Jan Krzysztof Bielecki: wygrana Trumpa oznacza powrót USA do ekonomii podażowej
W reakcji na wybór Donalda Trumpa na amerykańskiego prezydenta główne indeksy nowojorskiej giełdy osiągnęły historyczne maksima. Inwestorzy wierzą, że zmiana na szczytach władzy oznacza niższe podatki dla przedsiębiorców oraz zachęty do inwestowania ze strony państwa. Zagrożeniem może być jednak rosnąca inflacja, która już dziś jest na najwyższym od 2014 roku poziomie.
– Jednym z najbardziej interesujących dla nas zjawisk w kontekście wyborów w Stanach Zjednoczonych jest to, na ile wraz z nową administracją prezydenta do USA wróci szczególnie popularna wśród republikanów teoria ekonomii podażowej – mówi Jan Krzysztof Bielecki Przewodniczący Rady Partnerów EY Polska.
Ekonomia podażowa to nurt powstały w połowie lat 70. w Stanach Zjednoczonych i spopularyzowany za czasów prezydenta Ronalda Regana. Według niego kluczowe dla zapewnienia wzrostu gospodarczego jest stymulowanie podaży (produkcji), co odbywa się m.in. poprzez obniżenie podatków płaconych przez przedsiębiorstwa.
– Zobaczymy, na ile tutaj zmiana paradygmatu ekonomicznego na podażowy wpłynie na zwiększenie inwestycji, ale być może też i na negatywne zjawiska, jakie czasami tego typu gospodarce towarzyszą, jak m.in. wzrost poziomu inflacji – wyjaśnia były premier.
Bielecki podkreśla, że dojście republikańskiego prezydenta do władzy to przynajmniej częściowy odwrót od dominującej w ostatnich latach doktryny monetaryzmu zakładającej, że do stabilizacji i wzrostu gospodarczego przyczynia się nie jak w ekonomii podażowej wspieranie produkcji, lecz zwiększanie podaży pieniądza w gospodarce.
– Jeśli będzie ryzyko inflacyjne, to oczywiście pojawi się problem podnoszenia stóp procentowych. Będzie to na pewno spore wyzwanie, ponieważ gospodarka zapomniała już o tym, że stopy procentowe w ogóle mogą być wyższe. Już nie mówię bardzo wysokie, tylko po prostu wyższe, że pieniądz może coś kosztować – zauważa Bielecki.
Październikowy odczyt poziomu inflacji w Stanach Zjednoczonych na poziomie 1,60 proc. był najwyższym od jesieni 2014 roku. Mimo rosnącego poziomu cen Fed zwleka z szybszym podnoszeniem stóp procentowych. Jedyny w ostatnich 9 latach przypadek, kiedy koszt pieniądza został podniesiony, miał miejsce w grudniu 2015 roku, a podwyżka wyniosła zaledwie 25 pkt bazowych. Od tego czasu główna stopa procentowa w USA wynosi 0,50 proc.
– Teraz mamy czasami do czynienia z sytuacją, że wydaje się, że pieniądz jest prawie za darmo – zauważa przewodniczący Rady Partnerów EY Polska.
W reakcji na wygraną Donalda Trumpa amerykańskie rynki giełdowe gwałtownie traciły na wartości – w kilka godzin po ogłoszeniu wyników główne indeksy nowojorskiej giełdy spadały o ponad 5 proc. Później górę wzięła jednak wiara w to, że prawdopodobny powrót przez administrację Trumpa do elementów teorii podażowej okaże się dla gospodarki korzystny. Poprawa sentymentu poskutkowała odrobieniem strat i wyprowadzeniem cen akcji na historyczne maksima. Indeks S&P 500 znajduje się na poziomie ponad 2200 pkt, natomiast Dow Jones 30 przebił ostatnio barierę 19 tys. pkt.
Dołącz do dyskusji: Jan Krzysztof Bielecki: wygrana Trumpa oznacza powrót USA do ekonomii podażowej