SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Donald Tusk po stracie prawa jazdy za piractwo drogowe: zabrakło przeprosin, do wyborów ludzie zdążą zapomnieć

Po tym, jak w sobotę Donald Tusk dostał mandat i stracił prawo jazdy za przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h, zachował się właściwie, przyznając się do winy i informując o zdarzeniu ma Twitterze, natomiast powinien był jeszcze przeprosić. Sprawa nie pogorszył długoterminowo jego wizerunku, to zupełnie niepotrzebna wpadka - komentują dla Wirtualnemedia.pl menedżerowie z branży public relations.

Donald Tusk, fot. Onet Donald Tusk, fot. Onet

W ostatnią sobotę Donald Tusk, szef Po i były premier, stracił prawo jazdy. W miejscowości Wiśniewo koło Mławy jechał 107 kilometrów na godzinę w terenie zabudowanym, gdzie limit wynosi 50 km/h.

- Kierowa został ukarany mandatem w wysokości 500 złotych, stracił również prawo jazdy - powiedziała RMF FM rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Mławie Anna Pawłowska. Dodała też, że mężczyzna był trzeźwy. Zgodnie z przepisami ruchu drogowego, policjant ma prawo do odebrania kierowcy prawa jazdy na trzy miesiące, gdy nastąpiło przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h.

"Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji" - napisał kilka godzin później na Twitterze Donald Tusk.

Tusk "powinien pokazywać wyższe standardy"

Według dr hab. Moniki Kaczmarek-Śliwińskiej z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspertki, doradczyni i trenerki w obszarze  budowy wizerunku sprawa z przekroczeniem dozwolonej prędkości przez Donalda Tuska jest społecznie niezwykle interesująca, ponieważ pokazuje odbiorców-wyborców-społeczeństwo jak w szkle powiększającym.

- Szkło powiększające bardzo wyraźnie uwidoczniło bańki informacyjne i odmienną perspektywę dyskursu oraz pokazało skłonność do racjonalizacji działania osoby, z którą w jakiś sposób sympatyzujemy („przecież każdemu się zdarzyło”) - zaznacza nasza rozmówczyni.

W rozmowie z Wirtualnemedia.pl ocenia, że Donald Tusk, jak na polskie standardy, zachował się właściwie: przyznał się do czynu zanim media same rozdmuchały temat, uznał karę bez dyskusji czy tłumaczenia, wystawił się na szybkie biczowanie (dyskusje, hejt, memy).

- Natomiast warto pamiętać, że Tusk chcący jednak mienić się ”liderem opozycji”, a do tego liderem opozycji działającym inaczej niż obecna partia rządząca, powinien uważać na wszelkie problemy i sytuacje kryzysowe, a idąc dalej powinien wyznaczać i pokazywać standardy wyższe niż lider konkurencyjnej partii – podkreśla Monika Kaczmarek-Śliwińska.

Zabrakło przeprosin

Nasza rozmówczyni dodaje, że w działaniu pokryzysowym Donalda Tuska zabrakło kilku rzeczy. Ekspertka uważa, że przede wszystkim w treści tweeta powinny pojawić się przeprosiny skierowane do potencjalnych wyborców – polityk nie może łamać prawa, więc przeprosiny za nieodpowiedzialne zachowanie, które nie powinno mieć miejsca, byłyby bardzo na miejscu.

- W takim tweecie można byłoby też wskazać działania, które nie są wymagane prawem, ale stanowią tzw. element poprawy (często powiązany z wprowadzoną zmianą) i powetowania strat. Elementem poprawy mogłoby być określenie przyszłego zachowania oraz wprowadzenie zmiany na poziomie organizacji przejazdów kierownictwa partii. Tusk wiele razy podkreślał, że nie chce kierowcy, ale może warto zmienić zdanie i być w tak komfortowej sytuacji jak oponenci polityczni (np. B. Szydło), gdzie jakiekolwiek naruszenia przepisów kodeksu ruchu nie idą na ich konto. Natomiast elementem powetowania strat mogłaby być wpłata na fundusz pomagającym ofiarom wypadków drogowych czy nawet jakaś forma prac społecznych. Takie działania pomagają uwierzyć odbiorcom, że przeprosiny były szczere (i nie mogą to być przeprosiny w stylu przepraszania tych, którzy poczuli się urażeni) i że polityk rozumie jak niebezpieczne warunki stworzył na drodze. Oczywiście nie mogą to być jedynie deklaracje, a rzeczywista zmiana – zaznacza Monika Kaczmarek-Śliwińska.

Wydarzenie bez wpływu na wizerunek Tuska

W ocenie naszej rozmówczyni zajście drogowe z udziałem Donalda Tuska długofalowo nie wpłynie na wizerunek tego polityka czy PO, natomiast będzie chętnie i często wykorzystywane przez konkurentów politycznych.

Z kolei Grzegorz Miller, właściciel MillerMedia mówi wprost, że przy spadającym poparciu dla PiS, Koalicja Obywatelska powinna bardzo uważać na podobne sytuacje. Twierdzi, że to wpadka, która nie powinna się wydarzyć.

- Chociaż myślę, że nie będzie miała większego wpływu na notowania KO. Nie powinna wpłynąć na twardy elektorat pozytywny i negatywny, natomiast niezdecydowani do wyborów zdążą o tym zapomnieć. Z pewnością będzie to materiał wykorzystywany przez PiS, by przeciągnąć część niezdecydowanych na swoją stronę, natomiast jego skuteczność po dwóch latach (wybory dopiero w 2023) nie powinna być duża. Co innego, gdyby taka sytuacja wydarzyła się w roku wyborczym - może nie byłby to "game changer", ale z pewnością nie pomogłaby KO w wygraniu wyborów. Z drugiej strony jak do tej pory w uzyskaniu głosów wyborców nie przeszkadzały politykom w Polsce wpadki personalne, a jedynie niezrozumienie trendów wyborczych i brak wyrazistego programu – zauważa Grzegorz Miller.

Wykazał się intuicją i "czuciem" opinii publicznej

Zdaniem Rafała Czechowskiego, managing directora w agencji Imago PR reakcja Donalda Tuska była modelowa: polityk niemal bezzwłocznie sam pierwszy podaje fakty, jednoznacznie przyjmuje odpowiedzialność, nie próbuje się tłumaczyć ani niuansować. Nie wyraża jednak skruchy i nie sięga po przeprosiny, które w podobnych sytuacjach działają jak zaklęcie.

- Donald Tusk wykazuje się w tym intuicją i "czuciem" opinii publicznej. Ignorowanie przepisów ruchu drogowego nie jest przez Polaków postrzegane jako szczególnie obciążające. Wiele wcześniejszych zatrzymań znanych powszechnie kierowców, w których rozbudowane wyrazu skruchy stanowiły rdzeń przekazu, miały jednak poważniejsze podłoże: jazdę pod wpływem alkoholu i/lub wyrządzoną komuś szkodę. Donald Tusk znalazł więc odpowiednią proporcję. W oczach wielu kierowców Donald Tusk okazał się po prostu jednym z nich i - paradoksalnie - mógł w ten sposób zbliżyć się do grup, z myślą o których politycy przeciwnego obozu wyrażali słowa oburzenia na postępek lidera PO. Jednocześnie w zachowaniu Donalda Tuska nie było niczego, co mogłoby wskazywać na arogancję, czy umniejszanie znaczenia wykroczenia. Zapewne nie zaszkodziłyby słowa odnoszące się do zasad i wartości, co pozwoliłoby wykorzystać popularność w celach "edukacyjnych" i obniżyć postrzeganą wagę wykroczenia wśród osób o wysokim poziomie legalizmu - komentuje Rafał Czechowski.

"Tusk zatrzymał się na drugiej kadencji"

Zupełnie innego zdania jest Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR. Zwraca uwagę, że informacja o Donaldzie Tusku pojawiła się niemal jednocześnie z informacją, że NATO znowu rozważa relokację głowic jądrowych do Polski.

- Pierwsza, aczkolwiek bez żadnej wartości, stała się narodową sensacją, druga, choć o kapitalnym znaczeniu dla bezpieczeństwa nas wszystkich, przeszła bez echa. Ale co do Tuska - oczywiście nie będzie to miało żadnego wpływu na jego wizerunek. Tusk o wiele bardziej i to trwale szkodzi sobie swoimi wystąpieniami publicznymi niż przekraczaniem prędkości, co zresztą w Polsce wcale nie jest naganne, bo jest powszechne - podsumowuje Piotr Czarnowski.

- Komentarz Donalda Tuska jest dowodem na to, że polityk zatrzymał się na swojej drugiej kadencji, gdzieś w połowie drugiej dekady. Jego suche oświadczenie, mówiące że ukaranie go jest "adekwatne" i "przyjąłem bez dyskusji" nijak się ma do oczekiwań jego elektoratu, którego religią jest bezpieczeństwo na drogach. Oderwanie też pokazali komentarzy, tacy jak Roman Giertych, który prorokuje (nie wiadomo na jakiej podstawie), że "wzrośnie PDT poparcie" (??!), a szczyty kuriozum osiągnęła "Gazeta Wyborcza" nagłówkiem: "Eksperci: tam każdy przekracza prędkość". Donaldowi Tuskowi nie przyniesie to nowych głosów. Co więcej jest to kolejny dowód na to, że musi nadrobić czas, który spędzał na brukselskich salonach - dodaje z kolei Szymon Sikorski, CEO agencji Publicon.

 

 

Dołącz do dyskusji: Donald Tusk po stracie prawa jazdy za piractwo drogowe: zabrakło przeprosin, do wyborów ludzie zdążą zapomnieć

25 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Nicky
Tak, z pewnością zapomną, przecież to wymarzony prezent na spot wyborczy...
0 0
odpowiedź
User
xxx
Politycy nigdy nie przepraszają i nie wspominają o tym co robią źle, dlatego nie mam do nich za grosz szacunku, do żadnego.
0 0
odpowiedź
User
YKK
Spokojna głowa. Jacuś Kurski nie pozwoli im zapomnieć.
0 0
odpowiedź