Seriale o tym, jak się robi telewizję
Na HBO Max zadebiutował serial „Nolly”, opowiadający losy Noele Gordon, czyli gwiazdy brytyjskiej opery mydlanej zatytułowanej „Crossroads”. Obserwujemy mechanizm powstawania kolejnych odcinków produkcji, ale i to, jak bezwzględny bywa show-biznes. „Nolly” to jeden z przykładów produkcji, które w ciekawy sposób opowiadają o kulisach telewizji. Jakie inne autotematyczne seriale warto obejrzeć?
1. „Nolly” – HBO Max
Ten zaledwie trzyodcinkowy serial opowiada losy aktorki Noele Gordon, kształtującej gust telewizyjny milionów Brytyjczyków przez osiemnaście lat pracy na planie „Crossroads”. Każdy odcinek serialu gromadził 15-milionową widownię, a zniknięcie aktorki z obsady zaskoczyło jej fanów, jak i samą Gordon.
W rolę Noele Gordon wciela się znakomita Helena Bonam Carter i dzięki popisowemu aktorstwu poznajemy historię gwiazdy opery mydlanej, która od 1964 do 1981 roku zatrzymywała Brytyjczyków przed ekranami telewizorów. Noele grała postać Meg Mortimer, właścicielki motelu, będącego głównym miejscem akcji serialu. Nagłe zwolnienie aktorki wciąż cieszącej się popularnością, było głośnym wydarzeniem medialnym. Stacja telewizyjna ITV miała jej za złe, że sama obwieściła to mediom, nie dając szansy na zbudowanie spójnej narracji. Dzięki temu Gordon przeszła do historii, jako aktorka, która obnażyła mechanizmy działania telewizji, pokazując, że sama była tylko łatwo wymienialnym trybikiem. W historii zapisała się także jako pierwsza kobieta występująca w kolorowej telewizji, a miało to miejsce w 1938 roku.
„Nolly” to spojrzenie na brytyjską telewizję lat 80. i jej przemiany. Producenci odchodzą od kwestii wygłaszanych przez Brytyjczyków o nienagannej wymowie, chcą, żeby aktorzy mówili z różnymi akcentami, a grani przez nich bohaterowie stali się przez to bliscy zróżnicowanej widowni. Widzimy także, jak pracuje się z pilnie strzeżonym scenariuszem kryjącym dalsze losy ulubionej bohaterki. W latach 80. ukrycie prawdy było nieco łatwiejsze niż w epoce smartfonów, wystarczyło zamknąć tekst w firmowym sejfie.
2. „Reboot” – Disney+
„Reboot” opowiada historię sitcomu „Step Right Up”, który po latach ma być reaktywowany na platformie Hulu. Gwiazdy oryginalnej wersji realizowanej w latach 90. wracają na plan, żeby wskrzesić swoich bohaterów. Wiele się jednak zmieniło, w końcu dzisiaj sitcomy nie bawią już tak bezwarunkowo, jak kiedyś. Muszą mieć lepszy scenariusz i coś wyróżniającego do zaoferowania, żeby przyciągnąć widza przed ekran. Reed (Keegan-Michael Key), Bree (Judy Greer), Zack (Calum Worthy) i Clay (Johnny Knoxville), czyli czwórka głównych aktorów, mają nadzieję na odbudowanie kariery, która po zakończeniu produkcji nie nabrała rozpędu. Dla nich to być albo nie być w mainstreamowych mediach.
Tymczasem, twórca oryginalnej wersji wraca na plan serialu z córką i razem piszą nowe scenariusze. W roli Hannah, czyli nowej scenarzystki występuje Rachel Bloom (znana z „Crazy Ex-Girlfriend”), a jej ojca Gordona gra Paul Reiser. Obserwujemy ciekawy proces twórczy – swoiste przeciąganie liny między ojcem, zwolennikiem klasycznego sitcomu a córką, która niczym Lena Dunham pisze dramedy i szuka okazji do pogłębienia bohaterów oraz nadania ich charakterom odcieni szarości.
„Reboot” to nietuzinkowe spojrzenie na nową telewizję, próbującą odcinać kupony od dawnych przebojów, ale równocześnie usiłującą nadążać za przemianami społecznymi, co wymusza na autorach scenariuszy, dużą uważność i obserwowanie zwyczajów nowych widowni. Dostajemy też smaczki sugerujące, jak działają platformy streamingowe – na jakich tematach im zależy, jak promują seriale, od czego stronią. „Reboot” to odważne spojrzenie na współczesną branżę komediową.
3. „The Morning Show” – AppleTV+
Serial, który jako pierwszy zareagował na #MeToo. Premierowy sezon przypadł do gustu zarówno widzom, jak i krytykom. Opowiadał losy programu śniadaniowego realizowanego przez fikcyjną sieć telewizyjną UBA, z którego obsady z dnia na dzień znika popularny prowadzący Mitch Kessler (w tej roli Steve Carell). Okazuje się, że został oskarżony o wiele nieodpowiednich zachowań wobec współpracownic. Wszystko, co widzimy w serialu, to reakcje na te wydarzenia.
Jego koleżanka z programu, Alex Levy (Jennifer Aniston) musi podjąć decyzję, jak dalej funkcjonować w paśmie porannym. Większość pracowników desperacko walczy o swoją pracę i stara się odciąć od oskarżonego, zapominając o tym, że kiedyś się kolegowali, albo nawet przyjaźnili. Mitch staje się tylko złym wspomnieniem.
Postać Alex to przykład gwiazdy telewizji linearnej. Funkcjonuje niczym królowa ramówki, nie dotyczą jej takie problemy jak cięcie kosztów, czy terminy. To na nią trzeba czekać. To ona nadaje tempo pracy całej ekipie. Wydaje się, że telewizje odchodzą od tzw. modelu gwiazdorskiego, a tutaj widzimy łabędzi śpiew takiego systemu.
Telewizja jako krąg piekielny – to wszystko oglądamy w pierwszym sezonie „The Morning Show”. Niestety kolejny okazał się dużo słabszy i rozmył znaczenie tego, co udało się wypracować w poprzednim.
Premiera trzeciego sezonu „The Morning Show” odbędzie się 13 września na AppleTV+.
4. „Newsroom” – HBO Max
Serial zadebiutował 11 lat temu i z perspektywy czasu widać, jak bardzo zmieniły się realia pracy w telewizji newsowej. „Newsroom” Aaona Sorkina starał się te zmiany pokazać na przykładzie działalności stacji kablowej ACN.
Bohaterami serialu są: prezenter wiadomości Will McAvoy (Jeff Daniels), jego nowa producentka wykonawcza Mackenzie MacHale (Emily Mortimer), pracownicy newsroomu Jim Harper, Maggie Jordan, Don Keefer, Neal Sampat, Sloan Sabbith (John Gallagher, Jr., Alison Pill, Thomas Sadoski, Dev Patel, Olivia Munn) oraz ich szef Charlie Skinner (Sam Waterston). Razem podejmują momentami nieco idealistyczną walkę, aby rzetelnie przedstawiać wiadomości w serwisie informacyjnym, wbrew korporacyjnym i komercyjnym interesom, nie bacząc na swoje skomplikowane życie prywatne. Ich etyka dziennikarska zderza się niejednokrotnie z murem w postaci interesów włodarzy stacji, albo zaprzyjaźnionych polityków.
5. „Czas prawdy” – BBC 2 i BBC HD
Serial w momencie debiutu, czyli w roku 2011 porównywany był do produkcji „Mad Men”, ponieważ opowiada historię brytyjskiej telewizji lat 50. i mocno skupia się na odtworzeniu realiów epoki zwłaszcza przełomowego roku 1956. Podobnie jak „Mad Men” bawiący się estetyką amerykańskich lat 60., z najwyższą starannością oddaje modę i styl życia tamtego okresu, pokazuje kulisy programów telewizyjnych i odtwarza to, czym wówczas żyło brytyjskie społeczeństwo.
Śledzimy losy trójki bohaterów – dziennikarza telewizyjnego Freddiego Lyona (w tej roli Ben Whishaw), ambitnej producentki Bel Rowley (Romola Garai) oraz Hectora Maddena (Dominic West), który jest głównym prezenterem i członkiem powstającego zespołu telewizyjnego. Telewizja za chwilę ma stać się nowoczesna, a bohaterowie będą świadkami i uczestnikami tych przemian.
„Czas prawdy” przeplata wątki polityczne i prywatne pokazując nam, jak w latach 50. tworzone były programy informacyjne. To wnikliwe spojrzenie na telewizyjną kuchnię i niedoskonałe technologie, które mocno ograniczały zasięg publikowanych informacji. „Czas prawdy” i „The Morning Show” uzupełniają się jako przeszłe i teraźniejsze oblicze telewizji.
Dołącz do dyskusji: Seriale o tym, jak się robi telewizję