Prawo i Sprawiedliwość wraca po dekadzie do reformowania rynku medialnego. Zaczynając od wymiany obecnych władz mediów publicznych (vide projekt nowelizacji). Oczywiście, gdyby PO i PSL nie zrobiły, w czasach sprawowania władzy, tego samego, tylko zajęły się stworzeniem spójnego prawa medialnego (np. nieodwołującego się już do Konstytucji PRL w Ustawie o prawie prasowym i przywracającego kadencyjność KRRiT), byłoby to pole do awantur. Ponieważ jednak była już koalicja nie zrobiła w tym zakresie nic dobrego, a zajęła się tylko tym, czym PiS zajmuje się teraz, przejdźmy do sedna tytułowej tezy.
W 2005 roku PiS tworząc cudaczną koalicję medialną (jeszcze przed koalicją rządową, co godne podkreślenia) z Samoobroną RP i LPR przerwał kadencję KRRiT i wymienił w trybach dziwnych rady nadzorcze oraz zarządy spółek medialnych. Szczególnie dramatycznie dotknęło to przywołany powyżej polski regulator rynku. Warto bowiem pamiętać, że w 1992 roku powstanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji uznano (nie tylko w kraju) za wielki sukces państwa demokratycznego. Oto powstał niezależny organ, odpowiedzialny za kwestie dotyczące rynku medialnego, a zatem tej gigantycznej czwartej władzy i wielkiego biznesu.
Niestety kolejne ekipy myślały już tylko o tym, żeby „odzyskać media publiczne” dla siebie (bo przecież nie dla społeczeństwa). PO nie naprawiła tego, co PiS zrobił, kierując się własnym interesem, źle. Zwyczajnie podzieliła KRRiT między siebie, SLD i PSL. Odbyło się to zresztą w sposób budzący politowanie (np. ze względu na konflikty wewnętrzne w samej Platformie, kandydata Stronnictwa musiał przegłosować Senat RP, w którym PSL nie miał żadnego przedstawiciela Nie zaakceptowano też kandydata PiS, oddając dwa miejsca w tym pięcioosobowym ciele SLD). W równie marnym stylu obsadzono rady nadzorcze i zarządy. W sprawie ucywilizowania obowiązujących zasad – np. wspomnianego już koniecznego powrotu do rotacyjności składu KRRiT nie zrobiono przez osiem lat nic. Ba – nawet uczciwej debaty nie zorganizowano (po dyskusji programowej 2007 roku, w której miałem przyjemność brać udział – m.in. z Janem Dworakiem).
Reasumując – dziesięć lat temu PiS interesowało tylko i wyłącznie zagarnięcie tego łupu wojennego, jakim są media publiczne. Obecne działanie w dwóch turach, z których pierwsza dla wszystkich ekip rządowych jest oczywista, czyli „odzyskanie” mediów, niesie ze sobą nadzieję. Nadzieję na to, że dalej w toku dyskusji uda się stworzyć dobre prawo, które przetrwa przynajmniej tyle, ile ma Ustawa o radiofonii i telewizji, wprowadzona 29 grudnia 1992 roku (tak, tak – rocznicę dziś mamy ).