SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Serial o sarkastycznym diagnoście kończy 20 lat. Fenomen „Doktora House’a”

Od 1 lutego na platformie Netflix dostępne są wszystkie sezony kultowego serialu „Dr House”, który w okresie premierowej emisji zachwycał szerokie grono widzów, zarówno młodych dorosłych, jak i ich rodziców. Co takiego miał w sobie Greg House, że uwielbialiśmy spędzać z nim czas?

„Doktor House”, FOX i Netflix „Doktor House”, FOX i Netflix

Na temat serialu „Dr House” (2004-2012, FOX) i jego bohatera, napisano już książki oraz setki publikacji i rozważań naukowych. Wystarczy wspomnieć te najbardziej popularne, jak np. „Dr House i filozofia wszyscy kłamią” Henry’ego Jacoby’ego i Williama Irwina, albo „Co dr House wie o medycynie” Andrew Holtza. Zestawianie diagnosty z postacią Sherlocka Holmesa dało nowe możliwości interpretacyjne dla serialu, podobnie jak analizowanie każdego jego zachowania, powiedzenia, czy konfliktu ze współpracownikami. - Nie jest tajemnicą, że „Dr House” był wzorowany na Sherlocku Holmesie. To produkcja, która wykorzystuje popularność serialu medycznego, ale także detektywistycznego - podobnie jak w realizowanych z sukcesem przez lata odmianach „CSI”, tak i w tym serialu liczyła się droga do rozwiązania zagadki, a nie tylko sam rezultat – mówi Marta Korycka, szefowa działu kultura portalu Gazeta.pl.

Ściągając z torrentów     
Serial „Dr House” był jedną z pierwszych produkcji, które polscy internauci oglądali dzięki torrentom. Dotyczyło to widzów, którzy nie chcieli czekać na emitowane z opóźnieniem odcinki w ramówce TVP. Z kolei starsza widownia oglądała serial w polskiej telewizji i także angażowała się w losy bohatera. „Dr House” przyciągał do siebie bardzo zróżnicowaną widownię. To jeden z fenomenów, który śledzili zarówno studenci, pobierając odcinki z sieci, a czasem czekając przy tym na błyskawicznie powstające polskie listy dialogowe tworzone przez internetowych tłumaczy, jak i ich rodzice, oglądając serial z lekkim poślizgiem w stosunku do emisji amerykańskiej. 

- Startował w bardzo ciekawym dla telewizji momencie. Lata 2004-2005 to premiery kilku przełomowych tytułów: fantastycznego (dosłownie i w przenośni) „Lost: Zagubieni” wprowadzającego pojęcie flashbacków, zmieniających postrzeganie „kobiecych” seriali „Gotowych na wszystko”, budującego napięcie mistrzowskimi cliffhangerami „Skazanego na śmierć” czy „Chirurgów”, którzy dzisiaj są najdłużej emitowanym medycznym serialem dramatycznym. „Dr House” tak jak one zmienił TV - oczywiście, subskrybenci HBO znali Tony’ego Soprano, ale to Gregory House stał się dla mainstreamu pierwszym wrednym, wkurzającym, nieidealnym, trudnym do lubienia, a jednocześnie… tak uwielbianym głównym bohaterem. O tym, jak wielką zasługę miał tu Hugh Laurie, nawet nie trzeba wspominać – w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl podkreśla dziennikarka Marta Korycka.

Oglądając serial, podziwialiśmy Grega House’a (Hugh Laurie) za jego cięte riposty, bezkompromisowość, mówienie tego co myśli. A jak dzisiaj oceniamy tego bohatera? Czy z perspektywy czasu nie okazał się mizoginem, szowinistą i gburem? Kiedyś wszyscy chcieliśmy „być jak doktor House”, ale czy chcielibyśmy mieć takiego szefa, kolegę, sąsiada? - Postać doktora House’a wpisała się na stałe do kanonu kultury popularnej. Dość przypomnieć, że nawet w polskiej telenoweli „Na dobre i na złe” pojawił się grany przez Michała Żebrowskiego Andrzej Falkowicz, bohater ewidentnie  zainspirowany lekarzem z New Jersey. Jest równie butny i arogancki, nie stosuje się do zasad etyki lekarskiej. Jak widać, nawet wzorowy szpital z Leśnej Góry potrzebował postaci bardziej niekonwencjonalnego lekarza w swoim zespole – przypomina badaczka kultury popularnej, dr Magdalena Bałaga.

Antybohater dramatu medycznego     
Doktor House jako osoba uzależniona od Vicodinu i innych leków przeciwbólowych, a także nieustannie będąca pod ich wpływem, podejmuje wiele decyzji mających związek z bezpieczeństwem pacjentów szpitala. Mimo że wiedza ta jest praktycznie powszechna, to znaczy wiedzą o tym inni lekarze, jego przełożona; na przestrzeni całego serialu niewiele osób podejmuje jakieś konkretne działania, aby z tym walczyć. Zwykle kończy się na krótkiej pogadance. Jedynie w trzecim sezonie, po kradzieży recept z nazwiskiem doktora Wilsona, House otrzymuje ultimatum: odwyk albo więzienie. Wybiera kolejną kradzież leków, tym razem w szpitalnej aptece wyłudzając je na nazwisko zmarłego pacjenta. To dobitnie pokazuje, jak uzależnienie wpływało na podejmowane przez lekarza decyzje.

Równocześnie Greg House lecząc pacjentów w dziennej klinice, obraża ich, upokarza, demaskuje niewiedzę. Spotykają go za to nieliczne konsekwencje. Sam mówi, że nie musi być miły, ważne, żeby był skuteczny i ratował życie pacjentów. Czy to naprawdę wystarczy? Czy traumatyzowanie kogoś, kto walczy o życie, można w jakiś sposób usprawiedliwić? 

- Seriale medyczne przyzwyczaiły widza do prezentacji określonego typu bohaterów. To zazwyczaj lekarze wyróżniający się ponadprzeciętnym poziomem empatii, dbający o prawidłowe (wręcz przyjacielskie) relacje z pacjentami i niezwykle poważnie traktujący zasady etyki zawodowej. Oczywiście możemy wskazać modyfikacje tego schematu (np. w serialu „Hoży doktorzy”), jednak nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że produkcje tego typu korzystały głównie z tak ustalonego wzorca lekarza-bohatera. Owszem, serialowi medycy często walczą ze swoimi demonami i wątpliwościami, ale w kontakcie z pacjentem stają się życzliwi i współczujący. 

Sam House jest również otoczony podobnymi współpracownikami, którzy nieustannie przypominają mu o prawidłowych zasadach traktowania chorych i cierpiących. Tymczasem główny bohater w odpowiedzi zarzuca im hipokryzję, a opiekuńczość i emocjonalne zaangażowanie postrzega jako słabość. House nie ma w końcu litości dla pacjentów - kieruje do nich aroganckie i bezczelne uwagi. Co ważne, często zarzuca im kłamstwo („wszyscy kłamią” - tak brzmi główne motto House’a) i prowokuje swoimi pytaniami. Nie można przy tym stwierdzić, że House nie traktuje swoich pacjentów po partnersku - wręcz przeciwnie, jego sarkastyczne komentarze pozwalają odkryć chorym prawdę o samych sobie (oczywiście, nierzadko bardzo nieprzyjemną). Sposób jego zachowania jest zaprzeczeniem wizerunku cenionego lekarza, a jednocześnie nie można odmówić House’owi skuteczności – wyjaśnia badaczka popkultury, dr Magdalena Bałaga.

Mizogin, szowinista?  
House bezkompromisowo komentuje wygląd, styl życia, problemy rodzinne swoich współpracowników oraz pacjentów. Dzisiaj te wątki domagają się reinterpretacji i powiedzenia wprost, że doktor House nie był najlepszym lekarzem, na jakiego możemy trafić. Zdolnym diagnostą być może, ale to wciąż za mało, żeby zapewnić pacjentowi komfortowe leczenie. Przypuszczam, że nikt z nas nie chciałby być leczony przez wybitnego specjalistę pod wpływem silnych leków dawkowanych jak cukierki.

Na przestrzeni kolejnych sezonów klimat w klinice zmienia się, niektórzy rezygnują ze współpracy z bohaterem, inni wiernie trwają u jego boku. Jednak problemy zdrowotne Grega House’a, które prowadzą w pewnym momencie do halucynacji, sprawiają, że nie jest w stanie normalnie funkcjonować. Finałowe odcinki sezonu trzeciego, piątego i siódmego, zamykały losy bohatera na wypadek gdyby twórcy nie dostali zielonego światła na kontynuację, ale finał sezonu ósmego, czyli odcinek 177, zatytułowany „Wszyscy umierają” to swoisty traktat o tym, co powinien wybrać House: życie, czy śmierć? Rozważania Grega House’a i halucynacje, w których widzi osoby kiedyś ważne w jego życiu, popychają go ku ostatecznej decyzji. Jakiej? Musicie obejrzeć sami. W tym momencie serial wykroczył już poza ramy dramatu medycznego i skupił na rozliczaniu wyborów głównego bohatera, prowadząc nas zawiłymi ścieżkami jego umysłu.

Doktor House bywa nazywany jednym z pierwszych antybohaterów złotej ery telewizji. Zestawiany z takimi postaciami, jak Tony Soprano („Rodzina Soprano”, HBO), Don Draper („Mad Men”, AMC), czy Walter White („Breaking Bad”, AMC), stanowi przykład bohatera w kryzysie, a takich w ostatnich latach oglądamy najchętniej. Co ciekawe, to jedyna postać w zestawieniu, wywodząca się z serialu wyprodukowanego przez stację ogólnodostępną, a nie elitarną telewizję kablową dysponującą większym budżetem i prestiżem wśród odbiorców. Z serialu z pewnością zapamiętamy liczne powiedzenia Grega, m.in. „wszyscy kłamią” oraz „ludzie się nie zmieniają”. 

- Wykreowana w ten sposób postać wiele mówi o pragnieniach i potrzebach widzów. House jest bezczelny i sarkastyczny, ale jednocześnie niezwykle inteligentny. Postępuje wbrew konwenansom i wcale się tego nie wstydzi. Szczerze przyznaje, że jest „chamem”, usprawiedliwiając przy tym swoją arogancję słowami: „wątpiąc w siebie, nie mógłbym działać’’. Nie ma w tym stwierdzeniu jednak karierowiczowskiej pychy. House jest w końcu człowiekiem gardzącym powierzchowną karierą, pieniędzmi, zaszczytami, nie szuka uznania w oczach innych ludzi. Jest przy tym świadomy własnej wartości i pewny swoich przekonań, nie obawia się społecznego ostracyzmu. W ten sposób ukrywa oczywiście swoje słabości, jednak nie pozwala, by ograniczały one jego działania i osłabiały wiarę we własne siły. Inna sprawa, że serial pokazuje, że geniuszom, ludziom z „iskrą bożą” jesteśmy w stanie wybaczyć o wiele więcej, niż po prostu pracowitym rzemieślnikom bez charyzmy – mówi dr Magdalena Bałaga.

Showrunner na pokładzie     
- Nie zapominajmy też o tym, że to m.in. „Dr House” wprowadzał funkcję showrunnera. Przez lata ciężko było polskim widzom wytłumaczyć, kim jest ta osoba - i przetłumaczyć. W końcu zostaliśmy przy angielskiej wersji. Showrunner dba o artystyczną wizję, jest często jednocześnie scenarzystą, reżyserem, producentem, ale w sumie kimś więcej. Najłatwiej chyba byłoby powiedzieć: po prostu twórcą dbającym o całokształt tego, jak serial wygląda. Taką osobą w przypadku „Doktora House’a” był David Shore, który napisał tylko 20 z ponad 100 odcinków i jedynie dwa wyreżyserował, ale tak naprawdę to z jego nazwiskiem kojarzymy całą produkcję – podsumowuje dziennikarka serwisu Gazeta.pl, Marta Korycka.

Serial „Dr House” dostępny jest w ofercie Netfliksa i Prime Video.

Dołącz do dyskusji: Serial o sarkastycznym diagnoście kończy 20 lat. Fenomen „Doktora House’a”

1 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
BrandonwarDB
herbal clear deodorant [url= https://forums.dieviete.lv/profils/127605/forum/ ] https://forums.dieviete.lv/profils/127605/forum/ [/url] bmc remedy books
0 0
odpowiedź