Dziennikarz „Faktu” nie chce obecności Rafała Ziemkiewicza na łamach gazety. „Karierę zrobiłem nie na pogardzie, tylko wojnie z establishmentem”
Rafał Ziemkiewicz, odpowiadając na krytyczną opinię dziennikarza „Faktu” Dariusza Grzędzińskiego o jego publicystyce, przyznał, że posługuje się dosadnym językiem, który niektórych może odrzucać. Nie zgodził się natomiast z zarzutem, że zbudował swoją pozycję na pogardzie wobec słabszych. - Zrobiłem karierę, debiutując i latami pozostając w mediach będących na wojnie z pomagdalenkowym establishmentem, który wydawał się wówczas nie do pokonania - podkreślił Ziemkiewicz.
W piątek po południu Rafał Ziemkiewicz poinformował, że w sobotnio-niedzielnym wydaniu „Faktu” (Ringier Axel Springer Polska) ukaże się jego pierwszy z serii cotygodniowych felietonów. Publicysta przypomniał, że na początku czerwca współpracę z nim zakończyła Interia, usuwając jednocześnie felieton, w którym stwierdził: „Do LGBT trzeba strzelać! Nie w sensie dosłownym, oczywiście - trzeba z nim walczyć”. - Wolny rynek zadziałał - skomentował publicysta na co dzień związany z „Do Rzeczy” i Telewizją Republika.
Sprzeciw wobec współpracy Rafała Ziemkiewicza z „Faktem” w piątek wieczorem wyraził Dariusz Grzędziński, dziennikarz działu politycznego tej gazety. W twitterowej notce przypomniał kilka ostrych stwierdzeń Ziemkiewicza z ostatnich lat o różnych osobach, a także firmie Ringier Axel Springer Polska.
- Jestem zwolennikiem pluralizmu w życiu w publicznym i zawsze będę walczył o możliwość wypowiadania własnych sądów. Jednocześnie uważam, że postać budująca swoją pozycję na wyrażaniu pogardy wobec słabszych nigdy nie powinna zagościć na łamach gazety, która na sztandarach ma ujmowanie się za nimi - stwierdził Grzędziński.
- Dlatego nie zgadzam się na obecność Rafała Ziemkiewicza na łamach „Faktu” i jestem gotów ponieść wszelkie związane z tym konsekwencje - dodał dziennikarz tabloidu.
Ziemkiewicz tłumaczy słowa o Dryjańskiej, Żydach i Hartwich
W niedzielę Rafał Ziemkiewicz zamieścił polemikę z Dariuszem Grzędzińskim. Wytknął dziennikarzowi „Faktu”, że nie przytoczył kontekstu jego zacytowanych stwierdzeń. - Podejrzewam, że dobrze pan wie, i celowo przemilcza, że każde z przytaczanych przez pana w celu zdyskredytowania mnie słów padało w konkretnych kontekstach - zaznaczył.
Szerzej omówił swoje dwa komentarze przytoczone przez Grzędzińskiego. W październiku 2016 roku o dziennikarce Annie Dryjańskiej biorącej udział w proteście przed domem Jarosława Kaczyńskiego napisał na Twitterze, że „sama jest zdeformowana, a jednak ją mama urodziła”. Dryjańska wytoczyła mu proces, a rok później sąd oddalił pozew.
- Na przykład słowa o p. Dryjańskiej były odpowiedzią na jej pogardliwe wypowiedzi o „zdeformowanych płodach”, które nie zasługują na życie. Pewnie wie pan też, że gdy próbowała, tak jak pan to robi, czynić z siebie znieważoną przeze mnie męczennicę, sąd (jeszcze przed reformami PiS) posłał ją na przysłowiowy bambus i bronionej przez pana działaczce pozostało tylko bezsilnie życzyć moim córkom, by rodziły chore dzieci. Dziwnie doprawdy ma się ujmowanie za tą osobą do deklarowanej przez pana dla celów retorycznych empatii wobec niepełnosprawnych - stwierdził publicysta „Do Rzeczy” w polemice z Dariuszem Grzędzińskim.
Z kolei pod koniec stycznia br. Rafał Ziemkiewicz, komentując na Twitterze krytykę przez przedstawicieli Izraela nowelizacji ustawy o IPN, napisał: „Przez wiele lat przekonywałem rodaków, że powinniśmy Izrael wspierać. Dziś przez paru głupich względnie chciwych parchów czuję się z tym jak palant”. Parę dni później zapewniał w felietonie, że nie ma zamiaru za to przepraszać. Jego wpis umieszczono na wystawie Muzeum Polin z okazji rocznicy nagonki antyżydowskiej wiosną 1968 roku, a Ziemkiewicz zapowiedział, że pozwie dyrektora placówki za wypowiedzi w mediach na jego temat.
- Zapewne również wie pan, że „głupimi parchami” nazwałem bynajmniej nie „Żydów”, tylko konkretnych izraelskich polityków (Netanjahu i Lapida), którzy rozpętując dla doraźnej politycznej korzyści nienawiść do Polaków zrujnowali wieloletnie wysiłki wielu osób pracujących nad zbliżenie naszych krajów, wśród nich i moje. „Chciwymi” zaś, przy innej okazji, liderów gangsterskiego biznesu wymuszania haraczy dla nowojorskich, i tak już obrzydliwie utuczonych organizacji, pod pretekstem „odszkodowań za holocaust” - wyjaśnił to Rafał Ziemkiewicz, odpowiadając dziennikarzowi „Faktu”.
- Mój dosadny język może oczywiście niektórych odrzucać - przyznał. - Ale przedstawić atak choćby najbardziej poczytnego, ale samotnego pisarza, na międzynarodowe organizacje żydowskie, czy na promowane przez rządy światowych mocarstw i finansowane przez największe koncerny polityczne lobby LGBT, jako prześladowanie przez niego słabych i bezbronnych - to perwersja, na którą nie wpadłby nawet Urban w swych najlepszych czasach - ocenił publicysta.
„Zrobiłem karierę na wojnie z pomagdalenkowym establishmentem”
Rafał Ziemkiewicz nie zgodził się z opinią Dariusza Grzędzińskiego, że swoją pozycję buduje na pogardzie wobec słabszych. - To, że mnie ktoś nie lubi, to strata tego kogoś, a nie moja, i pan nie jest wyjątkiem. Wszelako wyróżniam pana odpowiedzią, albowiem, bez względu na to, czy jest idiotą, czy kłamcą, w każdej z tych kategorii zasłużył pan na laur, zarzucając mi, jakobym zrobił karierę na „pogardzie dla słabszych” - stwierdził.
- Otóż ja kariery nie zrobiłem bynajmniej na dziennikarskich bieżączkach, w rodzaju wytykania obłudy Leperzycy, która cynicznie rozgrywali w Sejmie sympatię dla niepełnosprawnych, zapewniając o „apolityczności” swych działań. Ja zrobiłem karierę, debiutując i latami pozostając w mediach będących na wojnie z pomagdalenkowym establishmentem, który wydawał się wówczas nie do pokonania. Mediach, w związku z tym, spychanych różnymi szykanami na margines - w Polsce lat 90-ych będących ostatnim miejscem, które wybrałby człowiek przedkładający robienie kariery nad inne sprawy - opisał Ziemkiewicz.
Panie @grzedzinski nie wiem i nie dbam, czy jest pan idiotą, czy świadomym kłamcą - niech pan jednak przyjmie do wiadomości to, co w załączeniu. pic.twitter.com/ck1iJDPPux
— Rafał A. Ziemkiewicz (@R_A_Ziemkiewicz) August 4, 2019
Przypomniał też swoje dwie bestsellerowe książki publicystyczne, które ukazały się w połowie minionej dekady. - Zrobiłem karierę, ponieważ pozostając skazanym na ten wąski obieg napisałem książkę „Polactwo”, do dziś sprzedaną w ponad 100 tysiącach egzemplarzy, ale wówczas przyjętą na prawicy alergicznie i uznaną za (jak ujął to bodajże Roman Giertych) „przepełnioną pogardą dla narodu polskiego". A z kolei ledwie wydostawszy się z tego wąskiego obiegu, napisałem „Michnikowszczyznę" (też już ponad 100 tysięcy). Cokolwiek kto o nim sądzi, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” przed aferą Rywina nie był słaby i prześladowany - skomentował publicysta „Do Rzeczy”.
- Serdecznie życzę, by znalazł pan kiedyś w sobie dość charakteru, by zamiast szukać sobie kącika w prosperującej korporacji i przyłączać się do politycznie poprawnych chórów czy nagonek spróbować dróg z pozoru niewiele obiecujących - bo takie właśnie prowadzą na prawdziwe wyżyny, choć niektórym trudno w to wierzyć - napisał do Dariusza Grzędzińskiego.
Grzędziński: nie czuję się mocny w błotnych zapasach
Co na to Dariusz Grzędziński? - Bynajmniej nie czuję się „wyróżniony” odpowiedzią od Pana. Język w niej użyty zwalnia mnie od jakiejkolwiek reakcji. Nie czuję się mocny w błotnych zapasach. Żegnam - odpowiedział Rafałowi Ziemkiewiczowi na Twitterze.
Wcześniej w dyskusjach z innymi dziennikarzami precyzował, dlaczego jest przeciw obecności Ziemkiewicza na łamach „Faktu”. - Pluralizm nie jest problemem. Jest jak pożądany i dlatego dla Faktu, zgodnie z własnymi przekonaniami, piszą m.in. Łukasz Warzecha czy Piotr Semka. Żaden z nich nie obraża adwersarzy i nie rzuca żartów o „wykorzystywaniu pijanych kobiet” - napisał.
- Profil gazety nie dopuszczał dotąd, że głos może w niej zabierać ktoś, kto publicznie używa sformułowań "zaraza LGBT", "tęczowy faszyzm" czy mówi o, choćby teoretycznym, strzelaniu do kogoś. Wciąż wierzę, że nic się w tej kwestii nie zmieniło - dodał.
Wiesz, mój czytelnik jest człowiekiem racjonalnym i praktycznym - jeśli codziennie decyduje się wydać w kiosku swoje 2 zł, to po to, żeby w przystępnej formie dostać dawkę wiadomości z polityki, szołbizu etc. Raczej mniej go interesuje kogo Pan Ziemkiewicz uważa za "parcha".
— Dariusz Grzędziński (@grzedzinski) August 4, 2019
Według danych ZKDP w maju br. średnia sprzedaż ogółem „Faktu” wynosiła 222 097 egz., 10,8 proc. mniej niż rok wcześniej. Natomiast portal Fakt.pl zanotował 6,49 mln realnych użytkowników i 83,59 mln odsłon (według badania Gemius/PBI).
Dołącz do dyskusji: Dziennikarz „Faktu” nie chce obecności Rafała Ziemkiewicza na łamach gazety. „Karierę zrobiłem nie na pogardzie, tylko wojnie z establishmentem”
Ale wyznawcy pewnie to kupią, jak powiedział Kurski: ciemny lud to kupi.
I jeszcze te sugerowanie, że się biedaczek poświęcał ekonomicznie.
Tak się poświęcał ekonomicznie, że kupił sobie tylko 200-metrowe mieszkanie w centrum Warszawy.