„Dziennik Trybuna”: Bardziej tabloid niż pismo opiniotwórcze
- „Dziennik Trybuna” raczej nie będzie pismem opiniotwórczym, bardziej widzę go w segmencie tabloidów - komentuje pojawienie się nowego tytułu Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. - Tu nie chodzi o rynkowy i finansowy sukces. Grupa ludzi chce być słyszana i chce załatwiać swoje interesy - ocenia Sławomir Jastrzębowski, szef „Super Expressu”.
Jak już informowaliśmy, pierwszy numer „Dziennika Trybuna” (Edusat) pojawił się na rynku w środę. Robert Walenciak, redaktor naczelny tytułu, napisał w swoim wstępniaku, że „dzisiejsza Polska podzielona jest pomiędzy tzw. sektę smoleńską, a wyznawców Zielonej Wyspy”. - Te podziały głęboko wniknęły w media, które stały się maszynkami do agitowania. Ten stan niszczy demokrację i szkodzi Polsce. Nazwa gazety sugeruje, że chcemy nawiązać do „Trybuny”, która przestała się ukazywać w grudniu 2009 roku. Częściowo tak właśnie jest, część zespołu to jej dawni dziennikarze, choć jesteśmy innym pismem, i mamy inne ambicje. Zmienił się otaczający nas świat. Inna była Polska roku 2009, kiedy dawna „Trybuna” była zamykana, inna jest Polska dzisiaj. Ta dzisiejsza jeszcze bardziej potrzebuje pisma takiego, jak nasze - czytamy w tekście Roberta Walenciaka (więcej na ten temat).
Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” stwierdza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że teza wyartykułowana przez szefa „Dziennika Trybuna”, jakoby Polska była podzielona między sektę smoleńską a wyznawców Zielonej Wyspy, jest sprofilowana marketingowo i jest swoistym mitem założycielskim. - To oczywiście uproszczenie i bzdury. Jeśli ktoś tak postrzega rzeczywistość, to nie wróżę mu sukcesu w segmencie pism opiniotwórczych. Prędzej w świecie tabloidów. Czy „Dziennik Trybuna” utrzyma się na rynku tabloidów? Mam wątpliwości - mówi Chrabota.
- Inną sprawą jest promocja i marketing. Dziś bez tego narzędzia nie sposób wprowadzić na rynek nowy tytuł. Docelowy nabywca zdecydowanie wybiera „Fakt” czy „Super Express”. Pomóc może cena, ale i ona chyba nie będzie kluczem do sukcesu. Zatem pojawia się pytanie o on line i cały pomysł na dystrybucję elektroniczną. Bez tego narzędzia trudno mówić o przyszłości. W wypadku nowego tytułu nic na ten temat nie wiem. Na koniec winszuję odwagi (oczywiście inwestorom), że w dobie ewidentnego kryzysu prasy papierowej ryzykują start. Karkołomne… - mówi redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.
Sławomir Jastrzębowski, szef „Super Expressu” stwierdza wprost, że - jego zdaniem - „Dziennik Trybuna” to gazeta „biedna i niedoinwestowana”. - To widać na każdej stronie. Archaiczna grafika, chaotyczne kolory, naiwne udawanie nowoczesności, wielgaśna czcionka dla czytelników 60 plus, teksty-kobyły kilku zaledwie autorów i wpadka naczelnego Roberta Walenciaka we wstępniaku. Napisał, że oddaje w ręce czytelników zerowy numer, i że „od połowy maja będziemy ukazywać się codziennie”. Numer nie jest zerowy, jest numerem pierwszym (informacja z pierwszej strony), a połowa maja minęła. To sugeruje, że Walenciak napisał swój wstępniak dawno temu i nie uaktualnił go. Takich rzeczy nie wolno robić na początek - wylicza Jastrzębowski.
Szef „Super Expressu” zauważa jednak także dobre strony w nowym dzienniku. - Walenciak trafnie dostrzegł i trafnie zdefiniował lukę na rynku. Lewicowych tytułów jest zatrzęsienie, ale brak tych, które nawiązywałyby do „Trybuny” i mówiły głosem obecnego SLD. Tu jest nisza, ale jej wypełnienie wymaga nakładów i specjalistów, nie tylko zaangażowanej publicystyki. Ta gazeta, w tym kształcie, z tymi ludźmi, może liczyć maksymalnie na 10 tysięcy sprzedanych egzemplarzy, choć obstawiam połowę. To nie może być rynkowy sukces, ale nie o finansowy sukces tu chodzi. Grupa ludzi chce być słyszana, chce załatwiać swoje interesy i jest w stanie za to płacić, choć mało. Dlatego będzie to głos amatorów. Jest nisza, ale ten tytuł jej nie wypełni - mówi Sławomir Jastrzębowski.
„Dziennik Trybuna” liczy 16 stron i podzielony został na działy: Polska, Gospodarka, Świat, Społeczne, Opinie, W wolnej chwili oraz Sport. Cena gazety to 1,50 zł. W piątki dziennik będzie liczył 24 strony i będzie kosztował 2 zł. Dodatkowo dołączany będzie magazyn telewizyjny. W zespole jest dwóch sekretarzy redakcji - Marek Adamski i Jacek Pawilonis. Komentatorami tytułu są m.in. Piotr Gadzinowski i Piotr Szumlewicz. Gazeta będzie się ukazywać w nakładzie ok. 60-70 tys. egz. Wydawca liczy na sprzedaż na poziomie 20-30 tys. egz. (więcej na ten temat).
Wydawcą „Dziennika Trybuna” jest firma Edusat. Pieniądze na projekt wyłożył politolog Jarosław Podolski, zwierzchnik kilku prywatnych uczelni wyższych, m.in. prezydent Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi. „Trybuna”, do której „Dziennik Trybuna” chce nawiązywać, zniknęła z kiosków w grudniu 2009 roku z powodu kłopotów finansowych. Ukazywała się od 1990 roku i była spadkobierczynią „Trybuny Ludu”, która była organem komunistycznej propagandy w PRL.
Dołącz do dyskusji: „Dziennik Trybuna”: Bardziej tabloid niż pismo opiniotwórcze
Co ty wiesz o robieniu dziennika...
Szybciej Walenciak poradzi sobie na rynku tabloidów z Trybuną niż Chrabota z zabijaniem gazety.
Miller potrzebuje plecaka, teraz jego plecakiem zostal naczelny trybuny. Szkoda Cię Robert... bos porzadny chłop.. Miller to czerwony zakapior, przeobleczony w szaty demokraty. Cwany, ale tepy jak nóz po polskiej wołowinie.