Dlaczego nie kręcimy w Polsce filmów i seriali science fiction?
W związku z niedawną premierą serialu Netfliksa zatytułowanego „Dziewczyna i kosmonauta” zapytaliśmy ekspertów o to, dlaczego nie mamy w Polsce tradycji produkowania filmów science fiction.
Niestety panuje przeświadczenie, że polscy widzowie nie przepadają za filmami typu horror, fantasy czy sci-fi. Udowadnia to raport „Polacy o polskich filmach – opinie Polaków o polskim kinie i ich postawy wobec polskiej produkcji filmowej”: Polacy lubią przede wszystkim komedie, kryminały i kino sensacyjne oraz przygodowe. Filmy sci-fi/fantasy lubi tylko 41 proc. widzów. Co jest ciekawe, ponieważ na nowego „Avatara” poszło do tej pory aż 3,4 mln polskich widzów - wyjaśnia portalowi Wirtualnemedia.pl Piotr Nalazek, autor krótkometrażowych filmów fabularnych takich jak „Piękna sierpniowa noc” i „Wiem”.
Tradycja sci-fi w Polsce
Zapytany o to, czy brakuje nam tradycji tworzenia produkcji sci-fi, reżyser odpowiada: - Ciężko stwierdzić, żebyśmy mieli wyrobioną przez lata tradycję robienia filmów sci-fi. Oczywiście powstało kilka świetnych filmów sci-fi takich jak, chociażby „Seksmisja”, czy „Na srebrnym globie”. Tematykę popularnonaukową porusza też w swoich niemal wszystkich filmach Piotr Szulkin — „O-bi, o-ba: Koniec cywilizacji”, „Wojna światów — następne stulecie”, czy „Ga, ga. Chwała bohaterom”. „Test pilota Pirxa” pokonał na festiwalu filmów sci-fi w Trieście takie arcydzieło jak „Obcy - 8. pasażer »Nostromo«”. Są to jednak wyjątki, z których do masowego widza przebiła się tylko „Seksmisja”.
Dr Robert Dudziński, specjalista od filmu polskiego i teorii kina gatunkowego, pytany o tradycję sci-fi w polskim serialu, stwierdza: - To interesujące zagadnienie, wydawałoby się bowiem, że mieliśmy niezłe warunki ku temu, aby taka tradycja jednak się rozwinęła. Jeszcze w latach 60. powstał cały szereg krótkich filmów telewizyjnych wykorzystujących tę konwencję – przy niektórych z nich pracowali zaś naprawdę słynni i wybitni twórcy: Stanisław Lem, Andrzej Wajda czy Janusz Majewski. Takie produkcje jak „Przekładaniec” Wajdy czy „Pierwszy pawilon” Majewskiego wyróżniają się do dziś zarówno interesującą formą, jak i niebanalną (i wciąż aktualną!) treścią. Później jednak rzeczywiście nurt ten wyraźnie wygasł (choć jeszcze w latach 80. w Teatrze Telewizji mogła pojawić się adaptacja powieści Janusz A. Zajdla „Paradyzja”).
Pytany o konkretną przyczynę braku rozwoju tego gatunku w krajowej produkcji, ekspert odpowiada: - Istotną rolę odegrała tu chyba kombinacja kilku czynników. Serial science fiction na pewno zawsze będzie przedsięwzięciem drogim i wymagającym specjalistycznej wiedzy technicznej, pewnego know-how, które pozwoli wykreować na ekranie spójny i przekonujący świat. Jednocześnie telewizyjnym decydentom mogło się wydawać, że wśród polskiej publiczność grupa miłośników science fiction jest jednak stosunkowo niewielka, serial taki nie zainteresowałby więc szerszej publiczności. Dodatkowo już po roku 1989 zapotrzebowanie na podobne produkcje w zupełności zaspokajały produkcje amerykańskie. Wszystko to sprawiało, że tworzenie własnego serialu science fiction jawiło się jako gra niewarta świeczki. Nieprzypadkowo więc na przełomie XX i XXI wieku powstało kilka korzystających z motywów fantastycznonaukowych produkcji dla dzieci, takich jak „Wow” czy „Gwiezdny pirat”. Uważano zapewne, że widownia dziecięca jest na tyle liczna, aby takie przedsięwzięcie się opłacało, i na tyle mało krytyczna, że nie zwróci uwagi na techniczne niedoskonałości.
- Polscy twórcy na pewno są bardzo kreatywni, ale pytanie, czy w ogóle interesuje ich robienie kina sci-fi. Jeżeli chodzi o pomysły to zawsze możemy podeprzeć się literaturą sci-fi, która w Polsce stoi na wysokim poziomie. Na pewno książki Lema nie są łatwe do adaptacji, o czym przekonali się tacy twórcy jak Tarkowski czy Soderbergh, którzy zekranizowali swoje wersje książki „Solaris”. Polscy twórcy próbowali jednak przełożyć Lema na język filmowy — zrobił to, chociażby Andrzej Wajda w „Przekładańcu”, czy Marek Piestrak we wspomnianym „Teście pilota Pirxa”. Dziwi mnie brak ekranizacji dystopijnych książek Janusza A. Zajdla, które moim zdaniem można by przełożyć na język filmowy niedużym kosztem – wyjaśnia Piotr Nalazek.
Przyszłość sci-fi w Polsce
Dzisiaj wejście do gry dużych platform streamingowych także daje nadzieję na to, że fantastyka naukowa częściej będzie gościć w repertuarze polskich autorów, którzy chcieliby połączyć znaną konwencję i lokalne motywy. Najlepszym przykładem takiej próby był chyba współtworzony przez Agnieszkę Holland serial „1983”, który – choć na pewno niedoskonały – wyróżniał się na tle innych produkcji estetyką i ciekawym konceptem fabularnym – podkreśla dr Robert Dudziński.
Piotr Nalazek przypomniał także, że: - Całkiem niedawno Tomasz Bagiński w ramach serii „Legendy Polskie” zaprezentował kilka bardzo dobrze odebranych przez widzów krótkometrażowych filmów sci-fi. Kilka lat temu zapowiedziana została pełnometrażowa wersja filmu „Twardowsky”, ale od dłuższego czasu nie ma na ten temat żadnych nowych informacji, nad czym ubolewam, ponieważ może gdyby film odniósł sukces, to producenci chętniej sięgaliby po takie pomysły. Na pewno problemem jest budżet — nie jesteśmy i nie będziemy w stanie zrobić kina sci-fi na poziomie amerykańskich blockbusterów. Z tego powodu polskie kino sci-fi musi raczej szukać swojej drogi w kreatywnym podejściu, które cechuje filmy niezależne. Producenci jednak często wolą ograniczyć ryzyko i zainwestować w pewniejsze pod względem frekwencyjnym projekty, czyli komedie romantyczne lub kryminały.
Reżyser pytany o seriale science ficton podsumowuje: - Na tym polu rzeczywiście nie mamy żadnych tradycji, produkowaliśmy jedynie seriale fantastyczne/przygodowe typu „Siedem życzeń”, czy niesławny „Wiedźmin”. Wydaje się, że powoli zaczyna się to zmieniać — Netflix wyprodukował seriale „1983”, „Otwórz oczy”, a ostatnio „Dziewczynę i kosmonautę”. Czy to wystarczy? Moim zdaniem nie i mam nadzieję, że powstanie więcej tego typu produkcji. Osobiście chciałbym również, aby powstało więcej filmów i seriali z gatunków takich jak horror czy thriller, ponieważ polscy widzowie zasługuję na różnorodność i możliwość wyboru produkcji innych niż komedia romantyczna czy kryminał.
Recenzję serialu „Dziewczyna i kosmonauta” Netfliksa znajdziecie na naszych łamach.
Dołącz do dyskusji: Dlaczego nie kręcimy w Polsce filmów i seriali science fiction?
to są po prostu bardzo drogie produkcje. To nie klan co za 5 zl nakręci odcinek, w porównaniu do fantasy i s.f.