Były oszustwa na wnuczka. Teraz na Facebooku "można się naciąć na tani węgiel"
Na Facebooku rośnie liczba grup zrzeszających ludzi, którzy próbują kupić węgiel w sklepach internetowych Polskiej Grupy Górniczej czy Tauronu, albo telefonicznie w spółce Węglokoks, co wcale nie jest takie proste. Przybywa w nich masowo ogłoszeń i postów, których autorzy na różne sposoby - mamiąc zazwyczaj niską ceną - próbują oszukać potencjalnych kupujących, głównie poprzez pobieranie zaliczek, wpłaty za transport czy płatności blikiem. - Facebook bazuje na bezpośredniej interakcji pomiędzy kupującym i sprzedającym czyli przyjmuje wygodną pozycję bycia jedynie platformą, miejscem spotkania obu stron, umywając ręce od nieuczciwych ofert, jak i oszustw kupujących - komentuje Anka Robotycka, CEO F11 Agency.
W ostatnich tygodniach na Facebooku powstało kilka różnych grup, na których ich użytkownicy wymieniają się informacjami, poradami czy komentarzami na temat możliwości i sposobów zakupu węgla w sklepie internetowym Polskiej Grupy Górniczej (np. Sklep PGG Jak kupić węgiel Porady Pomoc; "Węgiel PGG i nie tylko. Talony Transport").
W czwartek na kilku tych grupach ludzie przekazywali sobie zamieszczone rankiem ogłoszenie, którego autor chciał odsprzedać zakupiony omyłkowo w sklepie PGG węgiel. Twierdził, że kupił go niepotrzebnie, bo w tym samym czasie zakupu dokonał również inny członek jego rodziny. Chciał odsprzedać zakupiony węgiel za kwotę, którą wyliczono w PGG, czyli ok. 3,5 tys. zł.
Niektórzy z internautów wykazali zainteresowanie prosząc w komentarzach o kontakt w wiadomości prywatnej. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że średnia cena węgla w sklepie internetowym PGG to niecałe 1 tys. zł za tonę, co jest niezwykle atrakcyjną stawką przy cenach rynkowych na poziomie 3 tys. zł i więcej.
Bardziej wnikliwi użytkownicy od razu dopatrzyli się oszustwa. Wskazywały na to m.in. inna czcionka w dacie zamówienia, ilość zakupionego rzekomo węgla (3 tony) - w PGG można kupić albo 2 tony ekogroszku workowanego albo 5 ton węgla luzem.
Uwagę zwróciła również data zakupionego węgla – na ogłoszeniu widniała data 3 sierpnia, a więc środa – tymczasem sklep PGG sprzedaje węgiel tylko we wtorki i w środy.
Ogłoszenia z tanim węglem na FB niczym grzyby po deszczu
To jedno z najświeższych takich ogłoszeń. W ostatnich tygodniach prób wyłudzeń czy oszukania ludzi przy zakupie węgla było dużo więcej. Bywały dni, że na „grupach węglowych” co kilka godzin pojawiały się oferty w stylu: „sprzedam ekogroszek – 990 zł tona”, „mam do sprzedania węgiel z polskich kopalni – cena 1250 zł, więcej na priv”.
Bardzo dużo ludzi dawało się na te ogłoszenia nabierać, bo cała masa użytkowników tych grup prosiła w komentarzach o więcej informacji, a wielu składało w nich również zamówienia.
Wystarczyło jednak przyjrzeć się takim postom, by zorientować się, że są dalekie od prawdy, a ich autorzy ewidentnie próbują naciągnąć naiwnych, borykających się z zakupem węgla ludzi, których kusiła przede wszystkim bardzo niska cena.
Autorami tych postów były osoby, które dopiero co założyły profile na Facebooku – nie mające żadnych innych wpisów, postów, żadnej historii. W niektórych przypadkach podejrzenie powinno budzić już samo nazwisko autora postu (np. Majusia, Zosia Es-sa).
Po wymianie korespondencji z kilkoma autorami takich postów okazywało się, że np. trzeba zapłacić zaliczkę w kwocie np. 500-1000 zł, najlepiej już – teraz, blikiem, a zamówiony węgiel zostanie dostarczony w ciągu 30 dni.
Gdy padało pytanie o lokalizację miejsca, w którym można obejrzeć ten węgiel, albo prośba o potwierdzenie wiarygodności, o kopie pozwolenia na sprzedaż węgla i status Pośredniczącego Podmiotu Węglowego – kontakt się urywał. Niejednokrotnie po serii takich pytań bądź uwag w moim kierunku dosłownie „leciała” cała seria inwektyw różniej maści.
Okazuje się jednak, że całkiem sporo ludzi na takie wpisy daje się nabierać, bo niektórzy z nich przestrzegają na „węglowych grupach” przed konkretnymi osobami i przyznają, że np. wpłaciły zaliczki a węgla nie otrzymały.
Facebook interweniuje - fałszywe posty zaczęły znikać
Gdy liczba tego rodzaju postów z próbą „wyłudzeń” czy oszustw zaczęła się zwiększać, redakcja Wirtualnemedia.pl zwróciła się z prośbą o komentarz do polskiego oddziału Facebooka.
Meta, właściciel FB poprosił nas o konkretne przykłady, linki, screeny, zdjęcia, kopie korespondencji. Większość linków była już nieaktywna (zostały prawdopodobnie skasowane po tym, jak inni użytkownicy w komentarzach pisali, że autorzy postów próbują wyłudzać pieniądze niby to na poczet kosztów transportów lub ewentualnego zamówienia).
Po kilku dniach od naszej korespondencji z biurem prasowym FB posty podobnej treści bardzo szybko były usuwane – prawdopodobnie przez administratorów FB. Skarżyli się na to moderatorzy niektórych grup założonych pod kątem wymiany informacji na temat zakupu węgla – tworzyli nowe grupy, bo niektóre były usuwane.
- Fałszywe konta i oszustwa naruszają nasze zasady, dlatego, kiedy tylko się o nich dowiadujemy, od razu je usuwamy. Nie zezwalamy również na istnienie grup lub stron naruszających Zasady handlowe na platformach, które zabraniają m.in. sprzedaży substancji i produktów łatwopalnych. Kiedy dowiadujemy się o naruszeniach, usuwamy takie grupy bądź strony, jak to miało miejsce w tym przypadku. Chcemy, aby Facebook był bezpieczną i wartościową platformą dla użytkowników, a wprowadzające w błąd strony, które próbują oszukać ludzi, zmniejszają zaufanie do naszych usług. Z tego względu skupiliśmy dużą uwagę na rozwiązaniu tych problemów. Przyjęliśmy podejście uwzględniające trzy elementy, które obejmuje dokładniejszą analizę, skuteczniejsze egzekwowanie zasad i reagowanie na działania organów ścigania. Zachęcamy również użytkowników do zgłaszania tego typu zachowań. Można to zrobić poprzez kliknięcie w trzy kropki w prawym górnym rogu profilu, grupy lub ogłoszenia – przekazało biuro prasowe Meta (właściciel Facebooka) w odpowiedzi na prośbę o komentarz ze strony Wirtualnemedia.pl.
Władze Facebooka przy wielu różnych okazjach zapewniają, że dbają o bezpieczeństwo swoich użytkowników, robią wszystko by chronić m.in. przed fake newsami itd. Zapewniają też, że na bieżąco usuwają fałszywe konta i pilnują, by takie konta na platformie nie był tworzone.
Facebook umywa ręce od nieuczciwych ofert
Opisane przez nas przykłady wskazują jednak, że teoria FB jest daleka od praktyki, a ta platforma social media stała się doskonałym miejscem, w którym – wykorzystując określoną sytuację (w tym przypadku problemy z dostępnością węgla na rynku, wysokie jego ceny itd.) - niektóre osoby próbują wyłudzać pieniądze poprzez bardziej lub mniej celowe wprowadzanie w błąd.
- Facebook bazuje na bezpośredniej interakcji pomiędzy kupującym i sprzedającym czyli przyjmuje wygodną pozycję bycia jedynie platformą, miejscem spotkania obu stron, umywając ręce od nieuczciwych ofert, jak i oszustw kupujących. Wystarczy spojrzeć na kilka wyimków z regulaminu typu „zastrzegamy sobie prawo do odrzucenia, zaakceptowania lub usunięcia każdego ogłoszenia z dowolnego powodu według naszego wyłącznego uznania" – komentuje dla Wirtualnemedia.pl Anka Robotycka, CEO F11 Agency.
Ekspertka zwraca uwagę na fakt „śmiesznie niskich wymagań, by w oczach FB stać się wiarygodnym sprzedawcą” : („sprzedawca musi otrzymać co najmniej 4 oceny równe lub wyższe niż 4/5 gwiazdek w ciągu ostatnich 30 dni").
Zdaniem Anki Robotyckiej te kuriozalnie minimalne wymagają powodują, że kilka fejkowych kont zbuduje oszukańczą wiarygodność fałszywemu sprzedawcy. Wszelkie roszczenia związane z zakupami FB rozstrzyga na zasadzie „decyzje podejmujemy według własnego wyłącznego uznania.".
- Patrząc na ironicznie mówiąc jakość i solidność ochrony transakcji, ofert na FB, aż się dziwię, że oszustw „na węgiel" jest tak niewiele lub raczej iż nie są jeszcze tak nagłaśniane – zauważa ekspertka.
Dlaczego dajemy się nabierać na tego typu oferty? - Bo wcześniej tysiące ludzi klikały w łańcuszki obiecujące im darmowego iPhone'a za lajka, a jeszcze wcześniej zabrakło w polskich szkołach czegoś takiego jak edukacja finansowa. Jednym słowem, w swojej masie jesteśmy idealnymi ofiarami wyłudzaczy. Przecież dziś można zwalić wszystko na logistykę (np. "węgiel dotrze jak nie dziś to jutro lub pojutrze, popojutrze), co tylko ułatwia cały proceder. Nie jestem psychologiem, ale z pewnością nie ignorowałabym faktu, że trudniej do oszustwa przyznać się na platformie, gdzie jest większość znajomych lub też fakt, iż nie mamy genu społecznego ostrzegania się przed niebezpieczeństwem (jeśli już to częściej pewnie odczuwamy zadrę typu "niech inni się też natną; co ja będę dbał o innych") – dodaje Anka Robotycka.
Żeby uniknąć oszustów i oszustw, platforma musi być w pełni moderowana
Leszek Tasiemski, VP of Products w WithSecure podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że żadna platforma social media (czy jakakolwiek inna, jak tablica ogłoszeń w osiedlowym supermarkecie) nie jest w stanie w pełni zabezpieczyć się przed socjotechnikami, naciągaczami, jeżeli nie jest w pełni moderowana.
- Przez moderację rozumiemy weryfikację przez administratora każdego wpisu zanim zostanie opublikowany. Chociaż nawet w takim przypadku istnieje ryzyko, że oszust zdoła opublikować swój post. W praktyce pełne sprawdzenie oznaczałoby przecież dokonanie próbnej transakcji, co jest w praktyce niewykonalne. Nawet gdyby przyjąć tak ekstremalne podejście, to przecież oszust może rzetelnie wykonać usługę dla moderatora i rozpocząć naciąganie dopiero po szerszym rozpowszechnieniu treści – wskazuje Leszek Tasiemski.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że największe platformy społecznościowe starają się wyłapywać i flagować bądź usuwać treści niezgodne z przyjętą przez nich polityką. Konta publikujące nielegalne bądź niezgodne treści (np. nawołujące do przemocy) mogą być blokowane, posty pokazujące np. nagość mogą być usuwane. Część tych akcji jest wykonywana automatycznie, co czasem prowadzi do pomyłek.
- Niektóre platformy zatrudniają "fact checkerów". Są oni jednak w stanie przeglądać tylko treści publikowane przez najbardziej prominentne konta, takie jak organizacje, osoby publiczne czy outlety mediowe. Niemożliwe jest przeglądanie i weryfikowanie każdego wpisu czy komentarza, na każdym profilu czy grupie. Dodatkowo problematyczne mogą być kwestie językowe – jeżeli wpisy są po polsku, musiałby je sprawdzać zespół polskich moderatorów – dodaje.
Ekspert podkreśla, że ważna jest też kwestia widoczności i naruszania prywatności. O ile administrator platformy ma dostęp do wszystkich treści, które są publikowane, wiadomości przesyłane komunikatorami, również Facebook Messenger'em, mogą być szyfrowane tzw. metodą end-to-end. W praktyce oznacza to, że jedynie strony komunikacji są w stanie odszyfrować jej zawartość i nawet Facebook nie ma możliwości odczytania tych wiadomości.
Dołącz do dyskusji: Były oszustwa na wnuczka. Teraz na Facebooku "można się naciąć na tani węgiel"