„Gazeta Wyborcza” ma kolejne „taśmy Kaczyńskiego”. Kurski: dla władzy żaden czas na takie publikacje nie jest dobry
- Nie będzie tak, że będziemy planować duże odstępy pomiędzy publikacjami, ale termin kolejnych zależy od decyzji redakcji. Jest w nich kilka bardzo ciekawych wątków - zapowiedział Wojciech Czuchnowski, współautor publikacji „Gazety Wyborczej” o tzw. taśmach Kaczyńskiego w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. Pytany, kiedy redakcja planuje kolejne publikacje, powiedział, że nagrania są już opracowane, ale nie będą zamieszczane dzień po dniu.
O północy wicenaczelny „GW” Jarosław Kurski zamieścił fragment pierwszej strony ze zdjęciem Jarosława Kaczyńskiego. Publikacja była szeroko komentowana przez dziennikarzy, polityków opozycji oraz przede wszystkim rządzących, którzy skrytykowali ją nazywając „kapiszonem”, „napompowanym balonikiem”, a swoje komentarze oznaczali hasztagiem #JaCieNieMoge (te słowa w nagranej rozpowie wypowiedział Jarosław Kaczyński). Politycy tej partii nie pojawili się w porannych programach publicystycznych, ale już po południu komentowali stenogram rozmowy pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim i Austriakiem Geraldem Birgfellnerem - krewnym Jana Marii Tomaszewskiego i Grzegorza Tomaszewskiego, kuzynów szefa PiS.
W artykule, który napisali Wojciech Czuchnowski i Iwona Szpala, przedstawiono nagranie rozmowy z końca lipca ub.r. Dotyczy ona inwestycji budowlanej, którą planuje spółka Srebrna, kontrolowana przez osoby związane z PiS. Firma ma działkę w centrum Warszawy, planowała postawienie na niej dwóch wieżowców o wysokości 190 metrów, na co musiałby się zgodzić stołeczny ratusz.
Srebrna złożyła wniosek w tej sprawie dwa lata temu, do tej pory nie uzyskała zgody na budowę. Z drugiej strony roszczenia do nieruchomości zgłosiło kilku spadkobierców jej dawnych właścicieli. - Jeśli nie wygramy wyborów, to nie zbudujemy wieżowca w Warszawie - stwierdził Jarosław Kaczyński, cytowany na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej”.
W tekście opisano również relacje ludzi z władz PiS z prezesem Banku Pekao SA Michałem Krupińskim. W czerwcu 2017 roku sfinalizowano przejęcie 30 proc. akcji tego banku od UniCredit przez PZU i PFR, niedługo potem Krupiński objął funkcję prezesa.
Z nagrania można dowiedzieć się, że jeśli uzyskano by pozwolenie na inwestycję, 300 mln euro kredytu na jej sfinansowanie mógłby udzielić Bank Pekao SA. Planowaną inwestycję na działce Srebrnej przygotowywał Gerald Birgfellner.
Według ustaleń „Gazety Wyborczej” od maja 2017 do sierpnia ub.r. Austriak rozmawiał z prezesem PiS aż 16 razy. Nie dostał zapłaty za transakcję, więc zdecydował się we wrześniu ub.r. przekazać sprawę prawnikom. Gerald Birgfellner jest reprezentowany przez Romana Giertycha i Jacka Duboisa. Adwokaci złożyli do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego, polegającego na oszustwie na dużą kwotę (Birgfellner miał otrzymać 3 proc. wartości planowanej inwestycji, tj. ok. 9 mln euro).
Podczas nagranej rozmowy Kaczyński przekonywał Birgfellnera, że nie ma wpływu na decyzje władz Srebrnej, więc jeśli domaga się on zapłaty, musi skierować sprawę do sądu.
Jarosław Kurski: Srebrna jest finansowym zapleczem środowiska PiS
Publikacja „Wyborczej” była we wtorek głównym tematem komentowanym przez wszystkie redakcje. Nie obeszło się jednak bez krytyki: nie tylko posłów PiS - negatywnie o tekście pisały m.in. portale wPolityce.pl, niezależna.pl czy w podobnym tonie komentowała to Telewizja Polska i portal TVP.Info, lekceważąc wagę materiału i zaznaczając, że nagranie pokazuje Jarosława Kaczyńskiego w dobrym świetle, jako „człowieka uczciwego, który wszystko musi mieć na papierze”.
Wicenaczelny „Gazety Wyborczej” odniósł się do negatywnych słów dotyczących tekstu w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. Według niego „dla władzy żaden termin ujawnienia „taśm Kaczyńskiego” nie byłby dobry.
- Zdecydowaliśmy się na publikację w chwili, gdy zebraliśmy wiarygodny materiał, sprawdziliśmy wszystkie okoliczności sprawy i uczyniliśmy zadość regułom dziennikarskiej rzetelności. Słowem, zrobiliśmy to, co media powinny: ujawniamy fakty, które władza chciałaby ukryć. Przygotowanie takiej wielowątkowej i zawiłej publikacji nie trwa przecież pół dnia, a wiele tygodni. Dlatego dopatrywanie się związków między terminem publikacji, a zatrzymaniem Bartłomieja Misiewicza to niedorzeczność - podkreślił Kurski, tym samym zaprzeczając opiniom, które wskazywały, że za terminem publikacji kryje się drugie dno.
Dodał, że komentarze polityków PiS i mediów prawicowych przyjmuje z dystansem: - Gdy brakuje argumentów, pozostaje szyderstwo. To najbardziej rozpaczliwa z możliwych reakcji, ale zwalnia od polemiki. Ale z drugiej strony - cóż partii rządzącej pozostało. Taśmy Kaczyńskiego potężnym samooskarżeniem środowiska PiS. Sam prezes powiedział na taśmie: "To jest polityka, to jest nie do obrony". Nie będę się odnosić do komentarzy, czy ta publikacja to „bomba", czy „kapiszon". Każdy sam oceni, co jest ważne w debacie publicznej. Co do jednego jestem pewien „Polacy to nie ciemny lud" – podkreślił w rozmowie z nami. - Pytanie tylko, czy w sprawie każdego „kapiszona" Premier zwołuje specjalne konferencje prasowe, na których czyta przekazy dnia, nie pozwalając zadać dziennikarzom żadnego pytania? - pyta retorycznie Jarosław Kurski.
We wtorek do opublikowanego stenogramu nagrania odniósł się również premier Mateusz Morawiecki, który na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu stwierdził, że to „jeden z największych niewypałów odkrytych od czasów II wojny światowej”. Nazwał publikację „mistrzostwem manipulacji”. - Nie ma w tej rozmowie cienia jakichkolwiek dowodów na niewłaściwe zachowanie polityków Prawa i Sprawiedliwości, ale jest pełne potwierdzenie uczciwości, wiarygodności, solidności i rzetelności działania - ocenił Morawiecki.
Jednocześnie „GW” w godzinach popołudniowych ujawniła, że podobne stwierdzenia zostały przekazane politykom PiS w tzw. przekazie dnia, czyli obowiązującej ich linii, jaką ustaliła partia w komentowaniu codziennych wydarzeń. W instrukcjach dla polityków miało paść m.in. stwierdzenie, że „to największy niewypał od czasów II wojny światowej” lub że „sposób napisania tekstu i budowania związków przyczynowo-skutkowych jest napisany politycznie, stawia kłamliwe tezy”.
Jarosław Kurski pytany o publikację stwierdził: - Ujawniliśmy patologiczny układ. Spółka Srebrna jest finansowym zapleczem środowiska PiS. Potwierdza to sam Kaczyński mówiąc o spółce „my". Obawiam się, że narusza to ustawę o partiach politycznych, która im zabrania prowadzenia działalności gospodarczej. Stawia też partię rządzącą w pozycji uprzywilejowanej na politycznej scenie. To działanie prawnie niedopuszczalne i etycznie wątpliwe. Kaczyński wykorzystuje pozycję de facto naczelnika państwa, do pozyskiwania kredytów w państwowych bankach i do inwestycji, które nie są zabezpieczane realnym kapitałem. Ich jedyną gwarancją jest on sam, Prezes i jego słowo. Nazwisko Kaczyńskiego otwiera drzwi do kas państwowych banków - zauważył.
Czuchnowski: mamy kolejne nagrania, niebawem je opublikujemy
Wojciech Czuchnowski, współautor tekstu o „taśmach Kaczyńskiego” w rozmowie z radiem TOK FM zadeklarował, że redakcja ma więcej nagrań i przyznał, że nie ma pewności, kto nagrał rozmowę, która odbyła się pod koniec lipca 2018 roku. - Pewności nie mam, kto nagrywał, ale wszystko na to wskazuje, że to Birgfellner - mówił dziennikarz.
Potwierdził to w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. - Nie mogę powiedzieć, kto nagrywał, choć domyślam się kto. Nie mogę też zdradzić, kto przekazał nagrania. Domyślam się okoliczności i powodów ich przekazania. Prawdopodobnie nastąpiło to, kiedy partner biznesowy Kaczyńskiego i Srebrnej zorientował się, że chcą go oszukać. Postanowił to udokumentować – mówi nam dziennikarz.
Pytany, kiedy redakcja planuje kolejne publikacje, powiedział, że nagrania są już opracowane, ale „nie chcą ich publikować dzień po dniu”. - Nie będzie tak, że będziemy planować duże odstępy pomiędzy publikacjami, ale termin kolejnych zależy od decyzji redakcji. Jest w nich kilka bardzo ciekawych wątków - zapowiedział.
W rozmowie z nami Czuchnowski odniósł się do głosów krytyki, które spotkały jego i redakcję po publikacji. - Każdy ocenia tę publikację jak chce, przede wszystkim nie mam nic wspólnego z tym, że była zapowiadana jako „bomba”. Dla mnie to kolejny materiał nad którym ciężko pracowaliśmy. Każdy ma prawo go oceniać tak, jak uważa. Chciałbym, aby codziennie był taki „kapiszon” w sprawie w którego głos zabiera premier, politycy i wszystkie media. Dziękuję za taki „kapiszon” - zaznaczył.
Rzeczniczka PiS skrytykowała tekst, zanim się ukazał
W poniedziałek wieczorem w siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej Jarosław Kaczyński zwołał naradę z udziałem najważniejszych polityków partii. Po spotkaniu rzeczniczka prasowa PiS Beata Mazurek zamieściła na Twitterze maila, którego szef biura prasowego partii Krzysztof Wilamowski przesłał w odpowiedzi na pytania Wojciecha Czuchnowskiego związane z tekstem o nagranych rozmowach.
Wilamowski stwierdził, że Czuchnowski dał kilka godzin na przygotowanie odpowiedzi na pytania, co „w istocie sprowadza się do działania prowizorycznego i pozornego”.
- Przypominam, iż dziennikarz jest obowiązany zachować szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystywaniu materiałów prasowych, zwłaszcza sprawdzić zgodność z prawdą uzyskanych wiadomości lub podać ich źródło - dodał szef biura prasowego PiS. Przypomniał też Czuchnowskiemu, że partia rządząca wytoczyła mu kilka procesów za wcześniejsze artykuły zarzucające jej nielegalne działania. Zaznaczył, że kroki prawne zostaną podjęte także w przypadku kolejnej podobnej publikacji.
- „Pseudo rewelacje” o których tak dziś głośno na TT to kolejny art. GW o spółce Srebrna. Te same plotki i spekulacje, które słyszymy od lat - skomentowała Beata Mazurek.
„Pseudo rewelacje”o których tak dziś głośno na TT to kolejny art. GW o spółce Srebrna. Te same plotki i spekulacje, które słyszymy od lat. Poniżej odpowiedz BP PiS do red.Czuchnowskiego na przesłane pytania. pic.twitter.com/SqpZzxwcEA
— Beata Mazurek (@beatamk) 28 stycznia 2019
Według Wojciecha Czuchnowskiego opublikowanie przez rzecznik PiS jedynie odpowiedzi, bez ujawnienia pytań jest manipulacją.
- To była manipulacja, bo pani Mazurek opublikowała odpowiedzi, a nie opublikowała pytań, które przedstawiały prezesa Kaczyńskiego w bardzo złym świetle. To kontynuacja skandalicznej polityki upubliczniania korespondencji z mediami. W tym wypadku nie bardzo wiem, o co chodzi. Wystarczy spojrzeć na premiera Morawieckiego, który wypowiadał się według „przekazu dnia”. Posłużył się praktycznie słowo w słowo instrukcją dla zwykłych posłów. Po premierze można by się spodziewać własnego komentarza. Po drugie - od premiera, który jest finansistą, który zna zasady negocjacji biznesowych - tym bardziej. To był popis wyjątkowej bezczelności i zakłamania - ocenia dziennikarz „Wyborczej”.
Według danych ZKDP w listopadzie ub.r. średnia sprzedaż ogółem „Gazety Wyborczej” wynosiła 100 261 egz., o 3 proc. mniej niż rok wcześniej.
Natomiast portal Wyborcza.pl zanotował w listopadzie 7 mln realnych użytkowników i 63,29 mln odsłon.
Dołącz do dyskusji: „Gazeta Wyborcza” ma kolejne „taśmy Kaczyńskiego”. Kurski: dla władzy żaden czas na takie publikacje nie jest dobry