SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Polskie Elektrownie na bannerach obwiniają UE za wzrost cen prądu. Komisja Europejska polemizuje

Pod koniec stycznia Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie z inicjatywy państwowych producentów prądu rozpoczęło kampanię podkreślającą, że za 60 proc. kosztów produkcji energii elektrycznej stanowi opłata klimatyczna Unii Europejskiej. - Polityka unijna nie jest odpowiedzialna za 60 proc. Twojego rachunku za prąd. Przeciwnie, znaczna część tego rachunku składa się z kosztów przesyłu, podatków krajowych i innych opłat - skomentowała Komisja Europejska.

Billboard z kampanii Polskich Elektrowni, fot. screen z Twittera Billboard z kampanii Polskich Elektrowni, fot. screen z Twittera

Reklamy z kampanii Towarzystwa Gospodarczego Polskie Elektrownie podkreślają, że polityka klimatyczna UE równa się wysokie ceny energii elektrycznej. Na reklamach umieszczono grafikę z żarówką, w której 60 proc. stanowi flaga Unii Europejskiej.

Uruchomiono też serwis internetowy Polskielektrownie.com.pl, na którym zapewniono, że celem akcji jest „poinformowanie społeczeństwa, jaka jest struktura kosztów produkcji prądu w Polsce oraz jaki wpływ na podwyżki cen energii ma polityka klimatyczna Unii Europejskiej”.

Na stronie przypomniano, że w Polsce nadal ok. 70 proc. energii elektrycznej jest produkowane w elektrowniach węglowych, które od kilku lat muszą kupować uprawnienia do emisji CO2. - W ciągu ostatniego roku cena uprawnień do emisji CO2 drastycznie wzrosła. W konsekwencji 60 procent kosztu wytworzenia energii elektrycznej w Polsce to koszty opłaty klimatycznej - podkreślono.

- Unijna Polityka Klimatyczna jest podstawową przyczyną podwyżek cen prądu. Jeszcze w 2016 roku cena uprawnień wynosiła ok. 6 euro za tonę. Obecnie sięga niemal 90 euro za tonę co oznacza, że w ciągu 5 lat wzrosła 15-krotnie - dodano.

 

Za kampanią stoją PGE, Enea, Tauron i PGNiG

W serwisie internetowym akcji zaznaczono, że wprowadzone w ostatnim okresie podwyżki cen prądu nie pokryły w pełni wyższych kosztów jej wytworzenia. A ponieważ równocześnie zmalała produkcja energii w elektrowniach jądrowych i dostępności gazu ziemnego, prąd mocno podrożał w całej Unii Europejskiej, także w krajach z dużo mniejszym udziałem energii produkowanej w węgla.

Z drugiej strony wyliczono działania podjęte w tej sytuacji przez polskie władze: obniżkę akcyzy i VAT na sześć miesięcy (zaznaczono, że w efekcie miesięczny rachunek przeciętnego gospodarstwa domowego wzrośnie „zaledwie o 6 zł”, a nie o 21 zł wynikające z podwyżek taryf ogłoszonych w grudniu ub.r. przez prezesa URE) oraz dodatek osłonowy (napisano, że „w zależności od dochodu na osobę, wielkości gospodarstwa domowego oraz sposobu ogrzewania w 2022 r. można otrzymać dodatek osłonowy w wysokości nawet 1 437,50 zł”).

Akcja oprócz internetu i nośników zewnętrznych obejmuje telewizję.

Kampanię w ramach Towarzystwa Gospodarczego Polskie Elektrownie zainicjowały państwowe firmy Tauron Wytwarzanie, Enea Wytwarzanie, Enea Połaniec, PGE GiEK i PGNiG Termika

Komisja Europejska: pieniądze ze sprzedaży uprawnień trafiają do polskiego budżetu

W środę do akcji odniosła się Komisja Europejska. - Polityka unijna nie jest odpowiedzialna za 60% Twojego rachunku za prąd. Przeciwnie, znaczna część tego rachunku składa się z kosztów przesyłu, podatków krajowych i innych opłat - podkreślono na polskich profilu twitterowym KE.

- Pieniądze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 nie trafiają do Brukseli, tylko do polskiego budżetu - zaznaczono.

Na stronie Komisji zamieszczono fragment artykułu wiceprzewodniczącego KE Fransa Timmermansa dla Onetu, który przypomniał, że w ramach systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 utworzono fundusz modernizacyjny, z którego do Polski trafiło 45 mld zł.

- Zaproponowaliśmy również nowy Społeczny Fundusz Klimatyczny, w ramach którego polskie rodziny i mali przedsiębiorcy mogą otrzymać dodatkowo 58 miliardów złotych na inwestycje w czystsze ogrzewanie, produkcję własnej energii elektrycznej albo po prostu pomoc przy płaceniu rachunków za energię - dodał Timmermans.

Kampanię krytykowali też politycy opozycji. - Od kilku tygodni jesteśmy świadkami wielkiej antyunijnej kampanii finansowanej przez spółki skarbu państwa. Ile ona kosztuje? Czy minister Sasin znał i zatwierdzał jej plany? - spytała w Sejmie posłanka Zielonych Małgorzata Tracz.

- Ostatnio Polskę zalał #fakenews sygnowany przez #PolskieElektrownie, że polityka UE odpowiada za 60% cen energii. Nie dość, że odpowiada za 20%, to jeszcze trafiają one do polskiego budżetu. Pytam więc @SasinJacek, kto i ile za to kłamliwe podsycanie #Polexit płaci? - napisał na Twitterze Jarosław Urbaniak, prezydent Ostrowa Wielkopolskiego.

Natomiast posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer zmieniła banner z kampanii, dodając stwierdzenie, że środki z opłaty klimatycznej trafiają do budżetu państwa. - Czy ktoś wie, co to „Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie”? Czy to za nasze, klientów pieniądze? - spytała na Twitterze.

Akcja Demokracja szykuje billboardową ripostę

Natomiast organizacja Akcja Demokracja przedstawiła projekt banneru podobnego do tego z kampanii Polskich Elektrowni, ale o zupełnie innym znaczeniu. Na grafice, podpisanej „polskie społeczeństwo”, za 77 proc. rachunku za prąd odpowiada „polityka rządu i spółek PiS”, a na żarówce 77 proc. zajmuje tło z logo partii rządzącej.

- Antyunijne nastroje polskiego rządu nie gasną. Trwa kampania fałszywie oskarżająca Unię Europejską o wysokie rachunki za prąd. Tak naprawdę to wina nieudolnej polityki polskiego rządu i działań spółek zarządzanych przez PiS - skomentowano na profilu twitterowym Akcji Demokracji.

Zachęcono do udziału w zbiórce na sfinansowanie umieszczenia przygotowanego billboardu przy Dworcu Centralnym w Warszawie.