Adam Hofman: PiS potrzebuje „telewizji publicznej light”, taki własny „TVN”
- Nie da się jednym przekazem dotrzeć do wszystkich. PiS-owi potrzebna jest jeszcze jedna prywatna „telewizja publiczna light”. Musi być sexy, interesująca i fajnie zbudowana. Trzeba mieć swój własny „TVN”, swoje własne media - tłumaczy Adam Hofman, były polityk PiS, a obecnie ekspert z zakresu doradztwa biznesowego i PR.
W poniedziałkowym wydaniu „Warto rozmawiać” w TVP Info zaproszeni przez prowadzącego Jana Pospieszalskiego goście rozmawiali o niedzielnych wyborach samorządowych i wnioskach z zakończonej kampanii wyborczej. W studiu dyskutowali eksperci od marketingu politycznego i komunikacji: Eryk Mistewicz, Adam Hofman i Miłosz Lodowski.
Adam Hofman przypomina, że w Polsce funkcjonują dwa obozy polityczne, które cały czas ścierają się ze sobą. Natomiast ostatnie wybory samorządowe były jedną z kolejnych bitew między PiS i PO.
- Jacek Karnowski mówi: zostawmy te duże miasta, bo tu PiS nie będzie wygrywać, pójdźmy do mniejszych ośrodków, tam nas chcą i my tam będziemy. Diametralne się z tym nie zgadzam. To jest pułapka, z której nie będzie wyjścia. Ja nie uważam, że Prawo i Sprawiedliwość nie jest w stanie zdobywać dużych miast. Być może potrzeba na to trochę innych narzędzi. Uważam, że jeżeli PiS da się zepchnąć na wieś i odpuści sobie duże miasta to kampania wyszydzania spowoduje, że za chwilę zostanie z niczym - tłumaczy Adam Hofman.
Były polityk PiS zwraca uwagę na „proponowaną w ostatnich dniach przez niektórych polityków PiS „opcję zero” w mediach (napisała o tym na Twitterze poseł Krystyna Pawłowicz), czyli repolonizację i wygaszanie wszystkich koncesji, oraz przyspieszanie reformy sądownictwa. - Opcja „jedziemy na maksa” zakończy się drastyczną klęską w wyborach do parlamentu krajowego. Prawo i Sprawiedliwość potrafi wygrywać wybory - prognozuje.
PiS nie stosuje nowoczesnych narzędzi, postawił na łopatologię w TVP
Zdaniem eksperta, partia rządząca musi teraz przejść na inny tryb zarządzania państwem: rządzenie i utrzymywanie władzy. To pozwala na całkiem inny styl prowadzenia polityki i komunikacji z wyborcami.
- Do tej pory cały czas jest oblężenie, odbijanie, zdobywanie, szturm na Pałac Zimowy - ocenia Hofman. - Potrzebny jest nowy tryb, do czego potrzebne jest tworzenie swoich instytucji, swoich mediów, swoich sondażowni, swoich ośrodków w miastach i domów mediowych. Ważne jest układanie się na nowo z biznesem czy z częścią biznesu, posiadanie swoich celebrytów. Tego teraz nie ma. Takie próby były na początku, później powiedziano: dobra, nie budujemy żadnych elit, jedziemy na ostro. Skończyło się tak jak się skończyło - wynik dobry, ale nie satysfakcjonujący - opisuje były rzecznik PiS.
Publicysta Miłosz Lodowski, były rzecznik ruchu Kukiz'15 i współtwórca kampanii prezydenckiej Pawła Kukiza, zwraca uwagę, że PiS prowadził kampanię na tych samych zasadach wizerunkowych co w poprzedniej kampanii wyborczej. Tymczasem realia walki politycznej uległy od tamtej pory poważnej zmianie.
- Naprzeciwko mamy bardzo wielowarstwowy przekaz, zbudowany na zasadzie cebuli - w każdej przestrzeni publicznej znajduje się kontrprzekaz w stosunku do przekazu rządowego: od czasopism kobiecych po czasopisma telewizyjne, które mają fantastyczną sprzedaż i karmią społeczeństwo informacjami ze świata plotek albo życia wielkich gwiazd, po przekaz sączony przez głównych oponentów medialnych, czyli tzw. mainstrem mediowy. Mamy rozprofilowanie przekazu, który jest skrajnie uderzający i wykorzystuje zwątpienie - wylicza publicysta.
Hofman i Lodowski mają na myśli media określane jako tzw. media sprzyjające opozycji, a konkretnie Platformie Obywatelskiej. - Odpowiedzią na hybrydę komunikacyjną jest lepsza hybryda komunikacyjna. Trzeba po prostu stosować inteligentny przekaz. Środków medialnych jest teraz znacznie więcej. Ludzie się przyzwyczajają i pewne metody po prostu nie działają. A jak się stosuje łopatologię i prymitywny przekaz, który zainteresowałby ludzi pięćdziesiąt lat temu to cóż się dziwić, że to nie funkcjonuje - odnosi się do kampanii PiS Miłosz Lodowski.
Hofman: nadmuchiwanie sondaży z 80 proc. frekwencji to tylko wstęp
Na konkretne przykłady zwraca uwagę Adam Hofman, który wymienia m.in. wyniki sondażu pracowni CBOS z 16 października, wykonanego na zlecenie Fundacji Batorego. Sondaż wskazywał na 80-procentową frekwencję (właściwa podana przez PKW wyniosła 51 proc.), z czego 29 proc. respondentów deklarowało oddanie głosu w wyborach do sejmików województw na PiS, z kolei 16 proc. na Koalicję Obywatelską oraz po 7 proc. dla PSL i Bezpartyjnych Samorządowców. - Jeśli ktoś zakłada 80 proc. frekwencji to znaczy, że celowo manipuluje danymi. A przy takiej frekwencji wiadomo, co się stanie - opowiada były polityk PiS.
- W ostatnim tygodniu mamy dwa sondaże, które pokazują spadek PiS po jakichś wydarzeniach, które rzeczywiście miały miejsce, np. atak na premiera za taśmy, to jest społeczny dowód słuszności, który jest wymyślony i wykreowany. To są tylko dwa sondaże, które są nadmuchiwane i na samym końcu TVN mówi: bijemy rekord frekwencji, idziemy po rekord. Czyli mobilizuje swoich, gra w te bębny. Na tym polega koniec kampanii - na mobilizowaniu swoich i demobilizowaniu przeciwnika. To były tylko dwa sondaże, dwa-trzy serwisy (informacyjne - red.), a ten walec (medialny - red.) dopiero się pojawi - prognozuje Adam Hofman.
- Ostatnie dziesięć Koalicji Obywatelskiej i sprzyjającym jej mediów pokazały, że to nie była jeszcze ta siła, którą oni (media sprzyjające - red.) dysponowali kiedyś i pewnie mogą dysponować większą w przyszłości. To był tylko procent tego, co kiedyś - skomentował Hofman. - Teraz musieli przekonać inwestorów, że dysponują działami, które są skuteczne - dodaje Lodowski.
PiS nie umie w internety, potrzebuje własnego „TVN-u”
Goście „Warto rozmawiać” wskazywali na ważną rolę narzędzi internetowych w prowadzeniu kampanii wyborczej. Eksperci byli zgodni, że PiS nie radził sobie internecie. Przypomnieli, że Facebook radykalnie ogranicza zasięgi postów.
Natomiast Adam Hofman zwraca uwagę, że współcześnie coraz częściej po zakończeniu kampanii wyborczych (np. po kampanii Donalda Trumpa) wychodzą na światło dzienne, w jaki sposób wykorzystuje się duże bazy danych aby dotrzeć do potencjalnych wyborców, manipulować lub siać propagandę. Przykładem jest afera Cambridge Analytica.
- W każdej profesjonalnej kampanii korzysta się z tych narzędzi tylko czasem niestety się to wydaje. Natomiast w Polsce uważa się, że internauci sami to zrobią, że jest „druga zmiana”, że na Twitterze sobie poradzimy. To jest bardzo infantylne podejście do narzędzi komunikacji. Używajmy nowoczesnych narzędzi, bo one są dostępne - radzi politykom Hofman.
Do Telewizji Polskiej nawiązuje Miłosz Lodowski, który ocenia, że nadawca publiczny sam zadbał, żeby mieć pewien określony profil odbiorców. Publicysta podkreśla, że nie da się skutecznie działać narracja jest toporna, brakuje finezji w przekazie, a spektrum zasięgowe jest bardzo małe.
- Gdyby tego nie było to nie byłoby 33 proc. (dla PiS w sondażu exit poll - red.). Nie da się jednym przekazem dotrzeć do wszystkich. Potrzebna jest jeszcze jedna prywatna „telewizja publiczna light”. To musi być sexy, interesujące i fajnie zbudowane. Trzeba mieć swój własny „TVN”, swoje własne media - zaznacza Adam Hofman.
Dołącz do dyskusji: Adam Hofman: PiS potrzebuje „telewizji publicznej light”, taki własny „TVN”
Pomysł przedni tylko kto to zrobi.
Jakość tej stacji to efekt konsekwentnej, długoletniej pracy nad kadrami, kto Panu na Woronicza będzie się zajmował "takim duperelami".
Worek pieniędzy, mierni ale wierni, alleluja i do przodu i już.
Słabiść PiSu polega na tym, że to ruch niestabilny. Aby wygrać musi mieć poparcie wykluczających się grup. Trudno sobie wyobrazić aby słuchacz Radio Maryja, umiarkowany konserwatysta Europejczyk i faszysta szli w jednym szeregu. A tylko wtedy PiS dostaje to 40%.
Na krótka metę można takie poparcie mieć, ale to szybko się wykrusza, bo nie da się zadowolić całego elektoratu.
I tyle w temacie puszczania oka do liberalnego elektoratu przy jednoczesnym demontowaniu sądownictwa, marzeniu o polexicie czy tolerowania rasistów na marszach.
Tak na marginesie - przydałby się TVN ( ale prawdziwy z TVN24) np. na Podlasiu – tam nic nie wiedzą o taśmach Morawieckiego!