Państwowa Komisja Wyborcza przyjrzy się agitacji w social mediach poza kontami polityków i partii
Media społecznościowe będą jedną z głównych aren walki o głosy w nadchodzącej kampanii wyborczej. Państwowa Komisja Wyborcza zwraca jednak uwagę, że agitację w sieci coraz intensywniej prowadzą nie tylko powołane do tego komitety wyborcze, ale i inne podmioty oraz pojedynczy obywatele. PKW może sprawdzać, czy przekazy polityczne publikowane w mediach społecznościowych poza profilami komitetów wyborczych wpisują się w kampanię wyborczą kandydatki czy kandydata - a jeśli tak, komitety muszą rozliczyć się z ich kosztów - wynika ze stanowiska przesłanego redakcji Wirtualnemedia.pl. W skrajnych przypadkach PKW może nawet odrzucić sprawozdanie z kampanii, co skutkuje utratą prawa do dotacji lub subwencji z budżetu.
Kilka tygodni temu opisywaliśmy na Wirtualnemdia.pl stanowisko Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w sprawie nieoznaczonych reklam o charakterze politycznym w mediach społęcznościowych. Regulator wprowadził w ubiegłym roku rekomendacje co do tego, jak influencerzy powinni oznaczać treści sponsorowane na swoich profilach. Urząd w przekazanym nam stanowisku napisał, że "promowanie idei partii politycznych nie podlega ocenie prezesa UOKiK"
"Działania prezesa UOKiK w obszarze kryptoreklamy i nieoznaczania treści handlowych przez influencerów w mediach społecznościowych dotyczą wprowadzania konsumentów w błąd w momencie podejmowania decyzji zakupowych. W kompetencjach Urzędu jest zatem monitoring rynku i działań reklamodawców, którzy zawierają umowy z influencerami po to, by promować swoje produkty lub usługi i zwiększać ich sprzedaż" - wyjaśniał UOKiK.
Jednakże o kryptoreklamach o charakterze politycznym możemy jeszcze usłyszeć, bo mamy rok kampanii wyborczej. Możliwe, że kandydatki i kandydaci będą sięgali po wsparcie np. influencerów popularnych zwłaszcza wśród najmłodszych wyborców, którzy jesienią pójdą do urn.
Teoretycznie sprawa jest prosta - każdy obywatel ma pełne prawo głosić publicznie swoje poglądy polityczne, a zatem mówić też, że wspiera daną partię polityczną czy polityka. Schody zaczynają się, kiedy robi to w okresie kampanii wyborczej. O stanowisko w tej sprawie portal Wirtualnemedia.pl poprosił Państwową Komisję Wyborczą.
PKW: jak prowadzić kampanię w sieci
Państwowa Komisja Wyborcza już w 2018 roku wydała stanowisko w sprawie zasad prowadzenia i finansowania kampanii wyborczej w Internecie. Podkreśla w nim, że kodeks wyborczy nie reguluje szczegółowo, jak prowadzić kampanię w sieci, co nie "oznacza jednak, że działań tych nie dotyczą ogólne, określone przepisami Kodeksu wyborczego, zasady określające prowadzenie i finansowanie kampanii wyborczej". W komentarzu dla portalu Wirtualnemedia.pl.
PKW wskazuje, że "kwestie te powinny stać się przedmiotem analizy ustawodawcy, do którego należy dostosowanie obowiązującego prawa do zmieniającej się rzeczywistości".
Kolejny raz Państwowa Komisja Wyborcza zabrała głos w sprawie zasad kampanii wyborczej w internecie po ostatnich wyborach prezydenckich. W propozycjach zmian kodeksu wyborczego znalazła się konkluzja, iż "konieczne jest ograniczenie możliwości ponoszenia kosztów prowadzenia agitacji wyborczej przez podmioty inne, niż komitety wyborcze".
Dziś przepisy, wskazuje PKW, z jednej strony "ustanawiają wyłączność komitetów wyborczych na prowadzenie kampanii wyborczej i zasadę finansowania kampanii ze środków własnych komitetu, z drugiej jednak pozwalają każdemu wyborcy na prowadzenie agitacji wyborczej bez uprzedniej zgody pełnomocnika komitetu". Do czego to prowadzi? Do prowadzenia agitacji wyborczej przez wyborców czy firmy i finansowania jej bez ograniczeń. Co za tym idzie, może to prowadzić do "obejścia przepisów określających dozwolone źródła środków finansowych komitetów, terminy ich pozyskiwania i wydatkowania oraz limity wydatków, a także pozostawia taką działalność poza jakąkolwiek kontrolą" - pisała Państwowa Komisja Wyborcza w roku 2021.
"Doświadczenia z kampanii wyborczych prowadzonych w latach 2018-2020 wskazują na rosnący udział w kampanii wyborczej takich podmiotów, co stało się przedmiotem licznych wystąpień i zapytań kierowanych do Państwowej Komisji Wyborczej m.in. przez komitety wyborcze" - wskazuje dalej komisja. Zaapelowano także do uczestników życia politycznego - partii, komitetów wyborczych, kandydatów i innych "o zachowanie wysokich standardów w ich działaniach, do wyborców zaś o świadome i krytyczne podejście do przedstawianych im w kampanii wyborczej przekazów. Wyrażone wówczas opinie i apele przez Państwową Komisję Wyborczą pozostają aktualne tym bardziej dzisiaj" - przekazał organ portalowi Wirtualneemdia.pl.
Koszty poza komitetowej agitacji mogą zostać doliczone do kampanii
Jak wynika z odpowiedzi na pytania zadane PKW przez Wirtualnemedia.pl, komisja w czasie tegorocznej kampanii będzie bacznie przyglądać się temu, jak przebiega kampania wyborcza w mediach elektronicznych (np. w social mediach). W tym także, czy agitacja będzie prowadzona poza komitetami wyborczymi - a zatem bez kontroli, kto i w jakiej formie ją sponsoruje.
"Jeżeli prowadzone przez Państwową Komisję Wyborczą działania kontrolne dotyczące sprawozdań finansowych komitetów wyborczych czy partii politycznych oraz informacji o subwencji składanych przez partie polityczne, wykażą, że działania innych podmiotów niż komitety wyborcze czy partie polityczne, mające na celu promowanie tych komitetów czy partii, podejmowane były w porozumieniu (formalnym, jak i nieformalnym) z tymi komitetami czy partiami, a zatem faktycznie są one działaniami tych właśnie komitetów wyborczych bądź tych partii politycznych, koszty tych działań (faktyczne lub oszacowane) mogą zostać doliczone do przychodów i kosztów komitetów wyborczych bądź partii politycznych, na rzecz których działania te były podejmowane. To natomiast może oznaczać naruszenie przez komitety wyborcze bądź partie polityczne szeregu regulacji Kodeksu wyborczego i ustawy o partiach politycznych z wszelkimi tego konsekwencjami wynikającymi z przepisów tych aktów prawnych, łącznie nawet z utratą prawa do dotacji podmiotowej lub do subwencji budżetowej" - czytamy w odpowiedzi PKW dla portalu Wirtualnemedia.pl.
Reklamą polityczną w sieci zajmuje się także Parlament Europejski
- PKW twierdzi, że zajęła "wyraźne stanowisko" na temat nieoznaczonej kampanii wyborczej w internecie, ale są to raczej ogólniki nienadążające za rzeczywistością - ocenia dla Wirtualnemedia.pl Jakub Szymik, doradca ds. kampanii politycznych w Red Flag Global. - Przy szybkim tempie prowadzenia kampanii trudno jest szczegółowo badać i udowodnić naruszenia w komunikacji online. Mówię tu na przykład o indywidualnych działaniach podejmowanych przez użytkowników internetu, także tych z dużymi zasięgami - często trudno stwierdzić, czy te działania są koordynowane ze sztabami czy nie - dodaje specjalista.
Ekspert wskazuje, że regulacjami reklamy politycznej w internecie zajmują się obecnie także politycy w Parlamencie Europejskim. Stosowany projekt został już przegłosowany na posiedzeniu plenarnym PE i trafi do trialogu, gdzie będzie integrowany z tekstami proponowanymi przez pozostałe instytucje UE. W maju powinna wyłonić się ostateczna wersja regulacji - wyjaśnia Szymik.
- Tekst Parlamentu dopuszcza również uznanie reklam handlowych jako takich, które mogą wpływać na wybory polityczne odbiorcy. Uwzględnia też treści wrzucane przez twórców, np. youtuberów, tiktokerów. Przy złej woli użytkowników zgłaszających treści może pod nią podpadać bardzo wiele przekazów. Platformy obawiające się skutków reputacyjnych także mogą znaleźć się pod presją usuwania takich treści na zapas - tłumaczy ekspert w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Regulacje nie mogą mieć efektu mrożącego
- Dobrze by było, gdyby działania PKW i Parlamentu Europejskiego nie miały efektu mrożącego dla użytkowników, influencerów, platform społecznościowych i marek. Moim zdaniem rozwiązaniem jest transparentność reklamy politycznej. Po stronie różnych mediów społecznościowych są już samoregulacje, które w pewnej mierze działają, a teraz zostaną skodyfikowane - komentuje dla Wirtualnemedia.pl Jakub Szymik.
Zdaniem naszego rozmówcy, dyskursu politycznego w sieci nie da się uregulować - to zadanie niemożliwe zarówno dla instytucji państwa, jak i właścicieli mediów społecznościowych.
- Unikałbym jednej rzeczy - oddawania zbyt dużych obowiązków platformom cyfrowym - dodaje jednak Jakub Szymik. - W tradycyjnej kampanii wyborczej jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że to sąd rozstrzyga kwestie sporne. Dawanie większej władzy systemom moderacji jest problematyczne i dla samych platform, i dla obywateli - uważa specjalista.
Dołącz do dyskusji: Państwowa Komisja Wyborcza przyjrzy się agitacji w social mediach poza kontami polityków i partii