Moja funkcja publiczna
Listy polecone bywają prawdziwą przygodą. Dlatego żywiej zabiło moje serce, gdy listonosz wręczył mi przesyłkę z pieczątką TVP.
Drżącymi z emocji dłońmi rozerwałam kopertę. A w niej… oświadczenie lustracyjne! A już się martwiłam, że będąc sama sobie sterem, żeglarzem, itp., nie mam komu złożyć dokumentu, stanowiącego symbol IV Rzeczpospolitej. Żałowałam, że nie dane mi będzie zobaczyć na własne oczy, jak ten słynny dokument wygląda. Szczęściem, ktoś jednak o mnie zadbał.
Tym sposobem z pisma, które ukazało się mym zdziwionym oczom, dowiedziałam się, że pełnię w Telewizji Polskiej S.A. „funkcję publiczną”! I że jeżeli nie złożę oświadczenia lustracyjnego w terminie, zostanę tej funkcji pozbawiona.
Groźba utraty funkcji, której nie pełnię, w instytucji, z którą w żaden sposób nie jestem związana, podziałała na mnie jak zimny prysznic. Natychmiast złapałam pióro, by mój podpis jak najszybciej znalazł się w odpowiedniej rubryce. Doceniam przecież fakt, że otrzymałam niepowtarzalną zapewne szansę uczestniczenia w ważnym – zbiorowym, a jednak indywidualnym – akcie obywatelskiego zaangażowania. Szansę, by powiedzieć „tak” lub wręcz przeciwnie – „nie”. Mam prawo się określić: czy podpisanie tegoż dokumentu uwłacza mojej godności, czy też spłynie po mnie jak woda po, przepraszam za wyrażenie, kaczce.
Prosty w sumie gest zdążył już bowiem osiągnąć rangę definicji światopoglądowej. Według jednych – podpisując, identyfikuję się z piewcami obecnej władzy, z pupilkami PiS-owskiej rewolucji. Za to według innych, odmawiając złożenia podpisu, kontestuję posunięcia demokratycznie – czy się to komuś podoba czy nie – wybranych władz, stawiam się ponad prawem i ściągam na siebie podejrzenie o chęć ukrycia niechlubnej przeszłości. Tak źle, i tak niedobrze.
Rzecz niby banalna, a ileż komplikacji. Bo jesteśmy gdzie? W Polsce, czyli nigdzie, jak wiemy z historii literatury.
Po więcej i do dyskusji zapraszam na mój blog!!!
Dołącz do dyskusji: Moja funkcja publiczna