Eksperci: Wyciek maili Michała Dworczyka to sytuacja trudna do obrony, na razie nie jest serialem dla mediów
Kilka dni temu szef kancelarii premiera Michał Dworczyk poinformował o ataku hakerskim na jego prywatną skrzynkę mailową, którą - jak się okazało - wykorzystywał w celach służbowych. Niedługo potem zaczęły pojawiać się w sieci liczne dokumenty, m.in. korespondencja z premierem Morawieckim. - Jeśli nie jest to pojedynczy przypadek, to mamy do czynienia z arogancją i bezmyślnością systemową administracji państwowej - uważa Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR. Zdaniem ekspertów sytuacja z ujawnieniem korespondencji mailowej ze skrzynki ministra jest trudna do obrony i wytłumaczenia.
Tydzień temu szef kancelarii premiera Michał Dworczyk przekazał, że doszło do ataku hakerskiego na jego skrzynkę mailową. Na Twitterze napisał: "Pragnę podkreślić, że w skrzynce mailowej będącej przedmiotem ataku hakerskiego nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny, lub ściśle tajny. Informuję również, że oświadczenie, które zostało opublikowane w mediach społecznościowych na koncie mojej żony, jest sfabrykowane i zawiera nieprawdziwe treści".
Szef kancelarii premiera podkreślił, że o sprawie "poinformowane zostały stosowane służby państwowe". Zdaniem Dworczyka, celem ataku może być dezinformacja. "Zważywszy na to, że informacje zostały opublikowane w rosyjskim serwisie społecznościowym Telegram oraz fakt, że przez 11 lat miałem zakaz wjazdu na teren Rosji i Białorusi jako osoba aktywnie wspierająca przemiany demokratyczne na terenie byłego ZSRR, traktuję ten atak jako jeden z elementów szeroko zakrojonych działań dezinformacyjnych zawierających sfałszowane i zmanipulowane informacje" - pisze w oświadczeniu Michał Dworczyk.
Konto mailowe Dworczyka w Wirtualnej Polsce
Szybko okazało się, że Michał Dworczyk korzystał ze skrzynki mailowej na portalu Wirtualna Polska. Premier Mateusz Morawiecki we wtore był pytany o tę sprawę podczas briefingu w Węgrowie w woj. mazowieckim. Jak powiedział, wiele wskazuje na to, że był to atak hakerski skierowany ze wschodu.
"To lekcja, to nauczka, którą cała polska klasa polityczna powinna wziąć sobie do serca i popatrzeć na to, co, kto w jaki sposób używa i jakie są zabezpieczenia" - zaznaczył premier. Zdaniem Morawieckiego jest to "nowe oblicze współczesnej wojny". "W dzisiejszych czasach mamy do czynienia z atakami różnego rodzaju: atakami hybrydowymi, cyfrowymi" - wskazał.
Szef rządu dodał, że doszło do przejęcia szeregu skrzynek mailowych założonych na portalu Wirtualna Polska. "To jest sytuacja bardzo niedobra i mam nadzieję, że skłoni wszystkich obywateli do tego, aby bardzo skrupulatnie dbali o przestrzeganie higieny zasad bezpieczeństwa w sieci" - powiedział Morawiecki.
W wydanym szybko oświadczeniu Wirtualna Polska zapewniła, że jej systemy pocztowe „są całkowicie bezpieczne, a informacje czy insynuacje jakoby miało dojść do włamania na konta WP są całkowicie nieprawdziwe”. - Wejście na konto ministra Michała Dworczyka i co za tym idzie uzyskanie dostępu do jego emaili nastąpiło na skutek podania poprawnego loginu i hasła. Niestety oznacza to, że prawdopodobnie ktoś trzeci wszedł w posiadanie tego hasła - napisała firma. - Premier Mateusz Morawiecki mówił dziś o potrzebie uwierzytelniania dwuskładnikowego. Chcemy jasno i wyraźnie zaznaczyć, że taki system uwierzytelnienia funkcjonuje w poczcie WP od dawna. Przykro nam to stwierdzić, ale minister Michał Dworczyk w momencie tego zdarzenia nie korzystał z takiego systemu - zaznaczyła.
Arogancja i bezmyślność Dworczyka
Od kilku dni w rosyjskim komunikatorze Telegram ujawniane są screeny maili mających pochodzić z przejętej skrzynki mailowej Dworczyka, m.in. korespondencja z Mateuszem Morawieckim. Najpierw opublikowano dokument o tytule "Materiał informacyjny nt. finansowania mediów polonijnych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych", noszący datę 4 grudnia 2020 roku. Ten ujawniony trzy dni później dotyczył tajnej rządowej łączności.
Zdaniem Piotra Czarnowskiego, prezesa agencji First PR używanie prywatnej skrzynki do komunikacji służbowej przez członka rządu to dowód arogancji („bo mogę i co mi zrobicie”) i bezmyślności (co do skutków).
- Jeśli, jak słyszymy nie jest to pojedynczy przypadek, to mamy do czynienia z arogancją i bezmyślnością systemową administracji państwowej. Ta sprawa ma jednak także kilka innych wątków, w tym zagmatwaną i niespójną komunikację ministra Dworczyka, brak komunikacji premiera Morawieckiego i rządu, poza oskarżaniem Rosjan, to, że okazuje się, że nie było włamania, bo ktokolwiek to zrobił posłużył się prawidłowym loginem i hasłem, co stawia wszystko w innym, dyletanckim świetle. Na szczęście Polska nie jest politycznie ani ekonomicznie w centrum zainteresowania świata, bo gdyby do tego wzięli się fachowcy to wyciekałyby wszystkie informacje - komentuje Piotr Czarnowski.
Dodaje, że jest też interesujący kontekst - to wszystko dzieje się w państwie, w którym ponad 40 różnych służb ma prawo stałej, totalnej i niekontrolowanej inwigilacji obywateli, które dysponuje najnowocześniejszymi, najbardziej wymyślnymi i najdroższymi narzędziami do tego (np. Pegasus).
- A jednak wykazuje pełną nieudolność jeśli chodzi o zabezpieczenie własnego systemu. Jest jednak także pozytywny wątek - dowiadujemy się w ten sposób o sprawach, które powinny być od początku jawne, ale jak wszystko ostatnio są utajniane przed opinią publiczną - zwraca uwagę nasz rozmówca.
Nikt się tym nie przejmuje?
- Jeśli politycy w rządzie korzystają ze skrzynek prywatnych to należy założyć, że służby innych państw mają do nich dostęp. Jak widać na przykładzie ministra Dworczyka problem z wyciekiem danych jest: po pierwsze realny, po drugie łatwy do przewidzenia, a po trzecie nikt tym się nie przejmuje. Narracja opozycji podkreślającej, że po 6 latach rządów PiS-u państwo wciąż jest z dykty byłaby dobrym kierunkiem. Naruszony został przecież jeden z filarów rządów Zjednoczonej Prawicy - służby, które mają strzec bezpieczeństwa Polski, a nie potrafią zabezpieczyć korespondencji członka rządu - zaznacza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Michał Raszka, członek zarządu w agencji public relations Grupa PRC Holding, wykładowca w Wyższej Szkole Bankowej w Chorzowie.
Nasz rozmówca uważa, że temat jednak w Polsce ma ograniczony potencjał sensacyjności. - Ot, komuś wyciekły maile, nic wielkiego. To jednak nie USA, gdzie wyciek maili z prywatnej skrzynki Hillary Clinton skutecznie wpłynął na wynik wyborów prezydenckich w 2016 roku. Tyle że Amerykanie byli tematem bardziej zainteresowani, ponadto preparowane przez jej przeciwników maile (prawdopodobnie także przez rosyjski wywiad) miały duże zasięgi w mediach, zwłaszcza społecznościowych. Dość wspomnieć absurdalny fake news o tym, że Hillary Clinton stała na czele gangu pedofilów z siedzibą w jednej z pizzerii w Waszyngtonie. Temat skończył się jednak dramatycznie - wtargnięciem uzbrojonego wyborcy Trumpa do tejże pizzerii w celu uwolnienia dzieci - przypomina Michał Raszka.
Jego zdaniem większe zainteresowanie opinii publicznej wzbudziłyby bardziej sensacyjne treści. Wtedy można oczekiwać medialnego serialu.
- I tu jest podstawowa niewiadoma, a zarazem wyzwanie dla rządu. Jeśli byłyby tam podobnie pikantne szczegóły, jak te na taśmach z afery podsłuchowej, które zatopiły rząd PO, zrobiłoby się ciekawie - w sam raz na letni sezon ogórkowy w mediach. W tej chwili jednak sensacji brak, więc i reakcja premiera będzie zachowawcza. Tym bardziej, że jest wiele tematów, które przykrywają sprawę maili Dworczyka, m.in.: Euro, Polski Ład, ruchy na linii Kaczyński - Gowin - Kukiz, wybór Rzecznika Praw Obywatelskich - wskazuje Michał Raszka.
Trudne do obrony i wytłumaczenia, konieczne przeprosiny
Według dr hab. Moniki Kaczmarek-Śliwińskiej z Uniwersytetu Warszawskiego, doradcy i trenera w obszarze budowy wizerunku, relacji z mediami i zarządzania sytuacjami kryzysowymi, sytuacja z ujawnieniem korespondencji mailowej ze skrzynki ministra jest trudna do obrony i wytłumaczenia i w zasadzie najlepiej wyglądałoby zadośćuczynienie w standardzie nieznanym polskim politykom: przeprosiny i podanie się do dyspozycji premiera.
- Raczej się to nie stanie, więc politycy z otoczenia Dworczyka próbują racjonalizować fakty. Najpierw była próba bagatelizowania problemu poprzez wskazywanie, że to konto prywatne, a dokumenty były bez klauzuli tajności. Gdy jednak media zaczynają opisywać treści dokumentów widać, że korespondencja dotyczyła kwestii bardzo istotnych. Dlatego próbuje się pokazywać problem ministra Dworczyka w szerokiej perspektywie w stylu „to dotyczy wszystkich polityków”. Oczywiście w tym momencie ekipie rządowej bardzo na rękę byłby wyciek kolejnych maili, ale z kont polityków opozycyjnych. Wówczas teza „problem wszystkich” miałaby szansę uwiarygodnić się - zwraca uwagę Monika Kaczmarek-Śliwińska.
Zaznacza przy tym, że widać także stosowanie jednego z narzędzi manipulacyjnych - metodę fenomenu. Zakłada ona, że uwaga odbiorców może być odwrócona od ważniejszych zagadnień poprzez przedstawianie w mediach zagadnienia, które będzie z dużym naciskiem przedstawiane jako problem kluczowy.
- Tak też jest w obecnej sytuacji - problem z atakiem hakerskim na prywatną skrzynkę ministra Dworczyka przedstawiany jest jako kluczowy, aby odsunąć uwagę odbiorców od ważniejszego tematu - treści zawartych w mailach, sposobach zarządzania państwem, planowanych akcji pacyfikacji październikowych protestów itp. - podkreśla nasza rozmówczyni.
Ten kryzys może być szansą
Prof. Dariusz Tworzydło z Uniwersytetu Warszawskiego zwraca uwagę, że prawie każdy kryzys wizerunkowy może przynieść szereg zagrożeń, ale może być również szansą - jeśli będzie poprawnie komunikowany. Dodaje, że ciężko mówić w takiej sytuacji o ewentualnym sukcesie, bo to słowo na wyrost, ale szansa jest słowem właściwym.
- Wszystko zależy od podejmowanych przez rządzących dalszych decyzji i działań. Faktem jest, że mamy z jednej strony niefrasobliwość w posługiwaniu się prywatnym mailem, z drugiej jednak strony jesteśmy świadkami działań zewnętrznych zmierzających między innymi do dezinformacji. Z mojej perspektywy, ostateczny efekt wizerunkowy działań rządu będzie uzależniony od tego, w jakim stopniu uda się rządzącym utrzymać komunikację wskazującą na przyczyny i źródła tego cyberataku. Myślę również, że rząd powinien w jeszcze większym stopniu pokazywać, że tego typu ataki są prowadzone niemal we wszystkich krajach, przy jednoczesnym prezentowaniu komunikatów pokazujących, iż prowadzone są działania zabezpieczające. Warto przy tym wskazać, że jeżeli wyciekną maile osób reprezentujących opozycyjne partie polityczne, wówczas może się okazać, że temat będzie miał zdecydowanie szerszy wymiar - zaznacza prof. Dariusz Tworzydło.
Niejawne posiedzenie Sejmu o cyberatakach
Podczas środowych tajnych obrad Sejmu przedstawiona została informacja rządu dotycząca cyberataków na Polskę. O zwołanie takiego posiedzenia zwrócił się premier Mateusz Morawiecki
- Przedstawiliśmy kompleksową informację, każdy zainteresowany mógł się dowiedzieć wszystkiego, co możemy na tym etapie powiedzieć - podkreślił sekretarz stanu w KPRM ds. informatyzacji i pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa Janusz Cieszyński po zakończeniu tajnego posiedzenia Sejmu.
Po zakończeniu posiedzenia Cieszyński zapewnił, że rząd przedstawił "kompleksową informację". "To, że część sali zbyła ją śmiechem i kpinami, to już niech każdy sobie oceni, jak do tego podejść" - zaznaczył. Ocenił, że "to jest zawsze wilcze prawo opozycji, żeby takie nawet najbardziej krytyczne oceny formułować".
Pytany, jak ocenia zabezpieczenia cyberprzestrzeni w kancelarii premiera, Cieszyński wskazał, że "za te sprawy odpowiadają eksperci i żadne poważne państwo nie mówi o tym, w jaki sposób zabezpiecza swoje systemy". "Nie będziemy mówili o szczegółach, w jaki sposób są zabezpieczone polskie instytucje. To jest wiedza, która mogłaby być wykorzystana przez wrogie siły, przez hakerów, osoby, które Polsce dobrze nie życzą" - podkreślił.
Cieszyński był także pytany, jak ocenia używanie prywatnych skrzynek mejlowych do celów służbowych. "Jeżeli chodzi o tę sprawę, to przede wszystkim odsyłam do oświadczenia pana ministra (Michała) Dworczyka. Jednoznacznie wskazał, że tam nie było żadnych niejawnych, tajnych informacji" - zaznaczył.
Dodał, że w środę wszystkim parlamentarzystom została udzielona kompleksowa informacja "także w zakresie tego, jak ta sytuacja wygląda poza granicami naszego państwa". "Myślę, że każdy, który był zainteresowany, mógł się dowiedzieć wszystkiego, co możemy na tym etapie powiedzieć" - dodał Cieszyński.
Rzecznik rządu: w najbliższych tygodniach będziemy przedmiotem ataku dezinformacyjnego
W najbliższych tygodniach będziemy jako cała Polska, jako klasa polityczna, bez względu na barwy polityczne, przedmiotem ataku dezinformacyjnego; służby podejmują działania i zidentyfikowały niektórych autorów działań dezinformacyjnych - zapewnił rzecznik rządu Piotr Müller po środowym posiedzeniu Sejmu.
Müller poinformował w rozmowie z dziennikarzami, że w środę rano odbyło się posiedzenie Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego w wąskim gronie, dotyczące "tych wszystkich działań, które były podejmowane w ostatnich tygodniach, w ostatnich miesiącach, które miały charakter zorganizowany".
"Właściwe służby podejmują działania, żeby zidentyfikować i zidentyfikowały niektórych autorów tych działań" - poinformował. Zaznaczył, że na obecnym etapie informacje w tej kwestii są objęte klauzulą niejawności.
Rzecznik rządu powiedział, że "w najbliższym czasie spotkamy się z szeroko zakrojonymi działaniami dezinformacyjnymi, które mieszają informacje prawdziwe z informacjami, które są całkowicie nieprawdziwe". "Już teraz do niektórych redakcji trafiają spreparowane informacje na temat poszczególnych polityków, które są nieprawdziwe, w całości zmanipulowane, wytworzone na nowo i nieprawdziwe" - stwierdził.
"Chciałbym serdecznie uczulić wszystkich dziennikarzy i całą opinię publiczną, że będziemy przez najbliższe tygodnie, a może przez dłuższy okres przedmiotem jako cała Polska, jako klasa polityczna od prawa do lewa, bez względu na barwy polityczne, przedmiotem bezprecedensowego ataku informacyjnego i dezinformacyjnego, w związku z tym również chciałem na to również uczulić opinię publiczną" - dodał Müller.
W trakcie briefingu rzecznik rządu był pytany o jeden z takich maili, w którym miał pojawić się pomysł użycia wojska podczas ubiegłorocznych protestów Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. "Nie było takiej propozycji i taka informacja jest nieprawdziwa" - zapewnił Müller.
"Zresztą to było faktem, nikt takich działań nie podjął. W związku z tym to jest właśnie przykład tego, że będą mieszane pewne informacje, które mają charakter nieprawdziwy, z informacjami, które są prawdziwe. Będą wrzucane w poszczególne konteksty, daty, zmieniane. To jest niestety cel tego podmiotu, tych mocodawców, którzy rozpoczęli te działania dezinformacyjne" - dodał.
Müller pytany był też, czy szef KPRM Michał Dworczyk zostaje na stanowisku. "Tak, zostaje na stanowisku". "Nie doszło do naruszenia przepisów prawa w zakresie informacji niejawnych i to od samego początku minister Dworczyk podkreśla w oświadczeniach" – powiedział .
Pytany o używanie przez osoby na najwyższych stanowiskach w rządzie prywatnych skrzynek do celów prywatnych, Müller zaznaczył, że żadna z informacji przesyłanych przy użyciu prywatnych adresów mailowych nie miała charakteru informacji niejawnych, wiążących się z pełnieniem oficjalnej funkcji.
Dodał, że jeśli korespondencja dotyczy działalności partyjnej, a nie urzędowej, "nie może być realizowana w ramach domeny gov.pl". Rzecznik rządu wskazał też na trzeci - prywatny - wymiar komunikacji w internecie.
Dołącz do dyskusji: Eksperci: Wyciek maili Michała Dworczyka to sytuacja trudna do obrony, na razie nie jest serialem dla mediów