Dziennikarze: Rząd nie zdał egzaminu, informując o zdarzeniach w Przewodowie
Polityka informacyjna rządu zawiodła - zdaniem naszych rozmówców - w kwestii przekazania społeczeństwu informacji o tym, co stało się we wtorek w Przewodowie, gdzie dwie osoby zostały zabite przez rakiety. - Powinien na bieżąco informować, a stworzył niepotrzebną nerwowość całej sfery medialnej w Polsce - ocenia Bogusław Chrabota. - Potraktowano nas zupełnie niepoważnie, nieprofesjonalnie. To było antypaństwowe działanie, bo media są elementem demokracji, to zostało tu podważone - mówi Bartosz T. Wieliński.
We wtorek po południu doszło do eksplozji w Przewodowie niedaleko ukraińskiej granicy. Zginęły dwie osoby. Najpierw o sprawie informowały niektóre media lokalne, po godz. 18 Mariusz Gierszewski z Radia ZET podał, że zniszczeń dokonały rosyjskie rakiety. Amerykańska agencja Associated Press (AP) cytowała anonimowego funkcjonariusza wywiadu USA, który przyznał, że rosyjskie rakiety spadły na terenie państwa członkowskiego NATO. Informację podało część polskich mediów.
Następnego dnia AP opublikowała depesze, w których zaprzeczano tym informacjom (według informacji, które potwierdził m.in. amerykański prezydent, miały to być pociski ukraińskiej obrony przeciwrakietowej, które przypadkiem spadły na terytorium Polski).
Zdaje się, że to od tej depeszy zaczął się cały szum… nie popisała się zatem agencja AP, te depesze o skrajnie innej treści dzieli 10h. W tym kontekście powściągliwa treść komunikatów polskich oficjeli bdb-uzasadniona, prawdą jest że zbyt długo kazali czekać=eskalacja nerwów pic.twitter.com/jtrFkZeji5
— Grzegorz Nawacki (@nawacki) November 16, 2022
O sprawie pisały też zagraniczne media. Część (wśród nich brytyjskie gazety) również przypisała winę Rosji.
Just as Poland confirms the explosion was most likely caused by a stray Ukrainian missile, here's a reminder of what top editors at top UK media ran with this morning.
— Jakub Krupa (@JakubKrupa) November 16, 2022
Well done, guys. https://t.co/qVdp25xOWy
Rzecznik rządu Piotr Müller we wtorek przed godz. 18 napisał na Twitterze: „Premier @MorawieckiM zwołał w trybie pilnym Komitet Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych”.
Premier @MorawieckiM zwołał w trybie pilnym Komitet Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych.
— Piotr Müller (@PiotrMuller) November 15, 2022
Tuż przed północą zatweetował, że „za kilkanaście minut” premier wygłosi oświadczenie po zakończonym nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Ministrów. Szef rządu poinformował wtedy, że doszło do eksplozji, w której życie straciły dwie osoby oraz, że rząd pracuje nad ustaleniem przyczyn tragedii.
To właśnie polityka informacyjna rządu dotycząca wtorkowych wydarzeń w Przewodowie jest najbardziej krytykowana przez naszych rozmówców. Wiceprezes Izby Wydawców Prasy i redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota uważa, że media zachowały się odpowiedzialnie.
- Media musiały wykorzystać informacje państwa polskiego, władze były zobligowane do szybszego poinformowania społeczeństwa w trybie kryzysowym. Uruchomiliśmy nasze informacje na żywo tuż po depeszy AP. Natomiast wcześniej mieliśmy tylko przesłuchy, trudno na tej bazie budować informacje. Tym bardziej, że teren był zamknięty, nie było do niego dostępu, na miejscu były wojsko i policja. Gierszewski podał informację jako pierwszy, potem wszyscy ruszyliśmy – podkreśla.
Podobnie uważa wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Bartosz T. Wieliński (sprawuje nadzór nad działem Świat dziennika). - Jeden z kolegów, Mariusz Gierszewski, miał swoje sprawdzone źródła, inni koledzy ich nie mieli. Rozumiem doskonale ostrożność mediów, my też podaliśmy informację dopiero kiedy została potwierdzona przez agencję AP, czyli wiarygodne źródło. Wcześniej nie dało się tego sprawdzić. To są sytuacje, kiedy trzeba zachować naprawdę daleko idącą ostrożność – ocenia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
„Informacje ze strony rządowej były skandaliczne”
- Tyle, że ja zawsze zakładałem, że po drugiej stronie mamy partnerów, którzy rozumieją rolę mediów w społeczeństwie. Natomiast wczoraj się okazało, że absolutnie tej roli nie rozumieją, wręcz ją sabotują. Informacje ze strony rządowej były skandaliczne. Trzeba będzie się z tym naprawdę rozliczyć, bo to jest głęboko nieprofesjonalne i wręcz szkodliwe – dodaje Wieliński.
- To kuriozalne, że tego typu newsa podaje agencja informacyjna innego państwa, a nie nasz rząd. On powinien wcześniej ustami rzecznika przekazać, co się wydarzyło, na bazie wiedzy, którą posiada, oraz że nad tym pracuje. Powinien na bieżąco informować, a stworzył niepotrzebną nerwowość całej sfery medialnej w Polsce – ocenia Chrabota.
Jak zatem powinien reagować rząd w tego typu sytuacjach? - Powinniśmy dostać informację, że stało się coś dziwnego, coś, co władza bada, uznaje za zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa i jest to wyjaśniane przez służby na najwyższym szczeblu – mówi Wieliński. I dodaje, że na własny użytek zrobił sobie rozpiskę, jak wyglądały po kolei informacje o sytuacji w Przewodowie.
-15.35 – mamy eksplozję, 17.58 – Müller informuje tylko, że jest w trybie pilnym komitet ds. Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych. Bez podania żadnego powodu. Wystarczyłoby wtedy powiedzieć, że coś się stało w Przewodowie i w związku z tym jest zwoływany komitet. Było podejrzenie, że rząd będzie chciał wykorzystać PR-owo ataki blisko Polski. 18.28 – Gierszewski publikuje swoje informacje na Twitterze i Radio Zet wrzuca je do serwisu. 19.41 – łotewski minister obrony składa Polsce kondolencje w związku z tym, co się stało. Mamy oficjalny głos z Łotwy, że w Polsce doszło do czegoś tak poważnego, że sojuszniczy kraj musi nam oficjalnie składać kondolencje. 19.52 – MSZ Estonii pisze o tym na Twitterze, 19.59 – jest depesza AP, potem o 20.20 głos zabiera prezydent Litwy, o 21.10 – Zełenski, o 21.30 – prezydent Finlandii, o 21.39 – szef MSZ Niemiec, a u nas nic się nie dzieje. To są żarty, że szereg polityków zagranicznych wypowiada się w kwestii dotyczącej bezpieczeństwa narodowego Polski, a nasz rzecznik, premier, prezydent milczą i obradują – podkreśla wicenaczelny „Wyborczej”.
Dziennikarz dodaje, że nie oczekiwał od rządzących, by od razu przedstawili „kompletny obraz sytuacji”. - To nigdy nie jest możliwe w tak szybkim tempie. Ale że powiedzą, że coś się dzieje, żebyśmy nie musieli się tego domyślać, że zostaną stworzone warunki, żeby dziennikarze mogli normalnie pracować, a każda nowa informacja, która nadaje się do przekazania, zostanie przekazana. Potraktowano nas zupełnie niepoważnie, nieprofesjonalnie. To było antypaństwowe działanie, bo media są elementem demokracji, to zostało tu podważone – podkreśla Wieliński.
- To nie może zostać bez reakcji, bo co jeśli stanie się coś naprawdę poważnego? Jaka będzie polityka informacyjna rządu? Znowu zamkną się na sześć godzin na naradach i nikt nic nie będzie wiedział, kiedy będzie trzeba faktycznie informować społeczeństwo? - pyta wicenaczelny „Wyborczej”.
Dołącz do dyskusji: Dziennikarze: Rząd nie zdał egzaminu, informując o zdarzeniach w Przewodowie
Jednak o Tusku nie można tego powiedzieć. Ale cóż, zawsze musi być ta jedna czarna owca.