5 powodów, dla których warto obejrzeć serial „Biały Lotos”
Już 31 października na HBO Max pojawi się premierowy odcinek drugiego sezonu „Białego Lotosu”. Tymczasem przypominamy, dlaczego ten serial wart jest uwagi.
„Biały Lotos” to przewrotna komedia o kurorcie wycieczkowym na Hawajach, gdzie na wakacje przyjeżdżają uprzywilejowani przedstawiciele amerykańskiej klasy wyższej. Serial pokazuje nam dwie, przeplatające się, perspektywy: pracowników resortu i jego gości. Twórcą jest Mike White, znany wcześniej z głośnej „Iluminacji” (z Laurą Dern). White słynie - podobnie jak David Simon - z poruszania ważnych wątków społecznych w swoich produkcjach. David Simon („The Wire”) ma własne, dość surowe metody, żeby piętnować społeczne anomalie, a White zwykle stosuje ironię i sarkazm, oglądamy serial śmiejąc się przez łzy.
„Biały Lotos” pojawił się w ramówce HBO latem 2021 i zaledwie sześć odcinków sprawiło, że stał się jednym z najwyżej ocenianych seriali ubiegłego roku. Czekając więc na premierę drugiego sezonu opowiadającego zupełnie nową historię z nowymi bohaterami, przypomnijmy sobie czym zachwycił pierwszy sezon.
1.Świetna obsada
Jennifer Coolidge (jako Tanya McQuoid) jest fenomenalna. Aktorka przeżywa drugą serialową młodość, ponieważ w końcu dostaje role, które pozwalają pokazać jej szeroki wachlarz umiejętności aktorskich. W serialu wciela się w zmanierowaną kobietę, przeżywającą żałobę po śmierci matki. Jest nieznośnie chimeryczna, bawi się personelem, szuka uwagi i chce być gwiazdą w każdym życiowym wydarzeniu. Coolidge wystąpiła ostatnio także w głośnym „Obserwatorze”, a widzowie sitcomów powinni pamiętać ją z serialu „Dwie spłukane dziewczyny”.
Poza Tanyą, sporo czasu spędzamy z Nicole (Connie Britton), jej mężem Markiem, prawie dorosłymi dziećmi i ich koleżanką. Dziewczyny (Sydney Sweeney i Brittany O’Grady) są zblazowanymi intelektualistkami, wyrażającymi wszystkie dzisiejsze „modne” poglądy na relacje, krytykującymi pokolenie boomerów za ich problemy z otwartością, hipokryzję, małostkowość, ale koniec końców, okazuje się, że są jedynie nośnikami poglądów, których nie są w stanie obronić gdy nadchodzi moment weryfikacji. Czytają Freuda i Schopenhauera i mają ciętą ripostę na każdą okoliczność. Wątek tych bohaterek jest szczególnie interesujący.
Podobnie jak historia młodej pary (Alexandra Daddario i Jake Lacy) i konfliktu z kierownikiem resortu. W roli kierownika Armonda występuje Murray Bartlett. Bartlett jest fenomenalny i zdecydowanie wyróżnia się na tle tej świetnej obsady. Jeśli pamiętacie aktora z serialu „Spojrzenia” z 2014, to w tak tragikomicznym wydaniu na pewno także przypadnie wam do gustu. Jest spostrzegawczy, zabawny, sarkastyczny, ale i troskliwy. Trudno uwierzyć w mnogość jego nastrojów, ale wszystkie idealnie z nim korespondują.
2.Satyra na kastę uprzywilejowanych
Mike White bezlitośnie uderza w najbardziej uprzywilejowanych i ich usta pełne frazesów. To jak wszyscy bohaterowie są wyrozumiali, wspaniałomyślni wobec personelu, ale w gruncie rzeczy nie patrzą dalej niż na czubek własnego nosa, fascynuje i obrzydza nas równocześnie. Przekonujemy się o tym szczególnie w finałowym odcinku. Gdzie jest śmiesznie i strasznie, ale historia napisana i zagrana jest po mistrzowsku więc nawet w takich okolicznościach nie sposób nie docenić, jak wspaniale zrealizowany jest cały serial. Plus fenomenalna czołówka i świetne motywy muzyczne, sprawiają że sami także czujemy się „prawie” na wakacjach.
3.Wakacje na Hawajach
Ten serial to uczta dla oczu. Nie tylko pod względem imponująco wyglądającego resortu, ale widoków na ocean i roślinność. Natura stanowi w serialu kontrapunkt dla rytuałów i stylu życia bohaterów, a nawet więcej, w końcu lokalsi także stanowią opozycję dla przyjezdnych. Natura stoi po stronie rdzennych mieszkańców i zdaje się z nimi jednoczyć, w przeciwieństwie do próbujących ją zawłaszczyć przyjezdnych (dobrym przykładem jest próba modlitwy w wykonaniu Tanyi).
Świetnie to widać, przyglądając się grafikowi dnia roboczego masażystki Belindy i rutynie wakacyjnej jej klientki. Śledzenie codziennego funkcjonowania kurortu daje do myślenia, zarówno w kwestii tego, jak trudna jest praca w usługach, co potwierdzi każdy mający kontakt z klientem, a także jak „dobre intencje” gości nie wystarczą, żeby pracownicy czuli się komfortowo.
„Biały Lotos” to piękne zdjęcia, zderzenie natury z kulturą, a równocześnie bardzo zabawna (choć ze smutną puentą) historia o współczesności. Ciekawa dekonstrukcja amerykańskiego snu o potędze.
4.Wątek kryminalny
W serialu nie brakuje tajemnicy, o której dowiadujemy się już w pierwszych minutach serialu, ale na jej rozwiązanie czekamy aż sześć godzin. Możemy jedynie zgadywać, dlaczego do samolotu wnoszona jest trumna, kto nie żyje i w jaki sposób pożegnał się z tym światem. Zagadka goni zagadkę. Wszyscy są podejrzani i każdy ma swoje powody, żeby chcieć się pozbyć kogoś z tego malowniczego obrazka. Ale nie tylko martwi przegrywają, żywi wciąż podejmują złe decyzje i kapitulują w walce z deklarowanymi ideami.
5.Realizacja na najwyższym poziomie
„Biały Lotos” to ten rodzaj serialu, który oglądamy na jednym wdechu i to nie dlatego, że twórcy stosują tanie sztuczki, ale z powodu spójnej historii, dobrej realizacji i konsekwencji. White nikomu nie daje taryfy ulgowej, nawet biednej stażystce pragnącej utrzymać pracę przed porodem. Zgadnijcie, czy jej się to uda? Co ciekawe, stażystka jest chyba najbardziej sympatyczną postacią w całym serialu i może dlatego nie pasuje do resortu.
W drugim sezonie, nowi bohaterowie jadą na wakacje do Europy, dokładnie na Sycylię. White ma już pomysł na sezon trzeci.
Dołącz do dyskusji: 5 powodów, dla których warto obejrzeć serial „Biały Lotos”