Paweł Trochimiuk
Na pytania odpowiada Paweł Trochimiuk, prezes agencji Partner of Promotion i Związku Firm Public Relations.
Robert Stępowski: Od kogo przyjąłby Pan ofertę
współpracy: od premiera Donalda Tuska, czy prezydenta Lecha
Kaczyńskiego?
Paweł Trochimiuk, prezes agencji Partner of Promotion i
ZFPR: Środowisko, klienci oraz ja sam uważam się za
eksperta. Jako ekspert nie mogę powiedzieć, że kogoś bym nie
obsługiwał, bo jest grupa ludzi, którym się ta działalność nie
podoba. Uważam, że usługi ekspertów z zakresu komunikacji oraz
agencji wspierających komunikację klienta z otoczeniem, są bardzo
bliskie obsługi doradczej czy prawnej i ani jednej, ani drugiej
nikomu nie można odmówić. Pozostaje jedynie pytanie o granice
etyczne. Sam ze względów moralnych i etycznych już kilkakrotnie
zrezygnowałem z dużych kontraktów. Ani rząd, ani prezydent w moim
rozumieniu tej granicy nie naruszają.
Czyli podjąłby się Pan obsługi zarówno premiera jak i
prezydenta?
Zdecydowanie tak.
Jakie błędy w zakresie komunikacji, Pana zdaniem,
popełnił rząd?
Rząd i prezydent popełnili błędy. Podstawowy błąd rządu to pycha.
Postawiono komunikację przed rządzeniem.
Czyli zarzuty mediów i opozycji, że rząd uprawia PR, a
nie realizuje programu, są prawdziwe?
To co robi rząd nie jest PR-em. Naszym podstawowym problemem jest
to, że my wszyscy mówimy o PR rządu. Tak naprawdę rząd tylko w
niewielkim stopniu uprawia PR, ale za to w ogromnym stopniu uprawia
propagandę. Czemu? Bo PR nie ma nic wspólnego z kłamstwem, a
komunikowanie działań, które nie mają miejsca są propagandą.
W ogóle w polityce jest zbyt dużo chęci, a zbyt mało efektów.
Wszyscy chętnie mówią o tym co chcieliby zrobić i na tym mówieniu
zazwyczaj się kończy.
Co Pan myśli o niektórych dość "sprytnych" posunięciach
Platformy Obywatelskiej? Jakiś czas temu wybuch skandal, poseł
Janusz Palikot został odsunięty w cień, przestał nawet być
przewodniczącym komisji "Przyjazne państwo", a niedawno powrócił "z
wygnania" i jest teraz jedną z czołowych postaci tego
ugrupowania.
Znam dwa nurty dotyczące oceny roli posła Palikota w PO. Jeden mówi
o tym, że Janusz Palikot jest wyłącznie sprawnym narzędziem w
pewnej grze komunikacyjnej będącej często świetną zasłoną dla
innych naprawdę ważnych tematów. Drugi zaś głosi, że Palikot wymyka
się spod wszelkiej kontroli PO i dba przede wszystkim o
komunikowanie samego siebie mając w tym "głębszy" plan. Jako
ekspert skłaniam się ku tej pierwszej teorii, ale coraz częściej
mam wrażenie, że na całokształt składa się miks tych dwóch
możliwości dotyczących działań i roli Janusza Palikota w Platformie
Obywatelskiej.
Kto ma lepszy PR: PO z premierem Tuskiem, czy sam poseł
Palikot?
Dokonując takiego szybkiego bilansu, wydaje się, że lepiej wypada
poseł Janusz Palikot.
Czyli jego działania wcale takimi przypadkowymi nie
są?
On jest po prostu sprytniejszy. A jego podstawową
zaletą jest brak ogromnego bagażu, który posiada rząd - on nie musi
rządzić.
Zostawiając PR rządu przejdźmy do sytuacji branży w 2009
roku. Kiedy rok temu wchodziliśmy w okres kryzysu, większość
ekspertów twierdziło, że PR kryzys nie dotknie, bo właśnie teraz
wszystkim będzie zależało na dobrej komunikacji. Tak jest w
istocie?
Byłoby nieprawdą gdybym powiedział, że
kryzys nie dotknął naszej branży. Oczywiście są indywidualne
przypadki, gdzie spadki przychodów są bardzo duże, ale są i takie,
gdzie są one praktycznie niewidoczne. Nie znam firmy, której
managerowie powiedzieliby, że mimo kryzysu świetnie im się powodzi.
Jeśli ktoś w przyszłym roku wykaże 20-30 proc wzrost w stosunku do
2008 roku, to nie dlatego, że kryzys go nie dotknął, ale dlatego,
że albo dopiero rozpoczął biznes, albo dotychczas miał bardzo
poważne i niewykorzystane pokłady zarządcze lub handlowe, które
zostały wykorzystane dopiero w 2009 roku.
Mimo to dla sporej części agencji utrzymanie przychodów z 2008 roku
będzie sukcesem.
Jak sytuacja wygląda na przykładzie Pana agencji? Rok
uda się zamknąć wzrostami?
W tej chwili jest to wróżenie z fusów. Zamykamy październik i nie
do końca wiemy, co się w ciągu tych dwóch miesięcy wydarzy. Mogę
powiedzieć, że choć we wrześniu miałem 30 proc spadki, to w
październiku udało mi się wyrównać, a zamówienia wskazują, że
tendencja jest bardzo pozytywna i może uda mi się zamknąć rok na
"plusie".
Czy w PR było podobnie jak w reklamie, że wielu
zarządzających firmami postanowiono obciąć tego typu wydatki, bo
odbyło się to bez doraźnej szkody na funkcjonowaniu
firmy?
Niestety komunikacja, a więc najbardziej strategiczna część
zarządzania podmiotem gospodarczym, jest nadal traktowana na równi
z reklamą. Przez krótki czas możemy zrezygnować z reklamy bez
negatywnego wpływu na sprzedaż, choć trzeba mieć świadomość, że
odbudowanie wolumenu sprzedaży będzie nas później trochę więcej
kosztować.
Inaczej jest w przypadku komunikacji, gdyż to od niej zależy
funkcjonowanie przedsiębiorstwa w otoczeniu. Szczególnie mówię
tutaj o PR korporacyjnym. Jeśli dziś uznamy, ze nie stać nas na
miesięczny wydatek kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy złotych i
wrócimy do tego za rok, to za rok będziemy już zupełnie w innej
rzeczywistości. Niektórzy klienci niestety dotychczas nie potrafili
tego zrozumieć. W przypadku PR produktowego jestem wstanie zgodzić
się, że stoi on na tyle blisko reklamy, iż można zminimalizować
wydatki na ten cel, oby tylko w krótkim czasie. W przypadku PR
korporacyjnego tak się nie powinno robić, komunikacja musi być
stała.
Mówimy tu ogólnie o rynku, czy tylko o tych mniejszych,
lokalnych klientach?
Mówię generalnie o rynku. Tego typu zachowania zdarzają się również
w korporacjach i to jest dla mnie najdziwniejsze, bo wydawać by się
mogło, że korporacje wypracowały już takie schematy i procedury,
które nie powinny pozwalać na tego typu, fundamentalne błędy.
Niestety popełniło je kilkadziesiąt procent dużych korporacji. Moja
firma z powodu kryzysu straciła dwóch klientów. Z mojego punktu
widzenia jest to jednak zaledwie 6,5 proc. Udało mi się w tym samym
okresie zdobyć czterech nowych, więc odnotowałem wzrost jeśli
chodzi o liczbę klientów, ale mam spadek biorąc pod uwagę obrót na
każdym z nich. Nowi klienci pojawiają się także w innych firmach
zrzeszonych z Związku Firm Public Relations co świadczy o tym, że
nie tyle mamy kryzys w branży ile dotykają nas i naszych klientów
skutki kryzysu ekonomicznego.
Czas kryzysu jest dobrym okresem na start nowych firm w
branży PR, czy wręcz odwrotnie?
Jest to fatalny czas na uruchamianie własnej agencji. Oczywiście
powszechnie uważa się, że jest inaczej, że właśnie w takich
okresach klienci szukają tańszych obsługi. Nic bardziej mylnego.
Stawki jakie uzyskuje się w takich sytuacjach są szkodliwe dla
wszystkich. Nowa agencja pracuje zazwyczaj za zaledwie zwrot
kosztów (oby!) klient ma serwis taki jak wynagrodzenie jakie płaci
a doświadczenie zdobywa się zazwyczaj na jego koszt.
Kryzys to taki czas kiedy komunikacja powinna stać na najwyższym
poziomie a więc solidność i doświadczenie a nie niska cena i
obietnice.
Powstają teraz nowe agencje?
Oczywiście, że tak i to dużo. Ale to jest właśnie przejaw kryzysu.
Ludzie nie mogą znaleźć satysfakcjonującej ich pracy, lub pracując
w poszczególnych organizacjach zauważyli spowolnienie rozwoju a
nawet spadki. Boją się zwolnień więc "uciekają" i postanawiają
stworzyć własną agencję - najczęściej z dużą szkodą dla rynku.
Dumpingują ceny, psują rynek i klientów, a sami nic nie zyskują,
gdyż niekiedy mają nawet problem z zarobieniem na własne
wynagrodzenie, nie mówiąc o stałych kosztach związanych z
prowadzeniem działalności gospodarczej. Wielu klientów źle
obsłużonych zraża się do branży i później odbudowanie zaufania u
takiego klienta jest naprawdę trudne.
Czy w związku z tym, że niektóre agencje musiał dokonać
redukcji etatów, na rynku pojawili się specjaliści, można ich teraz
pozyskać na korzystniejszych warunkach?
Ze zdziwieniem stwierdzam że nie. Dynamiczny rozwój tego rynku w
latach 2006-2008 spowodował znaczny wzrost wynagrodzeń w tym
sektorze. Średnio o 25-30 proc. Kryzys nie zmienił tej sytuacji.
Choć na rynku pojawiły się "tabuny" różnej jakości specjalistów,
nie oznacza to, że obniżyły się stawki. Nadal ludzie, którzy
szukają pracy, oczekują stawek z dobrego 2007/2008 roku. Jedyną
grupą elastycznie reagującą na zagęszczenie rynku poszukujących
pracy są świeżo upieczeni absolwenci szkół wyższych.
Kryzysowa sytuacja mimo wszystko powoli się stabilizuje,
kiedy wrócimy do wzrostów z 2007 i 2008 roku?
Blokada większości budżetów na marketing i PR miała przede
wszystkim charakter prewencyjny. Mija nam powoli "kryzys umysłów".
Wydaje się, że sytuacja już się stabilizuje co widzę chociażby po
przychodach kilku większych agencji, ale na wzrosty takie jak
sprzed kryzysu poczekamy co najmniej rok.
Dołącz do dyskusji: Paweł Trochimiuk