W Polsce buduje się więcej mieszkań niż w USA
I to przeszło dwa razy więcej. Oczywiście w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców. Kryzys budownictwa mieszkaniowego nie dotknął nas więc tak dalece, jak najbardziej rozwiniętego rynku.
Wyprowadzanie jakichkolwiek analogii do rynku amerykańskiego może być ryzykowne, ze względu na różnice tkwiące chociażby w historii obydwu rynków i z uwagi na wiele różnych niuansów (m.in. różnic technologicznych). Niemniej takie porównanie może dostarczyć kilku ciekawych wniosków o ogólnym charakterze.
Różne skutki kryzysu
W szczycie budowlanym, który USA zanotowały w na przełomie lat 2005/2006, a Polska w 2008 roku, sytuacja obydwu rynków prezentowała się na bardzo zbliżonym poziomie. W USA powstawało ok. sześciu domów/mieszkań na tysiąc mieszkańców, biorąc pod uwagę budowy zakończone, i pięć domów/mieszkań, których budowę rozpoczynano. W Polsce tymczasem było to od czterech do sześciu domów/mieszkań na tysiąc mieszkańców, w zależności od tego, którą kategorię danych wzięlibyśmy za miernik rynku.
Budownictwo mieszkaniowe w Polsce i w USA. Dane na tysiąc mieszkańców
rok | liczba wydanych pozwoleń | liczba rozpoczętych budów | liczba budów ukończonych | |||
USA* | Polska | USA* | Polska | USA* | Polska | |
2006 | 5,3 | 4,2 | 5,3 | 3,6 | 6,1 | 3 |
2007 | 3,7 | 6,2 | 3,4 | 4,8 | 4,3 | 3,5 |
2008 | 1,8 | 5,8 | 1,8 | 4,6 | 3,3 | 4,3 |
2009 | 2,2 | 4,7 | 1,9 | 3,7 | 2,4 | 4,2 |
Maj 2010 | 1,85 | 4,5** | 1,9 | 4,1** | 2,2 | 3,9** |
*USA – dane zaannualizowane wyrównane sezonowo. Dane za maj mają charakter wstępny, mogą być zrewidowane.
**Dane za ostatnich 12 miesięcy. Źródło: dane GUS i The US Census Census ; obliczenia własne.
Jednak już sam kryzys przebiegał inaczej. W przypadku USA możemy mówić o piątym roku kurczenia się rynku budownictwa mieszkaniowego, po nieznacznym odbiciu w 2009 roku. W odbiciu tym pomógł program stymulacyjny, który w tym roku jest już wygaszony (ulgi podatkowe na nabywców pierwszych domów). Warto wspomnieć, że obecny poziom budownictwa – biorąc pod uwagę liczby bezwzględne (nie przeliczając na tysiąc mieszkańców) jest najniższy od rozpoczęcia historii pomiarów rynku w USA, to jest od 1968 roku. Jest to także najbardziej drastyczne załamanie rynku budowlanego. Boom w podobnej skali co z w połowie obecnej dekady, budownictwo mieszkaniowe w Stanach przeżywało także na początku lat 70-tych, ale późniejsze załamanie zabrało „tylko” 30 proc. rynku.
W Polsce program wspierający budownictwo mieszkaniowy także istnieje (Rodzina na Swoim), choć przyjął inną i – jak się okazuje – skuteczniejszą formę. Być może dlatego, że polskie państwo okazało się hojniejsze. Podczas gdy Amerykanie mogli liczyć na 8 tys. USD ulgi podatkowej, w przypadku programu RNS – także adresowanego do osób nie posiadających wcześniej własnego lokum – zakres dopłat może przekraczać nawet 100 tys. PLN przez osiem lat, choć nie wszyscy mogą korzystać z niego w aż tak szerokim wymiarze.
W rezultacie Polsce udało się prześcignąć USA, jeśli chodzi o stan rynku budownictwa mieszkaniowego. I to prześcignąć aż dwukrotnie, pomimo różnic w osiąganych przeciętnie dochodach, a więc i zdolności do nabywania nieruchomości na kredyt. Przy czym na obydwu rynkach oprocentowanie kredytów hipotecznych znajduje się obecnie na historycznie niskich poziomach.
Duży tonie szybciej
W ciągu pierwszych dwóch lat od szczytu koniunktury w budownictwie mieszkaniowym w USA, rynek nowych domów spadł o około połowę lub bardziej (w zależności od branej pod uwagę kategorii). Co więcej nadal brakuje danych potwierdzających zakończenie kryzysu. Licząc od szczytu cenowego domów, rynek budownictwa mieszkaniowego skurczył się w Stanach Zjednoczonych o dwie trzecie. Gdyby brać pod uwagę szczyt aktywności w budownictwie mieszkaniowym (wyprzedził szczyt cenowy o kilka miesięcy), spadek koniunktury przekraczałby 70 proc. Zatem, aby wrócić do swoich rozmiarów z połowy dekady rynek budownictwa mieszkaniowego musiałby zanotować wzrost aż o 200-300 proc.
Jak zmienił się rynek budowy domów w USA
data | liczba wydanych pozwoleń na budowę | zmiana od szczytu | liczba rozpoczętych budów | zmiana od szczytu | liczba budów zakończonych | zmiana od szczytu |
lipiec 2006 | 1774 tys. | - | 1746 tys. | - | 1944 tys. | - |
lipiec 2007 | 1373 tys. | -22,6 proc. | 1371 tys. | -21,5 proc. | 1515 tys. | -22,1 proc. |
lipiec 2008 | 937 tys. | -47,2 proc. | 965 tys. | -44,7 proc. | 1035 tys. | -46,7 proc. |
lipiec 2009 | 587 tys. | -66,9 proc. | 587 tys. | -66,7 proc. | 787 tys. | -59,5 proc. |
Maj 2010 | 574 tys. | -67,6 proc. | 593 tys. | -66,0 proc. | 687 tys. | -64,7 proc. |
Źródło: The
Natomiast w Polsce po dwóch latach od szczytu koniunktury budowlanej spadek liczby rozpoczynanych inwestycji wyniósł 22,8 proc. procent i blisko 28 proc. w przypadku wydawanych pozwoleń. W przypadku liczby inwestycji ukończonych spadek wynosi obecnie 10 proc. Zatem nawet jeśli zaryzykować tezę, że kryzys rynku budownictwa mieszkaniowego w Polsce jeszcze nie minął, to jego przebieg jest znacznie łagodniejszy niż w Stanach. Co więcej, pod względem liczby rozpoczynanych projektów, rynek w Polsce zaczyna już odbijać się od dna, sugerując że zakończenie kryzysu mogło już nastąpić.
Rynek budownictwa mieszkaniowego w Polsce
okres | liczba wydanych pozwoleń na budowę | zmiana r/r | liczba budów rozpoczętych | zmiana r/r | liczba budów zakończonych | zmiana r/r |
2006 | 160 545 | | 137 692 | | 115 353 | |
2007 | 236 731 | +47,5 proc. | 185 117 | +34,9 proc. | 133 698 | +15,9 proc. |
2008 | 220 372 | -6,9 proc. | 174 686 | -5,6 proc. | 165 189 | +23,5 proc. |
2009 | 178 801 | -18,9 proc. | 142 901 | -18,2 proc. | 160 079 | -3,1 proc. |
Maj 2010* | 170 572 | -19,9 proc. | 156 854 | +4 proc. | 148 613 | -12,9 proc. |
*Dane za maj na podstawie wyników z ostatnich 12 miesięcy. Źródło: GUS; obliczenia własne.
Cenowy mit
O ile powyższe statystyki nie skutkują być może niczym innym niż wzbudzeniem delikatnego poczucia narodowej dumy, o tyle ciekawszych wniosków dostarczają tendencje cenowe na obydwu rynkach.
Jak zmieniły się ceny domów w USA
Data | wartość indeksu cen domów w USA S&P/CaseShiller | zmiana od szczytu |
lipiec 2006 | 206,52 pkt | - |
lipiec 2007 | 198,72 pkt | -3,8 proc. |
lipiec 2008 | 166,32 pkt | -19,5 proc. |
lipiec 2009 | 144,37 pkt | -29,7 proc. |
marzec 2010 | 143,35 pkt | -30,2 proc. |
Źródło: S&P/CaseShiller
W Stanach Zjednoczonych spadkowi aktywności deweloperów towarzyszył także spadek cen nieruchomości. W istocie to właśnie spadek cen był świadectwem ograniczenia popytu, który doprowadził w konsekwencji do zmniejszonej liczby nowych budów. Wyżej przedstawiony został odczyt indeksu cenowego S&P/CaseShiller dla 20 największych amerykańskich metropolii. Wprawdzie od roku indeks już nie notuje głębokiego spadku, a od swego najniższego położenia (w drugiej połowie 2009 roku) zdołał nieco wzrosnąć, ale też mimo cen domów o 30 proc. niższych niż w szczycie boomu i pomimo zachęt podatkowych, kupujący nie zareagowali na „promocję”.
Prowadzi to do wniosku, że aktywność deweloperów w rzeczywistości niewiele ma wspólnego z kształtowaniem cen na rynku nieruchomości. Innymi słowy nie podaż je kreuje, lecz popyt, na którego zapotrzebowanie odpowiadają deweloperzy. Warto zauważyć, że rekordowy odczyt indeksu cen domów miał miejsce w czasie, kiedy w USA powstawało najwięcej domów/mieszkań (trzykrotnie więcej niż obecnie), trudno byłoby więc mówić o braku podaży i wynikającym z tego wzroście cen.
Jak ta obserwacja może dotyczyć polskiego rynku? Przede wszystkim – raz na zawsze należy zerwać z mitem serwowanym jeszcze od czasu do czasu przez prezesów firm deweloperskich, straszących brakiem mieszkań (wynikającym z konieczności wcześniejszego zamrożenia projektów) i możliwym – wobec takiego ryzyka – pojawieniem się kolejnej fali wzrostu cen mieszkań. To popyt kształtuje ceny – nie podaż. Ona może tylko odpowiedzieć na zapotrzebowanie rynku, a nie dyktować mu warunki. Czyli brak podaży nowych mieszkań nie oznacza jednoczesnego stymulowania popytu i nie prowadzi do wzrostu cen mieszkań. Odwrotne rozumowanie po prostu przeczy prawom logiki.
Podsumowanie
Z pewnością konstatacja, że to popyt kształtuje ceny w większym stopniu niż podaż nie jest – nomen est omen – odkryciem Ameryki. Warto jednak zdawać sobie sprawę z faktu, że ceny mieszkań znajdują się obecnie na wysokich – względem dochodów Polaków – poziomach dlatego, że są akceptowane. A ponieważ są także atrakcyjne dla deweloperów, ich aktywność wzrosła w ostatnim czasie (do końca maja deweloperzy rozpoczęli budowy mieszkań w liczbie o 90 proc. wyższej niż przed rokiem).
Nie oznacza to jednak jeszcze, że wzrost popytu musi doprowadzić do wzrostu cen mieszkań (choć jego spadek raczej przyczyniłby się do obniżenia cen). W latach 1968-2010 w USA najczęstszym wynikiem sektora budowlanego był poziom 1-1,5 mln mieszkań, co daje 3,2-4,8 domów na tysiąc mieszkańców rocznie. Jest więc być może poziom, na którym przy w miarę stabilnych warunkach, podaż spełnia oczekiwania podaży nie doprowadzając do bańki cenowej na rynku nieruchomości.
Ponieważ owe trzy do pięciu mieszkań na tysiąc mieszkańców rocznie, charakteryzują obecnie nasz rodzimy rynek budowlany, być może udało nam się doprowadzić do zrównoważenia rynku, co prowadziłoby także do dalszej stabilizacji cen w pobliżu obecnych poziomów. Lampka ostrzegawcza powinna się zapalać, kiedy liczba nowych budów przekracza sześć na tysiąc mieszkańców. W USA za każdym razem, kiedy ten poziom był osiągany, rozpoczynała się bolesna korekta aktywności deweloperów.
Emil Szweda, Open Finance
Dołącz do dyskusji: W Polsce buduje się więcej mieszkań niż w USA