Kuba Wątły: moje zwolnienie z Superstacji to decyzja polityczna
Należąca do grupy Polsat telewizja Superstacja, po 12 latach rozstała się z Kubą Wątłym. Dziennikarz ostatnio prowadził dwa programy: „Krzywe zwierciadło” i „Suma tygodnia”. Oba znikają z ramówki wraz z nim.
Według stacji jest to jedna z konsekwencji zmian jakie mają zajść w tej telewizji, czyli odejścia od polityki. Zdaniem Wątłego, jego zwolnienie jest efektem politycznej gry i ukłonem medialnego koncernu w kierunku partii rządzącej.
Teraz dziennikarz poświęci się założonej przez siebie Fundacji Obywatelskiej, która ma być operatorem niezależnego radia, które powstaje dzięki wpłatom za pośrednictwem serwisu Patronite i bezpośrednio na konta Fundacji.
Superstacja bez polityki
Jak wcześniej informowaliśmy, kierownictwo stacji planuje zmianę strategii Superstacji, która zakłada ograniczenie polityki. Już od końca maja dziennikarze nie zajmują się tematami politycznymi (poza nielicznymi materiałami), a gośćmi nie są politycy.
- Zamierzamy przeznaczyć więcej czasu na informacje z różnych sfer życia, a nie na dyskusje polityczne. Jak wynika z badań oglądalności, w Superstacji najlepiej oglądały się pozycje niezwiązana z polityką - uzasadniał w rozmowie z nami Tomasz Matwiejczuk, rzecznik prasowy Polsatu.
Z ramówki zniknął „Salon Polityczny” (prowadzony przez Sylwię Madejską i Tomasza Grzelewskiego), a także programy Elizy Michalik, której zaproponowano prowadzenie formatów o niepolitycznej tematyce, ale nie zgodziła się na tę propozycję i zdecydowała się odejść z redakcji. W programie została na razie "Debata Grzegorza Łaguny”, „Bez Ograniczeń” oraz audycja prowadzona przez Marka Czyża i Jacka Żakowskiego („Rozmowa dnia”, a także „Polska w kawałkach Grzegorza Jankowskiego”.
Superstacja kupiona przez Polsat za 13 mln zł
Superstacja jest obecnie trzecim kanałem informacyjnym w portfolio Grupy Polsat, po Polsat News i Polsat News 2. Tę pierwszą przejęła ostatecznie w czerwcu 2018 roku, kiedy dokupiła pozostałe udziały kanału. Nadawca 100 proc. udziałów kanału kupił za 13 mln zł od firm Ster (należy do Heronima Ruty, wieloletniego współpracownika Zygmunta Solorza) oraz Karswell Limited i Sensor Overseas Limited (obie należą do Zygmunta Solorza).
Wojciech Krzyżaniak: W swoim oświadczeniu informującym o rozstaniu z Superstacją napisałeś wprost, że to za sprawą PiS-u. Czy to nie jest trochę tak, że wygodnie jest samemu sobie przypiąć łatkę ofiary politycznej nawalanki? Przecież codziennie gdzieś kogoś zwalniają?
- Wybacz, ale nie będę przecież ci teraz udowadniał, że nie jestem szafą Gdańską. Przecież obaj wiemy w jakich realiach żyjemy. I tak, podtrzymuję, że to decyzja polityczna.
To stawia w bardzo złym świetle Twojego byłego pracodawcę.
- No co ty? Niby dlaczego? Pracowałem w Superstacji, której prezes na pewnym etapie musiał po prostu przestać walczyć o to, żeby np. mój program mógł być na antenie.
Może więc broni się w tej sprawie prezes Stefanik. Ale w takim razie w cokolwiek dwuznacznej sytuacji stawiasz tym samym Polsat, który jest właścicielem Superstacji i który - jak rozumiem - zmusza do zwalniania swoich dziennikarzy z powodów politycznych.
- Ależ skąd. W żadnym złym świetle ich nie stawia. Rozmawiasz ze mną tak, jak byś nie znał realiów świata, w jakim się obracamy. Tak jest i już. I tu o żadnych światłach dobrych czy złych nie musimy mówić.
Mamy po prostu przejść do porządku i przyjąć sobie, że to normalne, że wielki medialny koncern zwalnia dziennikarzy, których nie lubi partia rządząca? Ja tak nie chcę.
- I dobrze, że nie chcesz. Ale jedno chcieć, a co innego uznać, że tak po prostu jest. Żyjemy w Polsce, w której intelektualnie i politycznie od '89 roku nie minęło 30 lat, tylko może jakieś 3 miesiące. To jest nadal ta sama mentalność. Dlatego oczywiście zgadzam się z tobą, że co do zasady jest to złe, ale tak jest i niewiele osób będzie zastanawiało się tak, jak ty, w jakim to świetle stawia ten czy inny koncern. To się dzieje, bo może się dziać. Jest z jednej strony zwyczaj, a z drugiej przyzwolenie na takie zachowanie. Kiedy coś nazwiemy, że jest złe, to przestanie obowiązywać?
Może nie, ale możemy się temu złu sprzeciwiać.
- O, i tu masz rację. Powinniśmy, i ja to robię w ten sposób, że niezależnie od tego kto akurat ma władzę, czy jaka jest moda, robię swoje. Na tyle uczciwie, że zawsze mogę sobie spojrzeć w gębę. Ale nie będę i nie zamierzam zastanawiać się nad przyszłością tego czy innego koncernu medialnego próbując go zmieniać. Wybrali taką drogę, ich sprawa. Mogę za to z ludźmi myślącymi podobnie, na pewnym odcinku społeczno-medialnym, budować pozytywne wzorce na pozytywną przyszłość. To mogę robić, i to robię.
Kiedyś rozmawialiśmy o dziennikarskiej pracy, i mówiłeś mi, że dla ciebie to wciąż jest misja. Jaka?
- Od zawsze i chyba na zawsze będzie mi towarzyszyła idea społeczeństwa obywatelskiego. W tym również obywatelska świadomość i skuteczna kontrola polityków. A właściwie uświadamianie jak ważna jest to umiejętność i konieczność. Przekonywanie ludzi, że media są dla nich, a nie dla biznesu i polityków.
Obaj zdajemy sobie sprawę, że dyskurs polityczny przypomina trochę grę w squasha na dwóch zamkniętych boiskach obok siebie. Nawalamy w te piłki, pocimy się przeraźliwie, ale nigdy piłka nie przelatuje z boiska na boisko, a zawodnicy z tych różnych boisk widzą się co najwyżej przez ścianę z pleksy i nie muszą nawet zwracać na siebie uwagi. A skoro każdy mówi tylko do swoich, to coraz mniejszy jest chyba sens jako taki.
- Wbrew pozorom nie zawsze tak jest. A w każdym razie ten podział nie jest aż tak szczelny. Przez 12 lat pracy w telewizji i działania w mediach społecznościowych dostaję mnóstwo sygnałów od widzów w rodzaju: dziękuję bardzo, myślałem inaczej, a teraz muszę się nad tym zastanowić, dzięki panu zmieniłem zdanie itd. No pewnie, że nie jest to powszechne i nie jest to największa grupa odbiorców, ale zapewniam cię, że są tacy ludzie. Z tym podziałem nie jest więc do końca, tak jak myślisz. Ale żeby było jasne, ja nigdy nie miałem takiego pomysłu i nie będę próbował ruszać z jakąś krucjatą do wyznawców PiS-u, żeby ich nagle przekonywać, że są w błędzie. Oni jakoś wybrali, i to ich sprawa. Ja mam ideę rozmawiania z ludźmi i mówienia do ludzi, którzy chcą rozmawiać i chcą słuchać. Niezależnie z jakiego punktu zaczynamy tę rozmowę, jeśli są to osoby, które chcą słuchać i są ciekawe świata, to jesteśmy po tej samej stronie. I rozmawiamy. A o to chodzi.
A czy chociaż przez moment wpadła Ci do głowy myśl, żeby zaproponować się w charakterze okna wolnej myśli np. do TVP Info? W końcu za czasów minionych, kiedy w kraju i w TVP rządziła PO-PSL pośród wielu programów "nadawał" tam m.in. Jan Pospieszalski. Może w ramach rewanżu obecny zarząd TVP zgodziłby się na godzinkę w tygodniu Kuby Wątłego?
- Nigdy. Nie ma takiej możliwości. Przede wszystkim dlatego, że nawet gdybym miał tam wspaniałe warunki, to cały czas pamiętałbym o tym, że jestem tam głównie po to, żeby uwiarygadniać całe to zło, jakie się tam dzieje. To po pierwsze. Ale po drugie, oni by mnie tam nigdy nie zaprosili. Bo po co? Oni dobrze wiedzą, co robią i wiedzą, jak się to robi. Wspomniałeś Jana Pospieszalskiego, którego przy okazji pozdrawiam. Ale w tamtej TVP pracowali przecież i Holecka i wielu innych, którzy dzisiaj są zwyczajnymi propagandystami i funkcjonariuszami zorganizowanego kłamstwa. A pracowali tam, bo tzw. nasza strona, czyli ta nie pisowska pełna jest czegoś co ja nazywam "kompleksem otwartego umysłu". Zobacz, jak zachowuje się prawica. Moja była stacja często zapraszała np. Ziemkiewicza. Mówił, co chciał. Ale w drugą stronę to nigdy nie działa. Wiesz dlaczego? Bo oni wiedzą, dokąd zmierzają - i nie mają żadnych etycznych rozterek. Idą i robią swoje. Po prostu. Natomiast po naszej stronie panuje jakiś kompleks, jakieś niesamowicie szkodliwe przekonanie, że muszą się uwiarygadniać zapraszając do swoich programów ludzi, którzy nimi gardzą. Bo odpowiedzią na pogardę powinno być ignorowanie. Po prostu. Ja niemal codziennie dostaję groźby pozbawienia życia mnie i całej mojej rodziny. Ale nie mogę im ulegać i zapraszać do rozmowy udając, że mam nadzieje, że się zmienią. Bo się nie zmienią. I po prostu mam w d... tych frustratów bez twarzy, bez nazwisk, bez honoru, którzy karmieni przez media narodowe, rozzuchwaleni przez dzisiejszą władzę gotowi są próbować mnie straszyć w taki sposób.
Smutne to.
- Władza z biznesem podzieliła się mediami i swoje platformy mają wyłącznie skrajności. A co mają obywatele, którzy chcą, żeby media były tarczą wobec rzeczywistości, wobec zachłannych polityków i biznesu, który traktuje ludzi jak wyrobników? Co oni mają w mediach? Nic. Po pierwsze dlatego, że to się nie opłaca, bo to nie jest większość ludzi, tylko nisza, a takimi niszami biznes się nie będzie zajmował.
Większość problemów, które zauważasz w mediach, bierze się chyba również z pójścia na łatwiznę i zapraszania polityków, którzy sami „robią program” wydzierając się na siebie.
- Politycy zabrali w mediach miejsce, które należy się komentatorom i ekspertom. Zwróć uwagę, że oni komentują wszystko, a przecież to oni powinni być komentowani. Politycy są od tworzenia prawa. Można ich ewentualnie zapytać o plany i pomysły na ustawy, ale nie powinni na ekranie tych pomysłów analizować i oceniać. To jest rola komentatorów i przede wszystkim ekspertów. A oni gadają na każdy temat i w każdej sytuacji. I przychodzą do tych programów, bo czują się w nich bezpieczni. Nikt im nie robi krzywdy pytaniami, same emocje. Bez sensu. W moim programie zawsze głos oddawałem ludziom, którzy się znają na tym, o czym mówią.
Teraz te swoje idee będziesz realizował już poza Superstacją, czyli w programach na żywo na Facebooku w poniedziałki i czwartki o godz. 22:00 i na swoim kanale na Youtube. Ale przede wszystkim za sprawą Fundacji Obywatelskiej i Medium Obywatelskiego. Co to będzie?
- To nie jest tak, że ja coś sobie wymyśliłem. Pomysł na Fundację, która miałaby być operatorem Medium Obywatelskiego, powstał w głowach analityków. Z moim udziałem, ale w głowie prof. Adama Grzegorczyka, dr. Tomasza Kowalczuka, dr. Andrzeja Polaczkiewicza. Kiedy zaczęliśmy coraz częściej spotykać się w telewizji, coraz więcej rozmawialiśmy również poza anteną, prywatnie. I okazało się, że doszliśmy do wspólnego wniosku, że od '89 roku, właśnie teraz jest najlepszy czas pod kątem społecznym, psychologicznym czy socjologicznym na stworzenie medium, które nie będzie odnosić się do polityków i dbać o ich interes, nie będzie dbało o interes wielkich przedsiębiorców, tylko będzie dbało o kondycję psychiczną i możliwość swobodnej dyskusji ludzi, którzy chcą być świadomi co się dzieje i dowiadywać się co tzw. wielki biznes powiązany z polityką robi z naszym krajem.
I jak tę piękną skądinąd ideę Fundacja zamierza realizować?
- Będzie to radio, które będzie miało tylko dwie zasady. Nie będzie rozmawiać z politykami, za to będzie rozmawiać ze swoimi słuchaczami. Osoby, które będą prowadzić audycje, będą w stałym kontakcie ze słuchaczami za pośrednictwem wszystkich możliwych środków temu służących. Dla tych, którzy nie dadzą rady słuchać na żywo, będą podcasty.
Medium będzie ubiegało się o częstotliwości FM?
Te częstotliwości nie są już potrzebne. Oczywiście ze względu na domowy czy samochodowy sprzęt grający może się przydać, ale dostępność internetu jest już tak duża i tak oczywista, że nie trzeba bawić się w te częstotliwości. Zwłaszcza, że z tym wiążą się natychmiast dodatkowe opłaty, ale co gorsza, przede wszystkim ograniczenia prowadzące do redakcyjnej autocenzury.
Za darmo się tego wszystkiego nie da zrobić. Ile to kosztuje?
Żeby uruchomić medium potrzebujemy około 500 tys. złotych. A później już na bieżącą działalność około 60 tys. miesięcznie. W ciągu pięciu miesięcy za pośrednictwem systemu Patronite i bezpośrednich cyklicznych wpłat na konto Fundacji udało nam się zebrać trochę ponad 300 tys., a patronów i chętnych do wsparcia przybywa, więc pewnie uruchomimy radio jeszcze przed osiągnięciem półmilionowej wpłaty. Na początek będzie to między 9 a 11 godzin dziennie na żywo. Później również będziemy realizowali na żywo pasma nocne, z myślą o kontakcie ze słuchaczami ze skrajnie innych stref czasowych.
Dołącz do dyskusji: Kuba Wątły: moje zwolnienie z Superstacji to decyzja polityczna