Anglosaksońska szarańcza i projekt Polskapresse
Kiedy Mecom Group przejmował w ub. roku aktywa Orkli w różnych krajach Europy (w tym w Polsce) o firmie tej wiedziało w naszym kraju niewiele osób.
Kiedy Mecom Group przejmował w ub. roku aktywa Orkli w różnych krajach Europy (w tym w Polsce) o firmie tej wiedziało w naszym kraju niewiele osób. Bardziej dociekliwi mogli wejść na internetową stronę firmy, aby się o niej co nieco dowiedzieć. A przecież o Mecomie od kilku lat już głośno, głównie za sprawą spektakularnych zakupów w mediach, dokonywanych przez szefa tego funduszu. Pod jego kierunkiem pracuje sztab tego międzynarodowego koncernu, ulokowany w Empire House przy ul. Piccadilly w Londynie.
David Montgomery – szef MG PLC – zaczynał w 1990 roku jako dyrektor wykonawczy grupy medialnej Mirror Group PLC (dzisiaj Trinity Mirror), jeszcze pod okiem „cesarza prasy” Roberta Maxwella, a potem był wydawcą długowiecznego pisma „News of the World”. Ponad 100 lat temu, Alfreda Harmswortha, który stworzył pierwszy tabloid „The Daily Mirror”, nazwano Napoleonem z Fleet Street (londyńska ulica z wieloma redakcjami prasowymi), dzisiaj koledzy z Fleet Street nazywają Montgomerego „Rommlem” (zbieżność z nazwiskiem niemieckiego feldmarszałka – nie przypadkowa).
„Rommel” – Monty idzie jak burza. W serii przejęć, Mecom wykupił od 2005 roku ponad 100 gazet w Holandii, Niemczech, Polsce (gazety wcześniej należące do Orkli), Danii, Norwegii i na Ukrainie – pisał jakiś czas temu w swoim ciekawym blogu Marek Miller, asystent Zarządu Polskapresse (martwiąc się, co z tego wyniknie dla jego firmy).
W ostatnich latach dużo mówi się o pisze o kryzysie prasy. Montgomery – jak widać - nie przejmuje się pesymistycznymi prognozami dot. rynku prasy, nie tylko zresztą on, bo także wielki Murdoch walczy o renomowany dziennik „Wall Street Journal”.
Od kilku lat „Rommel” tworzy paneuropejskie imperium prasowe (Norwegia, Dania, Polska, Niemcy, Ukraina, Holandia). W ostatnim czasie szczególnie dużo inwestował w Holandii (kupił m.in. holenderską grupę wydawniczą Wegener). Wcześniej – od koncernu Holtzbrincka – nabył Berliner Verlag z dwoma mocnymi tytułami w niemieckiej stolicy: „Berliner Zeitung” (nakład: 185 tys. egz.) i „Berliner Kurier” (121 tys.), a także drugą pod względem wielkości nakładu gazetę w Hamburgu – „Hamburger Morgenpost”.
Kupując media Orkli (w Polsce nie tylko gazety, ale też trzy stacje radiowe), wszedł także na Litwę, gdzie przejął należący do Orkli kowieński dziennik „Kauno Diena”, ale że to marny interes (gazeta ma 38 tys. egz. nakładu i tendencje do jego zmniejszania), to dziennik został sprzedany w styczniu 2007 roku litewskiej firmie inwestycyjnej UAB Hermis Capital z Wilna. Inny dziennik – „Wysokyj Zamok” we Lwowie, trzyma się lepiej, ma bowiem ponad 56 tys. egz. nakładu z tendencją wzrostową. Nie ma więc potrzeby sprzedania, tym bardziej, że na Ukrainie rozwija się szybko rynek reklamy, o czym wiedzą polscy wydawcy (jak choćby Edipresse) wydając tam coraz to nowe pisma (ma już ich chyba 11, m.in. „Przyjaciółkę – Polinę” i „Vivę”. NA Ukrainie ukazują się też „Elle”, „Cosmopolitan”, wszedł „Farmer”, wejdzie „Detektyw” (PPW Rzeczpospolita). Jakiś czas temu w radio lwowskie zainwestował Broker FM, niedawno zaczęła na Ukrainie robić interesy grupa ITI. Raczej więc Mecom będzie rozglądał się co kupić, niż co sprzedać.
Strategia Montgomeryego – „międzynarodowego barona prasowego” (tak nazwała go gazeta „The Independent” – w komentarzu w wydaniu 9 maja 2007) zastanawia mnie w szczególności ze względu na projekt Polskapresse – wydawania ogólnokrajowej gazety. Teraz, kiedy Montgomery kupił „Życie Warszawy” z pakietem tygodników lokalnych, sprawa się jeszcze bardziej komplikuje. Oczywiście, nadal możliwa jest taka wersja, że „Rommel” skupuje pisma i wydawnictwa, aby po ostrym procesie naprawczym, sprzedać je z zyskiem, ale bardziej prawdopodobne jest rozwijanie „imperium Monty’ego”. Mecom rośnie w siłę I kolejne rozmowy z nim będą z każdym dniem trudniejsze. Podobno przekonali się o tym już przedstawiciele Polskapresse, którzy z nim rozmawiali – wariantowo – w kwestii współpracy związanej z wydawaniem nowego dziennika.
Jeden z niemieckich wydawców – po rozmowie z Montgomerym – nazwał go „małym obrzydliwym facetem”, a jego inwazję na Europę kontynentalną skwitował określeniem „nadchodzi anglosaksońska szarańcza”. Wzrostem Monty przypomina wymienionego wyżej „Napoleona z Fleet Street” – Alfreda Harmswortha, który za zasługi na polu prasowym został lordem Northcliffe. Być może tytuł lordowski otrzyma także kiedyś Montgomery. A przy okazji – wielu znakomitych ludzi mediów było niskiego wzrostu.
Na razie, nad projektem Polskapresse niebo zaciąga się chmurami. Trudno sobie wyobrazić ogólnokrajowy „grzbiet” (wydanie) rozprowadzane jedynie w części Polski. Z drugiej strony Mecom i Montgomery nie mają interesu we wspieraniu takiej inicjatywy, bo może być kolejnym gwoździem do trumny dla „Rzeczpospolitej”, której – po odejściu Gaudena I wejściu na rynek „Dziennika” – powodzi się coraz gorzej. Słyszałem, że wprowadzenie w życie projektu Polskapresse przesuwa się w czasie – być może na pierwszy kwartał przyszłego roku. Ma od czego głowa boleć, oj ma! I w Pasawie (VGP) i w Warszawie (Polskapresse). Boję się tylko, by zamiast zdrowego noworodka nie urodził się jakiś mało wydarzony, chorowity od narodzin, osesek.
I, uczciwie mówiąc, to martwi mnie ta sytuacja, która może przynieść komplikacje bawarskiemu koncernowi, a pośrednio może też źle wpłynąć na sytuację zatrudnionych w Polskapresse polskich dziennikarzy, którzy już dzisiaj nie mają lekko.
Dołącz do dyskusji: Anglosaksońska szarańcza i projekt Polskapresse