SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Pracownica Sejmu ruszyła z nożem i widelcem na dziennikarkę oraz operatora „Gazety Wyborczej”

Dziennikarka „Gazety Wyborczej” (Agora) Justyna Dobrosz-Oracz opisała na łamach dziennika, jak pracownica Sejmu zaatakowała ją i operatora Bartosza Kłysa nożem i widelcem. Jak zaznaczyła, władze Sejmu zbagatelizowały sprawę, a list do redakcji od szefa Centrum Informacji Sejmu jest „pełen nieścisłości i zwykłych kłamstw”.

Justyna Dobrosz-Oracz jest dziennikarką „Gazety Wyborczej” relacjonującą m.in. wydarzenia w polskim Sejmie. Jak napisała w opublikowanym w czwartek artykule, 25 marca br. ona oraz towarzyszący jej operator kamery Bartosz Kłys zostali zaatakowani nożem i widelcem przez pracownicę Sejmu. Do tekstu dołączono wideo z nagranym zajściem.
 

„Od 23 lat relacjonuję prace posłów i senatorów. Najpierw w TVP, a od 2016 r. dla »Wyborczej«. Mimo różnych kryzysowych sytuacji nigdy nie czułam się w Sejmie zagrożona. Aż do 25 marca, gdy cudem nie doszło do nieszczęścia” - zaznaczyła Dobrosz-Oracz.

Jak relacjonuje w artykule, pracownica spotkała ich w pomieszczeniu ze zmywarką (przeznaczonym dla posłanek, które chcą przewinąć dziecko), kiedy nagrywali relację. Najpierw miała krzyczeć, by opuścili pomieszczenie, a po zauważeniu kamery „dopuściła się fizycznej napaści na operatora »Wyborczej«. Szarpała go, wymachiwała trzymanymi w ręku nożem i widelcem. Potem zaatakowała także mnie”.

Dziennikarka zgłosiła sprawę Kancelarii Sejmu, na dowód pokazując nagranie wideo. Pracownica miała wszystkiego się wyprzeć i oskarżać o agresję dziennikarzy „Wyborczej”. Szefowa kancelarii Agnieszka Kaczmarska zaprosiła Dobrosz-Oracz i Kłysa na spotkanie, podczas którego obejrzała nagranie i wyraziła ubolewanie z powodu incydentu. Nie wyciągnęła jednak żadnych konsekwencji wobec pracownicy.

Centrum Informacyjne Sejmu: Sprawa wyjaśniona, przeprosiny przyjęte

Po trzech dniach redakcja „Wyborczej” wystosowała oficjalny list do marszałek Sejmu Elżbiety Witek z prośbą o interwencję. Zażądano w nim oficjalnych przeprosin, wyciągnięcia konsekwencji pracowniczych wobec kobiety, która dopuściła się napaści, oraz wydzielenia w gmachu Sejmu cichego miejsca do nagrywania offów przez dziennikarzy.

W odpowiedzi, jak relacjonuje Dobrosz-Oracz, 7 kwietnia przyszło pismo od szefa Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzeja Grzegrzółki. Zdarzenie nazwane jest tam „sporem”, w pomieszczeniu, do którego weszli dziennikarze, miała znajdować się pomoc biurowa (Dobrosz-Oracz zaprzecza temu), a dziennikarka „Wyborczej” miała od miesięcy zamykać się tam, blokując dostęp karmiącym matkom („Nigdy taka sytuacja nie miała miejsca!” - skomentowała Dobrosz-Oracz).

Grzegrzółka dodał, że sprawa „została wyjaśniona, a przeprosiny przyjęte”. Dobrosz-Oracz skomentowała, że to również nieprawda. I zaznaczyła, że w Sejmie panują „podwójne standardy” - dożywotni zakaz wstępu do budynku mają obywatele, którzy rozwinęli tam krytyczny wobec władzy transparent, „choć nie zachowywali się agresywnie”.

- Po publikacji wielu dziennikarzy i polityków pytało, jak się czujemy, ale nic się nie zmieniło, jeżeli chodzi o władze Sejmu czy Grzegrzółkę - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Dobrosz-Oracz. - Boli mnie to, bo nikt nie zareagował. Stwierdziłam, że nie mogę tego odpuścić, bo to usprawiedliwianie przemocy. To był regularny atak, na który nie wiadomo, jak zareagować: nie chcesz się szarpać, a widzisz zagrożenie - dodaje.

Dziennikarka „Wyborczej” podkreśla, że kroplą, która przelała goryczy, był jednak list szefa CIS. - On przesądził. Władze Sejmu znają sprawę, widziały wideo, a piszą, że pracownica „jakoby miała dopuścić się fizycznej napaści”, że to „spór” i tak naprawdę sami jesteśmy sobie winni. Brak wyciągnięcia konsekwencji to przyzwolenie na przemoc - mówi Dobrosz-Oracz.

Poprosiliśmy Centrum Informacji Sejmu o komentarz do tekstu „Wyborczej”, a w szczególności o odniesienie się do odpowiedzi na dokument przesłany przez Grzegrzółkę oraz zarzuty o podwójne standardy w Sejmie. CIS odpowiedziało, że zdarzenie zostało szczegółowo wyjaśnione pomiędzy jego uczestnikami w obecności szefa Kancelarii Sejmu.

I podkreśliło, że „dziennikarze znajdowali się w miejscu, w którym nie powinni przebywać”, bo pomieszczenie przeznaczone jest dla matek z dziećmi oraz wykorzystuje je pomoc biurowa. „Sejmowi korespondenci dysponują miejscami do realizowania obowiązków zawodowych, z których regularnie korzystają. Przykładowo radio TOK FM - redakcja z tej samej grupy kapitałowej, co »Gazeta Wyborcza« - posiada studio w głównym gmachu Sejmu, gdzie bezproblemowo mogą być dokonywane wszelkie nagrania” - dodano.

- Nie ma tych pomieszczeń. Ta oferta padła post factum, pomieszczenie TOK FM zaproponowano już po ataku, a my nie mamy dostępu do nich, bo one są dla konkretnych redakcji. Nie mam upoważnienia, nie mogę pobrać kluczy, bo nie jestem pracownikiem TOK FM - ripostuje Dobrosz-Oracz.

„Na marginesie zauważamy, że personel pomocniczy niskiego szczebla nie pełni funkcji publicznych. Publikowanie wizerunków takich osób narusza obowiązujące przepisy” - zaznaczyło w mailu do nas CIS.

- Wizerunek nie jest ujawniony, kobieta jest zanonimizowana: jej twarz jest zablurowana, nie ma jej nazwiska - odpowiada Dobrosz-Oracz.

Czytaj też: Funkcjonariusz Straży Marszałkowskiej poza parlamentem odgradzał reportera „Faktów” od szefowej Kancelarii Sejmu

Według danych PBC w czwartym kwartale ub.r. średnie rozpowszechnianie płatne razem „Gazety Wyborczej” w tradycyjnej formie (w większości papierowej) wynosiło 56 975 egz., o 13,24 proc. mniej niż rok wcześniej. Z kolei na koniec ub.r. z subskrypcji cyfrowej „Gazety Wyborczej” na koniec ub.r. korzystało już 286 tys. użytkowników, wobec 262,2 tys. na koniec września ub.r.

Dołącz do dyskusji: Pracownica Sejmu ruszyła z nożem i widelcem na dziennikarkę oraz operatora „Gazety Wyborczej”

58 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
YKK
Niestety ale pod rządami abderytów cała Polska chamieje. Z tym, że ta nadgorliwa pracownica cyrku nie rzuciła się ze sztućcami na dziennikarzy, ona po prostu wracała z pokątnego szamania i wdała się w pyskówkę.
odpowiedź
User
Cyrk
Już widać jaka to rzetelna dziennikarka. Kobiecina aprzyszla coś zjeść. Umyć sztućce a została terrorystka bo pani redaktor wpadła w szał. Rany ale cyrk
odpowiedź
User
Melissa
To takie pisowskie. Zlikwidować przeciwników tak jak to się robi za wschodnią granicą...aby nikt nie zadawał niewygodnych pytań. Pewnie atakująca prezydent uhonoruje...
odpowiedź