Wybory nadchodzą wielkimi krokami. Niby ordynacja wyborcza zakłada, że jeszcze kampania się nie zaczęła i do lata mamy przysłowiowy luz, ale zapisy sobie a realia sobie. Politycy (samorządowiec też polityk) rozpoczynają desant internetowej gminy. Najszybsi już wystartowali reszta lada chwila zapakuje po brzegi swoje statki barbarzyńców i wyruszy na kolonizację. Obecność pań i panów polityków w świecie rzeczywistym jest wystarczająco męcząca, postanowiłem więc nieco ucywilizować ichnią obecność na wielkim internetowym kontynencie jak to określił był Benedykt XVI. Kilka zatem uwag czego nie robić i kilka przykładów dla potwierdzenia słów piszącego. Zapraszam! Politycy – przeważnie sami bo są wszechwiedzący, ale i ich sztabowcy traktują przeważnie sieć jako dodatkowy kanał promocji. W efekcie czego włażą z butami w życie spokojnych (acz groźnych…) ludzi i uzyskują taki efekt jak niemiecka CDU, kiedy przy wysokich sondażach plakatowała bastiony SPD (dzielnice robotnicze dużych miast). Zmobilizowało to elektorat negatywny i chadecy ponieśli spore straty…
Zanim zatem Drodzy Sztabowcy i Drodzy Politycy założycie konta gdzie się da, na Facebookach, „Naszych Klasach”, Blipach, Twitterach; nim zaczniecie prowadzić blogi pomyślcie (przeważnie nie boli, tylko czasem lepiej nie myśleć )
Wyobraźcie sobie, że social media to dodatkowa, duża gmina. Gmina, w której nie byliście przez całą prawie kadencję i nic żeście dla niej nie zrobili. Wyobrażacie sobie takie spotkanie face to face? To tak będzie w necie. Jeśli to sobie uświadomicie będziecie podchodzić do mieszkańców z szacunkiem. Jako mieszkaniec takiej gminy tego sobie właśnie życzę.
Kilka – tylko – przykładów czego nie robić:
- Nie zakładajcie kont jeśli nie macie zamiaru z nich korzystać
Oczywista oczywistość. Jak nie rozumiecie to nie siadajcie do kompów.
- Nie zapraszajcie do dyskusji jeśli nie chcecie rozmawiać
Blokowanie komentarzy – bardzo częsta choroba w tym światku – żenujące.
- Nie zakładajcie, że internauci nie używają mediów tradycyjnych
Przykład – kandydat do Parlamentu Europejskiego mówi w wywiadzie, że nie potrafi obsługiwać komputera. W trakcie kampanii sztabowcy zakładają mu konto na „Naszej Klasie” i polecają prowadzenie bloga. Media tradycyjne informują przy tym, że kandydat raz w tygodniu siada do kompa i koresponduje ze znajomymi z „NK”. Media poświęcają złośliwy artykuł owemu „blogowaniu”
- Nie pozwólcie na prowadzenie floga!
Nikt nie może za was wygłaszać opinii! Zakładając, ze na wszelki wypadek weźmiecie sztabowców głupszych od siebie (bo mądrzejsi mogą być groźni) mogą wpisać w waszym imieniu opinię po której się nie pozbieranie. Podobnie jak w chwili, w której „sprawa się rypnie”.
- Jeśli nie macie nic do powiedzenia – nie mówcie
Bez komentarza
W ustach polityków często słyszałem: internauci – eee, specyficzna grupa. I to raczej postponowanie było niż cokolwiek innego. Fakt grupa jest specyficzna. Liczba świadomych użytkowników sieci przekracza 50%, a treści „Wiadomości” nie pojmowało coś koło 80%. (aktualnych badań nie znam) Czyli nie tylko piwo i pornole
Po kampanii wyborczej w sieci wersja AD 2010 deklaruję wyrazić swoje zdanie na temat jej przebiegu. Zakładam, że grono do analizy spod hasła exempla będzie bardzo liczne.
BONUS z 1 marca. Jak podał dzisiejszy serwis WM PO chce zakazać płatnej reklamy w radio i telewizji. Podsumuję słowami z "Pulp fiction" odnoszącymi się do masowania stóp cudzej żony: "oryginalna koncepcja".
.