Twitter wprowadza płatną subskrypcję za 8 dolarów miesięcznie
Kierowany od końca października przez Elona Muska serwis Twitter rozpoczął program płatnej subskrypcji za 8 dolarów miesięcznie, dzięki której użytkownicy będą mogli m.in. otrzymać niebieski znacznik, dotąd nadawany jedynie zweryfikowanym kontom. Pomysłu nie popiera 80 proc. użytkowników serwisu. Mieszane uczucia mają również dziennikarze, którzy są aktywni na Twitterze. - Tak jak mogę jeszcze zrozumieć chęć monetyzowania poszczególnych funkcjonalności serwisu, tak "sprzedawanie" niebieskiego znaczka oznaczającego, że konto jest zweryfikowane, w mojej ocenie podważa sens jego powstania - ocenia Samuel Pereira, szef portalu TVP Info.
Gdy wreszcie stało się jasne, że to Elon Musk kupuje Twittera za 44 mld dolarów, od razu wprowadził swoje porządki. Najpierw zwolnił czołowych menedżerów w przejętej właśnie firmie, po czym zapowiedział, że obciąży użytkowników platformy opłatą 20 dolarów miesięcznie za utrzymywanie zweryfikowanego konta. Pomysł oburzył m.in. amerykańskiego pisarza Stephena Kinga, którego na Twitterze śledzi prawie 7 mln osób. "Dwadzieścia dolarów miesięcznie za utrzymanie mojego niebieskiego znaczka? J...ć to, to oni powinni mi płacić. Jeśli zostanie to wprowadzone, to zwijam się jak Enron" - zapowiedział na Twitterze król horrorów.
$20 a month to keep my blue check? Fuck that, they should pay me. If that gets instituted, I’m gone like Enron.
— Stephen King (@StephenKing) October 31, 2022
Odpowiedział mu Elon Musk. "Musimy w jakiś sposób opłacić nasze rachunki! Twitter nie może polegać w zupełności na reklamodawcach. To może osiem dolarów?" - zapytał pisarza nowy szef Twittera. W kolejnym tweecie zapowiedział też, że zanim opłaty zostaną wprowadzone, on wytłumaczy w racjonalny sposób ich zasadność. Jego zdaniem to jedyny sposób na pokonanie botów i trolli.
Propozycja Muska pozostała bez reakcji Kinga. Wymianę zdań skomentowali jednak inni. "Tylko na Twitterze możemy obserwować negocjacje faceta wartego 200 mld dolarów z facetem wartym 0,5 mld dolarów o oszczędzanie 12 dolarów miesięcznie" - napisał Joel M. Petlin, inny posiadacz niebieskiego znaczka.
Na początku tygodnia Jason Calacanis, długoletni wspólnik Elona Muska, opublikował sondę, w której zapytał użytkowników Twittera, ile są skłonni zapłacić za zweryfikowane konto na tym portalu. Do wyboru było 5, 10, 15 dolarów oraz żadnych opłat. Ponad 81 proc. respondentów wybrało tę ostatnią możliwość.
Opłata 8 dolarów miesięcznie
I tak zapowiedź ośmiu dolarów miesięcznie w zamian za zweryfikowanego konta na Twitterze stała się faktem. Takie konto będzie oznaczone charakterystycznym niebieskim znaczkiem, który informuje użytkowników portalu, że mają do czynienia z prawdziwą osobą, a nie z kimś, kto się pod nią podszywa. Do tej pory wystarczyło rzeczywiście być tą prawdziwą osobą, by zostać zweryfikowanym. Pod rządami nowego właściciela ma być jednak inaczej.
W wiadomości przekazanej w sobotę w aktualizacji dla urządzeń z systemem operacyjnym Apple iOS aplikacja Twitter przekazała, że użytkownicy, którzy "zarejestrują się teraz", mogą otrzymać niebieski znacznik obok swoich nazw, "tak jak celebryci, firmy i politycy, których już obserwujecie".
Zmiana oznacza porzucenie dotychczasowego systemu weryfikacji stosowanego przez Twittera od 2009 roku. Miał on na celu uniknięcie podszywania się użytkowników pod konta znanych osób, w tym polityków. Przed wprowadzoną w sobotę modyfikacją w serwisie działało około 423 tys. zweryfikowanych kont, wiele z nich należało m.in. do dziennikarzy z całego świata.
Eksperci wyrazili obawy dotyczące zniesienia dotychczasowego systemu weryfikacji platformy, który, choć nie jest doskonały, pomagał 238 mln użytkowników Twittera ocenić, czy konta, z których otrzymywali informacje, były autentyczne - przekazała AP. Aktualizacja, jaką Twitter wprowadził do wersji swojej aplikacji w systemie iOS, nie wspomina o weryfikacji jako o głównym zadaniu nowego systemu niebieskiego znacznika.
Do zmiany doszło dzień po tym, gdy firma rozpoczęła proces masowego zwalniania pracowników. Około połowa z 7,5 tys. zatrudnionych w przedsiębiorstwie Twitter została pozbawiona pracy, o czym poinformował, na Twitterze, Yoel Roth, szef działu bezpieczeństwa firmy. Jeszcze przed przejęciem Twittera Musk wielokrotnie mówił potencjalnym inwestorom i partnerom, że chce dokonać finansowego uzdrowienia firmy, zwalniając prawie 75 proc. jej pracowników.
Współzałożyciel Twittera Jack Dorsey wziął na siebie winę za tak powszechną utratę miejsc pracy i przeprosił za podjęte przez siebie decyzje, które, jego zdaniem, do tego doprowadziły. Napisał, że ponosi odpowiedzialność za obecną sytuację, ponieważ zbyt szybko zwiększył rozmiary firmy.
"Twitter pełni funkcję szaletu miejskiego"
Plan wprowadzenia opłat nie spodobał się wielu użytkownikom Twittera. - Niestety obawiam się, że należy się liczyć z tym, że ten portal przestanie być za darmo - mówi nam Samuel Pereira, szef portalu TVP Info, który chętnie korzysta z Twittera. - Tak jak mogę jeszcze zrozumieć chęć monetyzowania poszczególnych funkcjonalności serwisu, tak "sprzedawanie" niebieskiego znaczka oznaczającego, że konto jest zweryfikowane, w mojej ocenie podważa sens jego powstania.
Zdaniem Michała Szułdrzyńskiego, zastępcy redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" pomysł Muska uderza w wiarygodność Twittera. - Nie mam żadnego problemu z płaceniem za usługi w sieci. Mam tuzin różnych subskrypcji. Ale model zaproponowany przez Muska: zapłać za weryfikację jest chybiony, bo uderza w istotę weryfikacji: pewność kto jest nadawcą - napisał dziennikarz na Twitterze.
Nie mam żadnego problemu z płaceniem za usługi w sieci. Mam tuzin różnych subskrypcji. Ale model zaproponowany przez Muska: zapłać za weryfikację jest chybiony, bo uderza w istotę weryfikacji - pewność kto jest nadawcą. Uderza więc w wiarygodność Twittera
— Michał Szułdrzyński🇵🇱 (@MSzuldrzynski) November 3, 2022
Na razie nie wiadomo, ile polscy użytkownicy serwisu przejętego przez Muska mieliby zapłacić za znaczek weryfikacji konta. - Mnie osobiście Twitter nieco już nudzi, więc moja decyzja o opłacie będzie zależała od "oferty" nowego właściciela - zaznacza Przemysław Szubartowicz, były dziennikarz radiowej Jedynki, później szef zamkniętego w tym roku serwisu publicystycznego Wiadomo.co. - W polskich warunkach Twitter ma obecnie raczej charakter rozrywkowy, dla wielu użytkowników pełni funkcję szaletu miejskiego, gdzie na drzwiach można anonimowo nabazgrać coś o własnych frustracjach i kompleksach, ewentualnie jest polem bitwy dla wirtualnych wojen ideologicznych bez większego wpływu na rzeczywistość, ale dla polityków, publicystów czy instytucji bywa ważną tablicą ogłoszeń. Weryfikacja konta pierwotnie miała wyróżniać użytkownika z tłumu, chronić przed fałszerstwami, potwierdzać autentyczność wypowiedzi i postaci. Jeśli rzeczywiście doszłyby dodatkowe walory posiadania takiego znaczka, niewielka opłata mogłaby mieć sens, ale nie sądzę, by rodzime bańki - poza "celebrytami" - specjalnie się taką ofertą zainteresowały.
Niebieskie znaczki nie zapobiegają szerzeniu dezinformacji
Zapytaliśmy też największe redakcje, czy są gotowe płacić za weryfikację kont swoich mediów. - W tej chwili konta Gazeta.pl i Sport.pl na Twitterze są zweryfikowane. Jeśli jednak konieczna okaże się ponowna ich weryfikacja i dokonanie za nią płatności, to oczywiście rozważymy taką opcję, podobnie jak płacimy za inne narzędzia, choćby te pozwalające obserwować trendy wśród internautów. Oczywiście, dobrze byłoby, gdyby za płatnością poszły także dodatkowe funkcje dla profili wydawców, których obecnie na Twitterze brakuje, ale na takie rozwiązania raczej będziemy musieli jeszcze poczekać - uważa Sylwia Olczak, zastępczyni redaktora naczelnego Gazeta.pl ds. wielokanałowości.
Za to Michał Brański, członek zarządu Wirtualna Polska Holding i użytkownik Twittera, czeka na szczegóły oferty Muska. - Jeśli opłata będzie tylko po to, by mieć ten znaczek, to nie zapłacę, choć generalnie popieram subskrypcje. Mam jednak wrażenie, że niebieski ptaszek (symbol zweryfikowanego konta - przyp. red.) w społeczności twitterowej nic nie znaczy. Nie zwracam na niego uwagi przy przeglądaniu wpisów innych użytkowników, bo najczęściej obserwuję tych, których znam i im ufam albo śledzę ich od dawna - mówi Brański.
Nasz rozmówca ma też wątpliwości, czy otrzymanie niebieskiego znaczka zapobiegnie szerzeniu fake newsów na Twitterze. - Wszystko zależy od tego, jaki mechanizm weryfikacji będzie za tym stał, choć już dziś istnieją przecież zweryfikowane konta. Czy to zapobiega retweetom dezinformacji? Nie! - zauważa nasz rozmówca.
Konkurenci Twittera też wprowadzą opłaty?
Michał Brański przewiduje, że wprowadzenie opłaty za zweryfikowanie konta na Twitterze wpłynie na zachowanie właścicieli innych platform społecznościowych. - Jeśli Musk się na tym wyłoży, będzie to tylko z korzyścią dla jego konkurentów. Jeśli jednak odniesie sukces, to być może do internetu wejdzie nowy paradygmat myślenia o tym, co podlega w mediach społecznościowych subskrypcji. I tu pojawi się szansa dla Instagrama, Facebooka, TikToka czy WhatsAppa, bo otworzy im nowe pola monetyzacji swoich biznesów w sieci - uważa członek zarządu Wirtualna Polska Holding.
Zwraca też na to uwagę Wojtek Kardyś, konsultant biznesowy i specjalista od komunikacji internetowej i digital marketingu. Ekspert napisał na Twitterze: "Możemy się oburzać, wkurzać i szydzić, ale to, co robi Elon, wprowadzając subskrypcję na Twittera, to początek płatnych social mediów (przyśpieszy rewolucje). Chcesz widzieć mniej reklam czy dodatkowy features? Zapłać. Za dużo ludzi zarabia na FB i IG, by Meta tego nie wykorzystał".
Możemy się oburzać, wkurzać i szydzić ale to co robi Elon, wprowadzając subskrypcję na Twittera, to początek płatnych social mediów (przyśpieszy rewolucje)
— Wojtek Kardys 🇵🇱🇪🇺🇺🇦 (@WojtekKardys) November 2, 2022
Chcesz widzieć mniej reklam czy dodatkowy features? Zapłać. Za dużo ludzi zarabia na FB i IG by Meta tego nie wykorzystał.
W rozmowie z nami Wojtek Kardyś podkreśla, że już teraz media społecznościowe nie są w 100 proc. darmowe. - My za social media już płacimy albo swoimi danymi albo pieniędzmi, jeśli np. chcemy unikać reklam. Ja wykupiłem subskrypcję YouTube Premium. Dzięki temu nie muszę zaliczać serii reklam, żeby obejrzeć dwuminutowy film w tym serwisie - mówi ekspert. - Elon Musk przyspiesza obecnie ewolucję social mediów. Podejrzewam, że 80 proc. użytkowników platform społecznościowych nadal nie będzie płacić za korzystanie z nich. Ale są i tacy, którym zależy na większym zasięgu czy dodatkowych usługach tylko dla subskrybentów. Przypuszczam, że wiele innych portali społecznościowych będzie bacznie się przyglądać efektom działań Muska i być może też wprowadzi podobny model - przewiduje Wojtek Kardyś.
I podaje przykład: - Obecnie korzystanie z Instagrama jest darmowe. Ani ja ani Maffashion nic za to nie płacimy. Tyle, że ona na tym nieźle zarabia, a ja nie. Jeśli Instagram wkrótce zakomunikuje, że za symboliczną opłatę będę mieć dostęp do nowych grup użytkowników, to Maffashion pewnie za to zapłaci, a ja nie, bo nie jest mi to potrzebne, ponieważ nie mam takich zasięgów, jak ona. To nadal będzie darmowe medium, ale tylko dla tych, którym nie zależy na dodatkowych możliwościach, jakie zapewnią im twórcy platform społecznościowych.
Co w zamian za opłatę?
Wojtek Kardyś przyznaje, że jeszcze nie wie, czy postara się o znaczek weryfikacji konta na Twitterze: - To zależy, co swoim subskrybentom zaproponuje Twitter. Jeśli płatna usługa, jak zapowiada wstępnie Elon, zwiększy zasięg postów, umożliwi edycję tweetów, zapewni możliwość umieszczania dłuższych materiały audio i wideo, to rozważę taką opcję.
Elon Musk w serii tweetów opublikowanych w dniu zakupu Twittera oznajmił, że zweryfikowane konta otrzymają "priorytet w odpowiedziach, wzmiankach i wyszukiwaniu, możliwość zamieszczania długich materiałów wideo i audio oraz o połowę mniej reklam".
Dla Wojtka Kardysia zaporową stawką za otrzymanie znaczka weryfikacji od Twittera jest 39 złotych miesięcznie. - Powyżej tej kwoty nie ma co myśleć o płaceniu, nawet jeśli ma mi to ułatwić segregację treści, tweetowanie czy czytanie newsów - zarzeka się ekspert. - Elon Musk w swoim oświadczeniu napisał, że nie robi tego dla pieniędzy, tylko dlatego, że kocha ludzkość - mówi z przekąsem Kardyś. Nasz rozmówca przypomina, że do tej pory nikt nie był zainteresowany kupnem Twittera, a serwis na siebie nie zarabiał. - Nikt nie miał pomysłu na to, jak ten biznes zmonetyzować. Ktoś policzył, że gdyby Elon chciał, żeby mu się zwróciła transakcja zakupu Twittera, to każdy użytkownik tego serwisu musiałby przez kilka miesięcy płacić ponad 100 dolarów miesięcznie - opowiada Wojtek Kardyś.
Zaskoczona decyzją o przejęciu przez miliardera Twittera była Aleksandra Łęcka-Maniak, ekspertka ds. komunikacji social media banku BNP Paribas. - Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o kroku Muska, pomyślałam, że kupił go po to, aby tylko on mógł tweetować - śmieje się nasza rozmówczyni. Jak dodaje, platformę czekają teraz duże zmiany. - System płatnych weryfikacji kont oznacza premiumizację medium, które nie cieszy się ostatnio zwłaszcza dobrą sławą, bo stało się narzędziem agresji i źródłem generowania fake newsów. Z drugiej strony z ankiet wynika, że użytkownicy zweryfikowanych kont nie wyrażają ochoty na opłaty. Dziwny jest sposób na monetyzację, jednocześnie Musk gwarantuje zmniejszenie ilości reklam. Dobrze dla posiadaczy kont, ale czy dla reklamodawców? Bardziej niepokoi mnie ogłoszenie, że te konta mają pierwszeństwo w odpowiedziach czy w wyszukiwaniu - dobrze i nie. To wygląda tak, jakby tylko ci, którzy mają ochotę płacić, mają do powiedzenia coś ważnego - uważa Aleksandra Łęcka-Maniak.
Na co postawi Musk? - Po pierwszych krokach widać, że na model subskrypcyjny i dłuższe materiały wideo. Dodatkowo pojawiła się wzmianka o audio. To może być ciekawy kierunek w kontekście rozwoju digital audio i platform streamingowych - uważa ekspertka.
"Elon zdemolował firmę"
Kilka dni temu "Washington Post" zwracał uwagę, że przed przejęciem Twittera Musk wielokrotnie krytykował firmę i wspierał ataki online na poszczególnych jej dyrektorów. Mówił także potencjalnym inwestorom i partnerom, że chce dokonać finansowego uzdrowienia firmy, zwalniając prawie 75 proc. jej pracowników i wykorzystując nowe możliwości biznesowe, w tym subskrybowanie ekskluzywnych treści od popularnych wpływowych osób w serwisie.
- Zachowanie Muska jest niepoważne - uważa Michał Brański. - Zamiast przez kilka ostatnich miesięcy poznać lepiej organizację, posłuchać jej menadżerów, zastanowić się, dlaczego nie wszystko się udało poprowadzić tak jak należy, to Elon wszedł tam i zdemolował firmę. Do wielu osób, które oddały serce platformie, odnosi się w sposób lekceważący. To najgorsze standardy przejmowania organizacji, a Musk potraktował pracowników jak pionki, które jednym ruchem ręki można zdmuchnąć z szachownicy. To po prostu niesmaczne. Musk na wielu poziomach jest człowiekiem genialnym, ale być może nie potrafi komunikować swojego zamysłu na rozwój tej firmy - ocenia nasz rozmówca.
Dołącz do dyskusji: Twitter wprowadza płatną subskrypcję za 8 dolarów miesięcznie
Ja nie jestem ekspertem, a nie musiałem wykupić subskrypcje , by nie oglądać reklam -
Pełne poparcie dla Elona Muska i jego działań.