„Wprost” z „ciemną stroną Kamila Durczoka” wyciekł wcześniej, dziennikarze podzieleni
Wersja cyfrowa nowego wydania tygodnika „Wprost” z artykułem opisującym „ciemną stronę Kamila Durczoka” w niedzielę wieczorem krótko była dostępna w AppStore, więc niektórzy dziennikarze zdążyli przeczytać tekst. Część skrytykowała jego tabloidowy charakter, inni go bronią.
W środowisku dziennikarskim informacja o tym, że tematem okładkowym nowego numeru „Wprost” będzie artykuł demaskujący Kamila Durczoka, krążyła przez cały weekend. I faktycznie w niedzielę po godzinie 18 redakcja tygodnika na profilach w portalach społecznościowych zamieściła okładkę tygodnika ze zdjęciem redaktora naczelnego „Faktów” TVN i napisem „Ciemna strona Kamila Durczoka”.
Jednocześnie nie udostępniono żadnych innych informacji dotyczących artykułu zapowiadanego na okładce. Biuro prasowe PMPG, wydawcy „Wprost”, nie opublikowało zwyczajowego komunikatu z zajawkami najważniejszych artykułów z nowego numeru (w taki sposób zapowiedziane zostało natomiast nowe wydanie „Do Rzeczy”, którego udziałowcem jest PMPG).
Jedyną zapowiedzią tekstu był sobotni wpis twitterowy prezesa PMPG Michała Lisieckiego z fragmentem wstępniaka redaktora naczelnego „Wprost” Sylwestra Latkowskiego, opisującym niemoralne zachowanie znanego dziennikarza (w domyśle - Kamila Durczoka) i zapowiadającym kontynuowanie przez redakcję tematu molestowania w pracy.
Dwa tygodnie temu „Wprost” opisał relację anonimowej dziennikarki popularnego kanału telewizyjnego, napastowanej przez szefa redakcji. Omenaa Mensah, prezenterka pogody w Grupie TVN, powiedziała w zeszłym tygodniu, że wie o kogo chodzi w tekście. - Nie znamy faktów, w związku nie będziemy się zajmować insynuacjami. Nie chciałbym, żeby tabloidy zarządzały naszym zespołem dziennikarskim - stwierdził w czwartek Edward Miszczak, członek zarządu Grupy TVN ds. programowych (więcej o tym). Z kolei w piątek zarząd TVN powołał niezależną komisję, która ma na celu zweryfikowanie rozpowszechnianych publicznie twierdzeń, że osoby zatrudnione w TVN mogły być przedmiotem mobbingu lub molestowania w miejscu pracy (więcej na ten temat).
Nim okładka @TygodnikWPROST warto najpierw przeczytać słowa Red. Nacz. @LatkowskiS pic.twitter.com/9Nz2HHvy92
— Michal M. Lisiecki (@mmlisiecki) luty 15, 2015
Wydawca tygodnika „Wprost” w niedzielę poinformował, że e-wydanie nowego numeru tygodnika będzie dostępne dopiero w poniedziałek o godz. 6, a nie jak wcześniej w niedzielę o 20. Przypomnijmy, że publikacja wersji elektronicznej kolejnych numerów została opóźniona do poniedziałku w czerwcu ub.r., po tym jak e-wydanie „Wprost” z pierwszą częścią podsłuchanych rozmów czołowych polityków wyciekło z E-kiosku i już w sobotę o treści publikacji poinformował portal internetowy „Rzeczpospolitej” (przeczytaj o tym więcej).
Jednak i w niedzielę wersja elektroniczna nowego numeru „Wprost” została udostępniona wcześniej - wieczorem pojawiła się w AppStore, z czego skorzystali i poinformowali o tym na Twitterze m.in. Jarosław Kuźniar z TVN24, redaktor naczelny Spiders Web Przemysław Pająk i blogerka Kataryna. W efekcie niektórzy dziennikarze przeczytali już zapowiadany na okładce artykuł i podzielili się swoimi opiniami w serwisach społecznościowych, przede wszystkim na Twittrze.
E-wydanie „Wprost” szybko jednak zostało usunięte z App Store. - No i zniknęli „Wprost” z Appstora - zarobić 1 EUR nie chcą? Szczęśliwcy ściągnęli ;) - napisał na Twitterze o godz. 22:30 Przemysław Barankiewicz z „Pulsu Biznesu”.
- Błąd w aplikacji był po naszej stronie - przyznał w poniedziałek rano Michał Lisiecki, przepraszając Jarosława Kuźniara, którego „Wprost” w niedzielę wieczorem oskarżył o to, że wkradł się do systemu albo skorzystał z pirackiej wersji nowego numeru tygodnika.
No i jest #Wprost pic.twitter.com/sbeWol57V1
— przemysław pająk (@przemekspider) luty 15, 2015
W tej sytuacji Michał Majewski w niedzielę późnym wieczorem przedstawił na Twitterze główne elementy artykułu o Durczoku.
- Szef „Faktów” barykaduje się w mieszkaniu, policja. Służbowe papiery wśród akcesoriów do ćpania. Resztki proszku. Nielegalne leki, wśród jego rzeczy płyta z zoofilią. Plany programu obok - opisał Majewski. - I teraz mi jeszcze wszyscy z tej telewizji powiedzcie, że nie wiedzieliście. O tym, że facet wam odpływa. Od dawna. I g... mnie obchodzi, czy ktoś biega na smyczy po domu. Obchodzi mnie, gdy są akcesoria do ćpania, szamotaniny, policja. I w roli głównej pan, który poucza z telewizora, jak żyć i prowadzi, podobno, najpoważniejszy dziennik TV w tym kraju - podkreślił.
Niektórzy dziennikarze, którzy zdążyli już przeczytać artykułu o Durczoku, skrytykowali jego tabloidowy charakter. - W sumie mało mnie interesują cudze gadżety erotyczne. O molestowaniu zaś będzie - za tydzień - stwierdziła na Twitterze Arlena Sokalska z „Polska The Times”. - To chyba nie jest ten materiał, na który czekacie. „Wprost” nieźle wszystkich strollował. a sam tekst ultra tabloidowy. Ultra - ocenił Przemysław Pająk. - Czytałem to co jutro przeczytają wszyscy we „Wprost” i słabe to trochę . Słabe! I nie to na co wszyscy Czekają. Jak zwykle dobry PR - napisał Marek Balawajder z RMF FM. - Ze smutkiem stwierdzam, że Sylwester Latkowski i Michał Majewski to Rutkowscy bis - ocenił Jarosław Kuźniar. - Materiał we Wprost wygląda jak scena z ostatniej powieści Jakuba Żulczyka - zauważyła Anna Wittenberg z „Dziennika Gazety Prawnej”.
Część dziennikarzy broniła publikacji tygodnika. - Był taki prezenter BBC Jimmy Savile. Stacja kryła go aż wziął i umarł. W tym kontekście uważam, tygodnik „Wprost” zrobił dobrze - ocenił Cezary Gmyz z „Do Rzeczy” i Telewizji Republika. - Wiele osób zarzucało „Wprost” zaniżenie standardów dziennikarstwa po „aferze taśmowej”. Co robi Durczok, którego ogląda więcej ludzi? - zapytał Bartłomiej Graczak z TV Republika.
- Sprawy tego tam nie znam i nie wiem nic. Bawi mnie tylko, że w tym samym czasie pełnomocnicy AWR Wprost próbują (bezskutecznie!) przekonać sąd iż nic o niejakim SL (czyli Sylwestrze Latkowskim - przyp.red.) pisać nie wolno, prywatne sprawy rzecz święta itp. Chcieli by też nas puścić z torbami :-). Ot, jak widać, nie ma świętych krów, chyba, że są nasze. Na szczęście tutaj materiał zgromadzony jest chyba jednoznaczny - stwierdził Michał Karnowski, członek zarządu spółki Fratria (należy do niej m.in. tygodnik „W Sieci”) ds. wydawniczych.
Przypomnijmy, że w lutym ub.r. „W Sieci” opisał rzekomo gangsterską przeszłość Latkowskiego. - Przez to, co o mnie napisaliście, dopuszczając się kłamstw i manipulacji, pokazaliście jasno, że dostaliście zlecenie na mnie i je realizujecie - odparł naczelny „Wprost”, zapowiadając wytoczenie procesu w tej sprawie (więcej na ten temat).
- Mnie się zawsze wydaje, że dziennikarze, skoro sami chcą oceniać, powinni pilnować się bardziej niż politycy :) Zastanawia mnie, dlaczego jutro rano Kamil Durczok w tym TOK FM (dziennikarz w poniedziałek rano udzieli tej stacji wywiadu - przyp.red.), skoro tekst tylko obyczajowy :-) - napisała Joanna Miziołek. - W sumie to mega ciekawe, że szef czołowego programu informacyjnego ma poważne problemy właśnie wtedy gdy stacja jest na sprzedaż. Przypadek czy nie? - zapytał Paweł Prus, były reporter TVP Info. - Mnie zastanawia czemu „Fakt” i „Super Express” nie zajmują się zbyt #aferakamila. Tabloidy wstrzemięźliwe, tygodnik opinii grzeje temat? - dodał Paweł Nowacki z „Dziennika Gazety Prawnej”.
W listopadzie ub.r. średnia sprzedaż ogółem „Wprost” wynosiła 41 353 egz. (według danych ZKDP - zobacz wyniki wszystkich tygodników opinii).
Dołącz do dyskusji: „Wprost” z „ciemną stroną Kamila Durczoka” wyciekł wcześniej, dziennikarze podzieleni