Policja zaatakowała gazem dziennikarzy relacjonujących protest. "Bije, bo chce się pozbyć świadków"
Co najmniej pięciu dziennikarzy ucierpiało podczas relacjonowania środowych manifestacji w obronie praw kobiet. - Policja atakuje dziennikarzy, żeby pozbyć się niewygodnych świadków - alarmuje Towarzystwo Dziennikarskie. I prosi wszystkich przedstawicieli mediów, którzy zostali poturbowani w starciach z policją, o niezwłoczne zgłaszanie się.
Doigrali się. Napierali na kordon policji i został użyty gaz pieprzowy. #Strajkobiet pic.twitter.com/990UxM5wVt
— Patryk "Skju" Sykut (@PatrykSykut) November 18, 2020
Demonstrantów na placu Powstańców Warszawy otoczył kordon policjantów, a za nim ustawieni są funkcjonariusze w białych kaskach. Jak przekazał będący na miejscu reporter PAP, funkcjonariusze użyli wobec protestujących gazu pieprzowego po próbie przerwania kordonu. Trafiona została m.in. aktywistka Strajku Kobiet Marta Lempart, której pomocy udzielali następnie ratownicy medyczni.
Ucierpieli także dziennikarze
Jak wylicza Towarzystwo Dziennikarskie - policja pobiła lub potraktowała gazem pieprzowym m. in. Krzysztofa Sójkę (operator „Onetu"), Bartka Rumieńczyka (reporter „Onetu"), Jędrzeja Nowickiego (fotoreporter „Gazety Wyborczej"), Macieja Piaseckiego (reporter OKO.Press) i Włodzimiera Ciejkę (niezależny reporter internetowy). Wszyscy, poza Ciejką, mieli kamizelki odblaskowe z napisem „Press".- Do gazowania i pałowania dziennikarzy wysłano policjantów w cywilu - podkreśla w oświadczeniu Towarzystwo Dziennikarskie.
- Dziennikarz Onetu został dziś oślepiony gazem przez policjanta, który celował prosto w jego kamerę wideo. Inny członek ekipy Onetu ma wybity bark. Dziś na ulicach Warszawy rozegrały się sceny niczym nie różniące się od ostatnich wydarzeń na Białorusi - opisał redaktor naczelny Onetu Bartosz Węglarczyk.
Dziennikarz Onetu został dziś oślepiony gazem przez policjanta, który celował prosto w jego kamerę wideo. Inny członek ekipy Onetu ma wybity bark.
— Bartosz Węglarczyk (@bweglarczyk) November 18, 2020
Dziś na ulicach Warszawy rozegrały się sceny niczym nie różniące się od ostatnich wydarzeń na Białorusi.
„Gdzie jest policja?!” - krzyczą protestujący. A to policja okłada Was pałkami teleskopowymi. Zupełnie niepotrzebna interwencja policyjnych prowokatorów i tajniaków. Tu znów dostaliśmy gazem. pic.twitter.com/ng2ptSPZ1z
— Bartłomiej Bublewicz (@bbublewicz) November 18, 2020
Widzę, że policja robi wszystko, żeby przywrócić protestom #StrajkKobiet skalę sprzed dwóch tygodni. Jest szarpanina, gaz i przemoc. Prosto w twarz gazem dostał operator @onetpl pic.twitter.com/29WB22O5mx
— Karolina Opolska (@Opolska) November 18, 2020
"Zawsze znajdą się odważni dziennikarze"
W opinii członków Towarzystwa - policja atakuje dziennikarzy, żeby pozbyć się niewygodnych świadków. - Kiedy 11 listopada pobito kilku dziennikarzy relacjonujących Marsz Narodowców uznaliśmy, że był to wypadek przy starciu funkcjonariuszy ze zdziczałymi narodowcami. Apelowaliśmy więc tylko do policji o uważne respektowanie ludzi mediów. Jednak coraz więcej faktów wskazuje na to, że pomyliliśmy się - czytamy w oświadczeniu. - Kierujących działaniami policji i ich politycznych mocodawców możemy tylko zapewnić, że ich wysiłki na nic się nie zdadzą. Zawsze znajdą się odważni dziennikarze i świadkowie - dodano.
Towarzystwo Dziennikarskie apeluje do dziennikarzy atakowanych przez policję w trakcie pełnienia obowiązków służbowych prosimy o kontakt.
- Upominamy się o dziennikarzy, bo taka jest nasza rola, ale protestujemy też przeciwko prowokacyjnym i brutalnym działaniom policji wobec pokojowej środowej manifestacji. Szczególnie odrażające było wysyłanie policjantów w cywilu do bicia pałkami kobiet - wyjaśniła organizacja.
Pacewicz: Działania służb nastawione na utrudnianie pracy
Piotr Pacewicz, redaktor naczelny OKO.Press w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl podkreśla, że sprawy jednak nie są aż tak jednoznaczne, jak widzi je Towarzystwo Dziennikarskie.
- Trudno powiedzieć, żeby policja zawsze, w każdym przypadku traktowała dziennikarzy na demonstracjach jak niewygodnych świadków. Rozmawialiśmy z wieloma dziennikarzami, którzy padli ofiarą ataków ze strony policji. Nie ma jednej prostej odpowiedzi. Czasami policjanci wydają się być w jakimś amoku, co oczywiście ich nie usprawiedliwia; biją wtedy kogo popadnie i gdzie popadnie. W przypadku tej konkretnej demonstracji zdaje się, że było jednak inaczej: policjanci nie byli atakowani, zwłaszcza, że część funkcjonariuszy była po cywilnemu, dziennikarze byli wyraźnie oznaczeni, tłum nie był aż tak gęsty. Trudno to zrozumieć inaczej niż atak na media, choć nie wiadomo, kto podjął taką decyzję.
Poprzednio zdarzało się regularnie, że funkcjonariusze służb utrudniali pracę dziennikarzom relacjonowania protestów. – Nasz reporter, Maciek Piasecki wielokrotnie był „brany w wianuszek” przez policjantów na ulicy i blokowany tak, że nie mógł się ruszyć i relacjonować zajść. Zaś nasz filmowiec, Robert Kowalski w sytuacjach, gdy chce wykonywać swoją pracę i kręcić filmy z demonstracji jest wielokrotnie zatrzymywany i dokładnie sprawdzany, wypytywany. Z całą pewnością pewne działania służb nastawione są na utrudnianie pracy reporterom - kończy Pacewicz.
11 listopada podczas starć chuliganów z policją w czasie Marszu Niepodległości fotoreporter „Tygodnika Solidarność” Tomasz Gutry został postrzelony przez policjanta w twarz z broni gładkolufowej, a niektórzy byli bici przez funkcjonariuszy. Komendant stołeczny policji zapowiedział wyjaśnienia w sprawie postrzelenia Gutrego.
RPO: zatrzymani podczas środowego protestu otrzymali pomoc prawną tylko dzięki prawnikom pro bono
Zatrzymani podczas środowego protestu otrzymali pomoc prawną jedynie dzięki prawnikom pro bono - poinformował rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar po tym, jak przedstawiciele Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur przeprowadzili wizytacje w jednostkach policji.
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak tłumaczył wczoraj, że podczas nielegalnego zgromadzenia na placu Powstańców Warszawy, po kilkukrotnym wezwaniu do rozejścia się, grupa protestujących nie zastosowała się do komunikatu, więc została otoczona przez policjantów w celu wylegitymowania. Wskazywał, że jak zwykle w działaniach uczestniczyli też policjanci po cywilnemu, którzy zatrzymali m.in. jednego z mężczyzn, który zaatakował wcześniej umundurowanych funkcjonariuszy. "Próba odbicia zatrzymanego spotkała się z użyciem środków przymusu bezpośredniego" - mówił Marczak.
Po tych wydarzeniach Rzecznik Praw Obywatelskich z własnej inicjatywy podjął działania w sprawie interwencji policji wobec uczestników protestu. Jak zaznaczył, zaniepokojenie RPO wzbudziło w szczególności używanie środków przymusu bezpośredniego przez nieumundurowanych funkcjonariuszy.
W nocy z czwartku na piątek Adam Bodnar poinformował również, że przedstawiciele Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur (KMPT) w Biurze RPO przeprowadzili w czwartek wizytacje w jednostkach policji, by zbadać sytuację zatrzymanych w środę uczestników manifestacji oraz stan przestrzegania ich podstawowych praw.
Jak zaznaczył RPO, powołując się na dane przekazane przez komendanta stołecznego policji nadinsp. Pawła Dobrodzieja, podczas środowego protestu zatrzymano 21 osób, z czego - po przeprowadzeniu czynności procesowych z zatrzymanymi - 14 osób zostało zwolnionych, a pozostałe zostały osadzone w Pomieszczeniach dla Osób Zatrzymanych (PdOZ) w Warszawie, Piastowie, Otwocku i Piasecznie.
Jak podkreślił RPO, przedstawiciele Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur rozmawiali z sześcioma osobami zatrzymanymi podczas protestu w związku z decyzją TK ws aborcji. Przeprowadzili wizytacje w jednostkach policji przy ul. Żytniej, Wilczej, Nowolipie i Malczewskiego. Z informacji RPO wynika, że podczas wizytacji w KRP Warszawa I przy ul. Wilczej, przedstawicielka KMPT napotkała trudności w dostępie do dokumentacji zatrzymanego, ale ostatecznie - po wydaniu zarządzenia o udostepnieniu akt przez asesora Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ - dostęp ten uzyskała.
RPO wskazał również, że zatrzymanym postawiono m.in. zarzuty udziału w zbiegowisku, znieważenia funkcjonariusza, stosowania przemocy wobec funkcjonariusza w celu zmuszenia go do zaniechania czynności służbowej. "Przy jednym z zatrzymanych funkcjonariusze zabezpieczyli gaz. Inny z rozmówców został zatrzymany związku ze zniszczeniem elewacji zabytkowego budynku IPN, po którym markerem wypisywał antyrządowe hasła. Zniszczenia budynku dokonał w drodze do domu po proteście" - czytamy w informacji RPO.
Rzecznik zwrócił uwagę, że jednym z zatrzymanych był 17-latek. Miał on opowiadać, że jego zatrzymanie było brutalne. "Został rzucony na ziemię, był dociskany kolanem, nawet gdy krzyczał, że sprawia mu to ból. Ręce skuto mu z tyłu. Taki sposób traktowania 17-latka potwierdzał także inny zatrzymany. Chłopak miał prosić, by o zatrzymaniu poinformowano jego dziewczynę, jednak w protokole nie ma żadnej informacji na ten temat" - informuje RPO.
Rzecznik wskazuje ponadto, że przy sporządzaniu protokołu "funkcjonariusz miał wyrażać osobiste poglądy na temat aborcji, a także mówić, że jeśli podpisze protokół, to +wszystko pójdzie sprawniej i nie będzie musiał się rozbierać do naga.+" "Młody mężczyzna wskazał, że mimo to w jego przypadku kontrola osobista, polegająca na rozebraniu do naga i wykonaniu przysiadu, i tak została przeprowadzona. W protokole widnieje m.in. informacja, że nie żądał kontaktu z adwokatem" - napisał RPO.
RPO zaznaczył także, że pomoc prawna osobom zatrzymanym została zapewniona "dzięki ogromnemu zaangażowaniu adwokatów, którzy od początku protestów świadczą ją pro bono". "Należy jednak zauważyć, że rozmowy z obrońcami, co do zasady, nie odbywały się w warunkach zapewniających poufność – np. na świeżym powietrzu w obecności dwóch funkcjonariuszy, albo w pomieszczeniu przy otwartych drzwiach. Jedna z adwokatek wskazała, że rozmowę z klientem +sam na sam+ udało jej się odbyć dopiero po tym, jak przedstawicielka KMPT przeprowadziła rozmowę z zatrzymanym w warunkach zapewniających poufność" - pisze RPO.
Rzecznik Praw Obywatelskich wskazał również na problem systemowy w dostępie do bezpłatnej pomocy prawnej, który - jak podkreślił - od wielu lat jest sygnalizowany przez KMPT. "Na tę kwestię zwracał uwagę także Europejski Komitet ds. Zapobiegania Torturom oraz Nieludzkiemu i Poniżającemu Traktowaniu albo Karaniu (CPT), który w ostatnich dniach opublikował raport z wizyty ad hoc w Polsce w 2019 r. Komitet wskazał, że polskie władze powinny podjąć natychmiastowe działania mające na celu zapewnienie wszystkim zatrzymanym przez policję rzeczywistego dostępu do adwokata od samego początku pozbawienia ich wolności. W opracowaniu systemu pomocy prawnej polskie władze powinny, w ocenie CPT, współpracować z Naczelną Radą Adwokacką" - napisał RPO.
Zdaniem Adama Bodnara problemem systemowym jest także "brak obligatoryjnego badania lekarskiego wszystkich osób zatrzymanych". "Jeden z mężczyzn wskazywał, że nie został nawet zapytany przez zatrzymujących go funkcjonariuszy o problemy zdrowotne, nie otrzymał informacji o możliwości żądania badania lekarskiego (co jest istotne, ponieważ mężczyzna leczy się psychiatrycznie). Z mężczyzną prowadzono czynności w komendzie. Dopiero gdy funkcjonariusze pełniący służbę w PdOZ uzyskali informację o problemach zdrowotnych mężczyzny, został on przewieziony na badanie lekarskie" - informuje RPO.
Rzecznik zaznaczył jednak, że większość rozmówców nie zgłaszała zastrzeżeń co do samego osadzenia w PdOZ. "Otrzymali wodę, wydano im śniadanie" - czytamy w informacji RPO.
Dołącz do dyskusji: Policja zaatakowała gazem dziennikarzy relacjonujących protest. "Bije, bo chce się pozbyć świadków"