SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

W kryzysie teorie spiskowe rozprzestrzeniają się jak wirus. "Naukowcy też w nie wierzą"

Może się to wydawać śmieszne, ale agencja Reuters wydała ostatnio komunikat, że metalowy pasek w medycznych przyłbicach nie jest anteną 5G. Sieć telekomunikacyjna jest przez wiele osób obwiniana za rozprzestrzenianie się koronawirusa. Znana jest też teoria Donalda Trumpa, że wirus wykluł się w chińskim laboratorium Wuhan. Wokół Covid-19 powstało już wiele teorii spiskowych.  - Wierzymy w nie, bo szukamy wyjaśnień, które pozwolą nam zrozumieć to, co się dookoła dzieje. Ponieważ w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z olbrzymim skomplikowaniem życia społecznego, przychodzą nam z pomocą stereotypy, które zbytnio upraszczają rzeczywistość - mówi Wirtualnemedia dr hab. Franciszek Czech, autor książki "Spiskowe narracje i metanarracje".

W mediach społecznościowych pojawił się ostatnio film, na którym mężczyzna przekonuje, że metalowy pasek w przyłbicach, które nosimy z obawy przed zarażeniem koronawirusem, to "zabójcza antena 5G". Przekonuje, żeby nie nosić przyłbic, lecz robić własne maseczki chroniące usta i nos. W ramach walki z dezinformacją agencja Reuters wydała komunikat, w którym wyjaśnia, że metalowy pasek nie jest anteną, pozwala tylko dopasować przyłbicę do twarzy. Agencja pokazuje też, jak wyglądają anteny 5G i przekonuje, że w niczym nie przypominają metalowej obręczy.

W czerwcu pisaliśmy o tym, wraz z pandemią koronawirusa zaczęły rozprzestrzeniać się fake newsy o tym, że sieć 5G osłabia układ odpornościowy, czyniąc nas podatnymi na zarażenie wirusem, a nawet że przenosi Covid-19. W Wielkiej Brytanii, gdzie wystartowała już technologia piątej generacji, spalono około 100 masztów. Do aktów wandalizmu doszło też w Nowej Zelandii, Holandii, na Cyprze, w Belgii, Włoszech, Szwecji i Finlandii. Brytyjska firma telekomunikacyjna Openreach zgłosiła wiele incydentów związanych z napadem na pracowników telekomunikacji, którzy wobec groźnie zachowujących się przeciwników 5G musieli salwować się ucieczką.

Niszczenie infrastruktury telekomunikacyjnej stało się faktem także w Polsce. - Od kilku tygodni obserwujemy wzmożony ruch środowisk antykomórkowych, które niszczą infrastrukturę telekomunikacyjną. Dwa przypadki podpalenia masztów telefonii komórkowej, które zostały opisane w mediach, nie są niestety jedyne - powiedziała w czerwcu Wanda Buk, wiceminister cyfryzacji.

Nie pomagają zapewnienia naukowców, że częstotliwości, na jakich działa sieć 5G, są 66 razy niższe od limitu bezpieczeństwa szkodliwego promieniowania ustalonego przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Podobnie jak sieci poprzednich generacji, 5G rozprzestrzenia się w falach radiowych, które nie przekraczają bezpiecznego dla ludzi widma elektromagnetycznego. Na początku kwietnia WHO zabrała też głos w sprawie, oświadczając, że sieci 5G nie rozprzestrzeniają Covid-19.

Czytaj więcej: Wygraj 10 tys. dolarów

Donald Trump oskarża Chiny

To nie jedyne teorie spiskowa, które powstały w czasie pandemii koronawirusa. Na początku maja br. Donald Trump na konferencji prasowej w Białym Domu powiedział, że Covid-19 wymknął się Chińczykom spod kontroli i zasugerował, że władze w Pekinie mogły celowo dopuścić do rozprzestrzeniania się go na cały świat. Dodał, że widział dowody wskazujące na to, że wirus pochodzi z Instytutu Wirusologii Wuhan, która to miejscowość w grudniu 2019 r. stała się epicentrum epidemii.

Trump zerwał też związki ze Światową Organizacją Zdrowia, oskarżając ją o ukrywanie odpowiedzialności Chin za wybuch epidemii. Zdaniem amerykańskich mediów, prezydent USA usiłuje w ten sposób zrzucić na Państwo Środka odpowiedzialność za spiralę infekcji i śmiertelne ofiary koronawirusa w USA (do końca czerwca liczba zakażonych koronawirusem przekroczyła tam 2,5 mln, a liczba zgonów 125 tys.).

Po otwarciu gospodarki w Stanach Zjednoczonych znów rośnie liczba zakażeń. W ciągu ostatniej doby odnotowano prawie 78 tys. nowych przypadków zakażeń i 843 zgony. Najbardziej dotknięte nową falą epidemii są Teksas, Floryda, Arizona i inne południowe stany.

Mimo tego, Donald Trump nie porzucił swoich teorii. W niedzielę "Washington Post" opublikował otrzymaną od administracji Donalda Trumpa wewnętrzną depeszę dyplomatyczną, która ma potwierdzić tezę prezydenta USA, że wirus mógł wymknąć się z laboratorium w Wuhan. W notatce powstałej w styczniu 2018 r., urzędnicy ambasady USA w Chinach po wizycie w laboratorium napisali do Departamentu Stanu o swoich obawach dotyczących "poważnego niedoboru odpowiednio wyszkolonych techników i badaczy potrzebnych do bezpiecznej obsługi tego laboratorium”.

Oskarżony Bill Gates

Badanie przeprowadzone pod koniec maja br. przez Cambridge University Press w Wielkiej Brytanii wykazało, że najpopularniejszą teorią spiskową dotyczącą koronawirusa jest ta o stworzeniu go przez człowieka - aż 62 proc. respondentów uważa, że ​​jest ona prawdziwa. Z kolei 21 proc. badanych uważa, że wirus wywołuje sieć 5G, a zakażenie przenoszone jest przez fale radiowe. Natomiast zdaniem 19 proc. ankietowanych to Żydzi stworzyli wirusa, aby doprowadzić do załamania gospodarki dla swoich korzyści finansowych.

- To jest wyłącznie polityczna gra, medycyna i nauka mówią jednoznacznie, że szczep koronawirusa powstał naturalnie. Wskazują na to kolejne dowody, bo nietoperze są cały czas obserwowane i znaleziono wśród nich niemal kopię covida. Nie ma najmniejszych przesłanek do tego, żeby twierdzić, ze wirus jest dziełem człowieka albo świadomie przyczynił się on do jego rozprzestrzenienia. Mało tego, mamy coraz więcej danych, że wirus krążył w środowisku już wcześniej, nawet kilka miesięcy przed pojawieniem się go w fazie pandemicznej. Nie było żadnych sygnałów, że będzie tak niebezpieczny, bo prawdopodobnie nie było możliwości jego transmisji. Występował wśród ludzi, którzy żyli w prostych warunkach w Chinach i nie komunikowali się masowo z innymi. Na małą skalę covid krążył już pewnie od kilku tysięcy lat w małych środowiskach w Chinach, a dopiero jak nastąpiły sprzyjające okoliczności - wybuchł w postaci pandemii. W Chinach badany jest teraz nowy wirus świńskiej grypy, który występuje tylko u świń, ale okazuje się, że ludzie którzy je hodują, mają już przeciwciała, czyli musieli zostać zarażeni.  - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl dr Paweł Grzesiowski, immunolog, ekspert w dziedzinie profilaktyki zakażeń i prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń.

Ostatnio tematem debaty publicznej stały się szczepionki, na którymi pracują naukowcy na całym świecie. Na prace nad szczepionką 250 mln dolarów przekazała fundacja Billa i Melindy Gatesów. Na początku kwietnia, w czasie czatu przeprowadzonego przez serwis internetowy Reddit na temat koronawirusa, Bill Gates powiedział, że "w przyszłości będziemy mieli cyfrowe certyfikaty, aby pokazać, kto wyzdrowiał. niedawno przeszedł tekst na koronawirusa lub dostał szczepionkę, kiedy będzie gotowa". Powtórzył to w rozmowie przeprowadzonej w ramach TED Talks na Facebooku. Stwierdził, że "koronawirus nie zna granic, a cyfrowy certyfikat nabytej odporności pozwoli ludziom bezpiecznie podróżować między różnymi krajami i pomoże otworzyć granice, bo nie wszystkie kraje będą kontrolować wirusa".  

Jedno stwierdzenie Billa Gatesa wywołało lawinę spekulacji i teorii spiskowych, że zamierza on używać implantów mikroczipowych do walki z koronawirusem. Przeciwnicy szczepień pisali na Twitterze do Donalda Trumpa, aby powstrzymał twórcę Microsoftu. Twierdzili, że zamierza on uruchomić akcję wszczepiania mikroczipów, które mogą wskazywać, kto został przetestowany pod kątem koronawirusa, a kto otrzymał szczepionkę. Jak podaje Reuters, tekst o tym pojawił się na portalu biohackinfo.com, a potem został w ciągu kilku dni udostępniony na Facebooku ponad tysiąc razy, a na Twitterze przez co najmniej 3,5 tys. użytkowników.

Nie pomogło tłumaczenie Fundacji Billa i Melindy Gatesów, że określenie "certyfikat cyfrowy" odnosi się do wysiłków na rzecz stworzenia platformy cyfrowej typu open source, która mogłaby znacznie rozszerzyć dostęp do bezpiecznych testów robionych w domu. Oskarżenia o chęć czipowania ludzi dotąd nie umilkły w Stanach Zjednoczonych, a ostatnio coraz częściej odzywają się w Polsce.

"Społeczeństwo jest podatne na strach i manipulacje"

Zdaniem dra Pawła Grzesiowskiego nie ma realnych obaw, że nowa szczepionka może posłużyć do czipowania ludzi.

- Wszystko można zrobić, można nawet zaczipować kogoś bez szczepionki, np. zbliżając się do niego w autobusie i wbijając mu igłę pod skórę. To są oczywiste szaleństwa, które dzisiaj powstają w głowach ludzi, obawiających się o swoją niezależność, ale nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością. Nie można w szczepionce umieścić czipa tak, żeby to było niewidoczne dla systemów jakości, więc jest to całkowita bzdura. Nie można też kogoś zaczipować tak, żeby on o tym nie wiedział, bo wyczuwałby pod skórą ciało obce. Ta teoria spiskowa nie powstała przy okazji covidu, bo o czipach w szczepionkach czytamy od dobrych kilku lat - mówi nam dr Paweł Grzesiowski.

Zdaniem immunologa, nie ma powodów do obaw przed szczepionkami. - Ta obawa jest wygenerowana głównie na tle lęków ludzi o swoje życie i zdrowie. Nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że szczepionki w jakikolwiek sposób zmieniły się w ciągu ostatnich stu lat. Jeżeli się zmieniły, to tylko na dobre, np. pozbywamy się szczepionek pełnokomórkowych na rzecz podjednostkowych, czyli zmniejszamy ilość białek w nich zawartych, osiągając te same efekty. Szczepionki są coraz bardziej nowoczesne i bezpieczne, a nie odwrotnie. Myślę, że społeczeństwo jest bardziej podatne na strach i manipulacje i dlatego ruchy antyszczepionkowe funkcjonują, bo zawsze znajdą się ludzie, którzy w to uwierzą - podkreśla specjalista od zakażeń.

"Stereotypy redukują złożoność świata"

Zapytaliśmy badacza teorii spiskowych, dlaczego wierzymy w nie, zamiast polegać na naukowcach.

- (śmiech) Naukowcy też wierzą w teorie spiskowe i czasami przyczyniają się do ich popularyzacji. Nie jesteśmy jako badacze odporni na teorie spiskowe. Zacznijmy od tego, dlaczego wierzymy w teorie spiskowe. Szukamy wyjaśnień, które pozwolą nam zrozumieć to, co się dzieje dookoła. A w związku z tym, że w dzisiejszym czasach mamy do czynienia z olbrzymim skomplikowaniem życia społecznego i naukowego, przychodzą nam z pomocą stereotypy. Stereotypy są z jednej strony niebezpieczne, ponieważ zbytnio upraszczają rzeczywistość, a z drugiej strony - redukują złożoność świata i pozwalają nam w krótkim czasie wyrobić sobie opinię na jakiś temat. Teorie spiskowe opierają się o uniwersalny mechanizm myślenia stereotypowego, który sprowadza się do tego, że jakiejś obcej grupie przypisujemy odpowiedzialność za niepożądane wydarzenia. Zatem teorie spiskowe są jednym ze sposobów wyjaśniania problemów, z którymi stykamy się  w życiu - wyjaśnia dr hab. Franciszek Czech z Instytutu Studiów Międzykulturowych Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor książki "Spiskowe narracje i metanarracje".

Zdaniem eksperta, nie wierzymy naukowcom, bo czasem proponowane przez nich odpowiedzi "są skomplikowane, wymagają wiedzy, której nie mamy i dlatego łatwiejsze do przyswojenia są różne obiegowe opinie i teorie spiskowe".

- Mamy też problem z tym, że dzisiejszy świat jest nietransparentny i do końca nie potrafimy zrozumieć, jak to wszystko działa, jaka jest rola naukowców. Kiedy pojawiają się dwa badania, które mówią sprzeczne rzeczy na jakiś temat, nie zastanawiamy się, dlaczego tak się dzieje, tylko wykorzystując pewne teorie spiskowe wyjaśniamy to jako przejaw gry ukrytych sił. Na przykład badania na temat szkodliwości masła i margaryny. Niektórzy naukowcy pokazywali w swoich badaniach, że masło jest zdrowsze, inni twierdzili, ze margaryna. I pojawiły się opinie, że jedni zostali opłaceni przez producentów masła, a drudzy przez producentów margaryny. A tymczasem, żeby zrozumieć, skąd się biorą różnice w badaniach, trzeba zagłębić się w ich metodologię, zobaczyć, że często wykorzystują one wycinkowe dane i dotyczą jednego z wielu aspektów przedmiotu badań. Fakt, że jedna hipoteza została w pewnym momencie potwierdzona, nie znaczy, że to jest ostatecznie dowiedzione twierdzenie i nie trzeba na ten temat prowadzić dalszych badań. Wiele czynników mogło wpłynąć na to, że badania dały taki, a nie inny rezultat. Cechą dobrego naukowca jest cierpliwość, dostrzeganie subtelności, niuansowanie zagadnień. To stoi w sprzeczności z logiką działania dzisiejszych mediów, które oczekują natychmiastowych informacji i wyraziście sformułowanych twierdzeń, pozwalających im się wyróżnić i przyciągnąć uwagę odbiorcy. Naukowcy często podejmują tę grę przyczyniając się do uproszczenia różnych zjawisk - mówi dr hab. Franciszek Czech.

"Poczucie bezsilności rodzi potrzebę obwiniania innych"

Podobnego zdanie jest dr Wiktor Soral z Centrum Badań nad Uprzedzeniami.

- Nie ma jednej prostej odpowiedzi, dlaczego ludzie popadają w myślenie spiskowe. Przyjmuje się, że teorie spiskowe stanowią proste wyjaśnienia dla niezwykle złożonych kwestii. Przykładowo, zamiast szukać źródeł kryzysów ekonomicznych w złożonych mechanizmach makroekonomicznych oraz kwestiach geopolitycznych, o wiele łatwiej jest obarczyć winą za kryzys pewną grupę osób – działających skrycie dla osiągnięcia własnych interesów. Badania, które prowadziliśmy z Mirosławem Koftą oraz Michałem Bilewiczem wykazały, że wysokie poczucie bezsilności i braku kontroli nasila w ludziach potrzebę obwiniania oraz szukania „kolektywnych bytów sprawczych", czyli takich grup, które zza kulis kontrolują rzeczywistość poprzez sieć powiązań i spisków - uważa specjalista.

Dr Franciszek Czech przyznaje, że w teoriach spiskowych tkwi czasem ziarno prawdy.

- Wynika to stąd, że teoria spiskowa stanowi często wynik uproszczonego wnioskowania w oparciu o różne szczegółowe dane. Jeden z ojców założycieli badań nad teoriami spiskowymi, Richard Hofstadter, pisał w latach 60. XX w. o stylu paranoicznym. Analizując prace zwolenników teorii spiskowych na temat rewolucji francuskiej, zwrócił uwagę na to, że bardzo szczegółowo były w nich opisywane wydarzenia, które prowadziły do rewolucji francuskiej, drobiazgowo rekonstruowano fakty, ale na poziomie interpretacji nagle stwierdzano: "i za tym wszystkim stoją masoni". Tak właśnie działają teorie spiskowe - często wychodzą od wielu szczegółowych i trafnych obserwacji, a potem następuje nadinterpretacja zebranych danych - uważa dr Czech.

"Wszyscy wierzymy w teorie spiskowe"

Dr Wiktor Soral twierdzi, że skłonność do szukania prostych wyjaśnień, jak i poczucie bezsilności częściej dotyczą osób gorzej wykształconych, co wykazały np. badania holenderskiego badacza Jana-Willema van Prooijena.

- Wykształcenie zdaje się mieć znaczenie dla myślenia spiskowego. Nie oznacza to jednak, że wiarę w teorie spiskowe można wyjaśniać jedynie naiwnością ludzi. Zdaniem amerykańskiego badacza Stephana Lewandowsky'ego niektóre osoby mogą być szczególnie motywowane do odrzucania nauki i wiary w spiski. Przykładowo, badania w USA wykazały, że zwolennicy wolnego rynku są bardziej skłonni do przyjmowania, że ocieplenie klimatu jest jedynie spiskiem grupy ekologów. Innymi słowy, niektóre osoby mogą być motywowane do tego, aby odrzucać wiedzę, która zagraża wartościom lub przekonaniom uznawanym za centralne dla ich światopoglądu. Badania sondażowe realizowane w USA w czasach obecnej pandemii również zdają się potwierdzać, że skłonność do szukania spiskowych wyjaśnień obecnego kryzysu jest również większa u osób o konserwatywnym światopoglądzie - podkreśla naukowiec.

Zdaniem Franciszka Czecha, można wskazać pewne grupy czy kategorie społeczne, w których mamy do czynienia z większą liczbą zwolenników teorii spiskowych.

- Jak stwierdził Mark Fenster - wszyscy wierzymy w teorie spiskowe. Podkreślam to, ponieważ czasami można spotkać się z opinią, że jest jakaś stosunkowo wąska grupa "oszołomów", którzy wierzą w teorie spiskowe, a inni są "normalni". Teorie spiskowe opierają się o uniwersalny mechanizm stereotypu i dlatego każdy może czasem się do nich uciekać. Jednak niektórzy mają narzędzia pozwalające lepiej bronić się przed takim sposobem wyjaśniania rzeczywistości. Na pewno wśród osób z niższym wykształceniem możemy znaleźć więcej tych, które częściej doszukują się różnego rodzaju spisków. Istnieją różne badania sugerujące, że do teorii spiskowych częściej uciekają się osoby w trudniejszej sytuacji materialnej. Wynika to stąd, że teorie spiskowe wyjaśniają, dlaczego źle się dzieje. To są czynniki społeczne, możemy też mówić o czynnikach politycznych. Trwa dyskusja, czy osoby o prawicowych poglądach częściej wierzą w teorie spiskowe czy nie, bezsprzecznie jednak wiemy to, że osoby które mają radykalne poglądy, takie o charakterze antysystemowym, zarówno prawicowe, jak i lewicowe, częściej posługują się spiskowymi schematami interpretacyjnymi. Z drugiej strony warto wskazać, że wśród zwolenników takich teorii często są osoby, które czują się wyalienowane, nie chodzą głosować i nie ufają całej klasie politycznej.Są wreszcie są czynniki psychologiczne - od poczucia lęku aż po kolektywny narcyzm, czyli postawy wiążące się z przewrażliwieniem na punkcie wszelkiej krytyki wobec grupy, z którą się utożsamiamy. Teorie spiskowe łączą się także z dążeniem do domknięcia poznawczego, czyli z potrzebą natychmiastowego wyjaśnienia każdego wydarzenia. Jak widać, wiele czynników wpływa na to, że wierzymy w teorie spiskowe - uważa dr. Czech.

Niespójne komunikaty dezorientują

Zdaniem ekspertów od komunikacji, opinię publiczną dezorientują też niespójne komunikaty władz państwowych. Minister zdrowia Łukasz Szumowski jeszcze na początku kwietnia br. mówił w wywiadzie dla RMF FM, że maseczki nie chronią przez zakażeniem koronawirusem. Potem resort zdrowia zmienił zdanie i od 16 kwietnia br.  wprowadził nakaz zasłaniania nosa i ust w miejscach publicznych.

Podobnie niespójne były komunikaty Światowej Organizacji Zdrowia, która najpierw twierdziła, że maskę powinni zakładać tylko chorzy, a potem zalecała, by wszyscy je nosili, nawet zdrowi ludzie.

- Częste zmiany zdania mogą prowadzić do nieporozumień, a nawet do zarzutów, że eksperci nie wiedzą, o czym mówią - powiedział CNN prof. Peter M. Sandman, amerykański ekspert ds. komunikacji kryzysowej. Jego zdaniem, liderzy powinni przewidzieć, że pewne zmiany będą konieczne, gdy pojawi się więcej informacji na temat koronawirusa.

Podobnego zdania jest Heidi Tworek, ekspertka ds. komunikacji zdrowotnej i adiunkt na kanadyjskim Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej. - Uznanie nieznanego jest kluczowym elementem skutecznej komunikacji w czasie kryzysu. Czasem komunikat liderów powinien brzmieć tak: nie mamy pełnych informacji - uważa specjalistka.

Zdaniem ekspertów od komunikacji, problem polityków polega na tym, że niechętnie podkreślają wszelkie wątpliwości z obawy przed podważeniem ich wiedzy. Tymczasem ludzie są skłonni zaakceptować niepewność, gdy jest ona jasno i uczciwie przedstawiona. Specjaliści podkreślają też, że ważna jest spójność między tym, co mówi polityk, a tym, co robi. Tymczasem wielu liderów, takich jak Donald Trump czy Boris Johnson, ostentacyjnie nie nosiło masek, chociaż ich służby zachęcały do tego obywateli. Także polscy przedstawiciele rządu, np. premier Mateusz Morawiecki, pojawiali się bez maseczek w miejscach publicznych, nawet w zamkniętych przestrzeniach, chociaż obowiązywał wtedy nakaz ich noszenia, a za jego ignorowanie groziły wysokie kary.

Celebryci rozpowszechniają teorie spiskowe na masową skalę

Znane osoby odgrywają kluczową rolę w rozpowszechnianiu fałszywych informacji na temat koronawirusa, chociaż to nie oni upubliczniają najwięcej takich informacji - wynika z badania Reuters Institute, które opisaliśmy w kwietniu br. Instytut przestudiował 225 postów zamieszczonych w mediach społecznościowych, które zostały opublikowane od stycznia do końca marca br. Naukowcy starali się zbadać, w jaki sposób dezinformacje rozprzestrzeniają się w mediach społecznościowych.

Okazało się, że celebryci i politycy z upodobaniem dzielą się znalezionymi w sieci nieprawdziwymi i fantastycznymi teoriami na temat koronawirusa. Popularność znanych osób powoduje, że chociaż ich posty stanowiły zaledwie 20 proc. badanych fake newsów, generowały one zaangażowanie w mediach społecznościowych na poziomie 69 proc. w badanej próbie. Inne fake newsy, pochodzące od zwykłych ludzi, wyzwalały znaczniejsze mniejsze zaangażowanie w social mediach. To pokazuje, że opinie wpływowych osób są ważne, a oni sami mają dużą siłę w rozpowszechnianiu teorii spiskowych na masową skalę.

Hollywoodzki aktor aktor John Cusack, znany z takich filmów jak "Pokusa", "2012" czy "Facet z ogłoszenia", w kwietniu poparł teorię spiskową dotycząca sieci 5G. Do swoich 1,6 mln fanów napisał na Twitterze, że "udowodniono, iż sieć 5G jest szkodliwa dla zdrowia ludzi". Później usunął tweet, ale zdążył jeszcze oponentów nazwać "głupimi owcami".

Z kolei piosenka Edyta Górniak okazała się przeciwniczką szczepionki na Covid-19. “Dopóki żyję, nie dam się zaszczepić. Jeśli to będzie przymusowe, to przysięgam, jak tutaj stoję, że wolę odejść z tego świata, niż dać komukolwiek wstrzyknąć w mój organizm cokolwiek, czego ja nie znam i nie posiadam wiedzy, żeby pójść do laboratorium i analitycznie sprawdzić, co zostaje wprowadzone do mojej krwi. Ponieważ nie posiadam takiej wiedzy i nie mam możliwości weryfikacji, to ja nie pozwolę mojemu dziecku się zaszczepić i sama się nie zaszczepię. Jeśli to będzie oznaczało zagładę dla nas, to trudno.” - powiedziała piosenkarka w maju br. w programie Marcina Roli wrealu24.tv.

Celebryci są dla fanów wzorem do naśladowania

- Teorie spiskowe, fake newsy to, niestety, część globalnej internetowej kultury. Mamy różną "potrzebę domknięcia", czyli stopień, w jakim jesteśmy w stanie zaakceptować niepewność, nieokreśloność czy dwuznaczność. Przy niskim natężeniu tej cechy za wyjaśnienie zjawiska wystarczy nam przypadek, efekt skali, czy w ogóle nie przeszkadza nam brak wyjaśnienia i przyczyny. Przy silnym natężeniu szukamy świata bardziej zero-jedynkowego, w którym nic nie dzieje się przez przypadek. Jeśli dzieje się coś złego, to na pewno ktoś za tym stoi, a jeśli coś jest niewyjaśnione, to ktoś chce to ukryć. Internet i media społecznościowe powodują, że zadający takie pytania - z łatwością znajdują osoby o podobnych potrzebach, które na własną rękę stają się "ekspertami" w tej sprawie, upraszczają materiały spejcjalistówm (eliminując z nich rzeczy, które pozostają niewyjaśnione) i dostrzegają koindycendcję zdarzeń jako związki przyczynowo-skutkowe (a korelacje często mylą z kauzacją) - mówi nam Kamil Bolek, CMO grupy LTTM (LifeTube, TalentMedia, Gameset).

Zdaniem specjalisty od influencer marketingu, im bardziej historie są emocjonujące i upraszczające świat są, tym lepiej roznoszą się w internecie.

- Jeśli do tego opublikowanie podobnych treści świadczy dobrze o publikującym ("jestem inteligentny, świadomy, nie daje się nabierać mediom") - tak zaczynają się tzw. "virale". Im więcej osób uwierzy w te treści i je udostępni, tym więcej osób do nich przekona (na bazie społecznego dowodu słuszności). Wystarczy dołożyć do tego influencerów lub celebrytów, którzy dla swoich fanów często są pierwszym źródłem wiarygodnych informacji, modelem do naśladowania, to mamy gotowy przepis na nośną teorię spiskową. Na całe szczęście mamy też wielu influencerów popularno-naukowych, którzy z chęcią takie teorie weryfikują i w naukowy, choć przystępny sposób, edukują swoich widzów nie tylko na temat samych faktów, ale również sposobów na to, jak samodzielnie weryfikować informacje, radzić sobie z fake newsami i nie dać się nawet najgorętszym wirusowo roznoszącym się treściom - dodaje Kamil Bolek.

Czytaj więcej: Wygraj 10 tys. dolarów

Dołącz do dyskusji: W kryzysie teorie spiskowe rozprzestrzeniają się jak wirus. "Naukowcy też w nie wierzą"

4 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Muzyk
Autor ślepo zapatrzony w naukę, wierząc w dobre intencje bogatych tego świata. Sianie strachu i lęku to jest domena największych mediow, a nie użytkowników internetu.
Dlaczego to media decydują co jest logiczne i prawdziwe...? Kto dał im takie uprawnienia? Media zostały stworzone z definicji do przekazywania informacji, a nie wywierania wpływu...
odpowiedź
User
Aszurbanipal
No właśnie! Wszystkie główne media uwierzyły i sieją "teorię spiskową" o wielkiej pandemii. A potem patrzysz: 1600 zmarłych w pół roku, 95% nawet nie ma objawów (organizm nie choruje, jest nosicielem).
Może mi ktoś udowodnić na podstawie faktów, że jest epidemia w Polsce?
odpowiedź
User
logika
niby dlaczego OBECNY wzrost zachorowań w USA ma obalać teorię o tym, że PIERWOTNIE wirus wymknął się z laboratorium w Wuhan? Poczatkowo koronawirusy były rozpracowywane w laboratoriach USA Płd Karoliny, potem prace przeniesiono do Chin po wprowadzeniu moratorium w USA na prace nad najbardziej zjadliwymi wirusami z obawy o ryzyko wycieku. To wg naukowców było igranie z ogniem. Te informacje można sprawdzić w źródłach naukowych.
Chińczycy ukrywali skalę epidemii nawet przed swoimi obywatelami i międzynarodowa społeczność nie przeprowadziła śledztwa w tym obiekcie. 100% wiara w oficjalne tłumaczenia Chin są wielką naiwnością. Na pewno nie dowiemy się co dokładnie stało się w Wuhan. Ale i USA nie są tu bez winy, oni też grzebali przy koronawirusach. Każdy kraj prowadzi swoją wojnę informacyjną w kraju i dezinformacyjną w krajach wrogich. Skala manipulacji medialnych jest olbrzymia, a fejk newsy sprzedają się lepiej niż fakty. Nawet wirtulanemedia o tym pisały, ale mało kto się tym zainteresował. to znamienne.
odpowiedź