Po ostatnim temacie pojawiła się sugestia żeby zostawić media publiczne reprezentowane przez TVP na uboczu i napisać o życiu… No to dziś o przemijaniu. Nie w stylu Schopenhauera, ani nawet JKK, trochę inaczej, bo o życiu w Wirtualnychmediach.
W 2007 wypełniłem okienko „pisz z nami swój medialny dziennik”. Potem długo czekałem na odpowiedź. Wymieniłem jakieś e-maile z Redaktorem Naczelnym i w końcu odpisał mi z pozytywnym przesłaniem Marcin Szumichora i można było zacząć pisać.Tak to się zaczęło – dokładnie 14 maja 2007 roku. W tym okresie moje nazwisko wraz z imieniem na „Z” mieściło się jeszcze na stronie głównej w zestawieniu „Użytkownicy blogów”. Później wylądowało na stronie 10 po użyciu opcji „pokaż wszystkich”, a obecnie jest na 14 jakimś jednak cudem czasem ktoś czyta co piszę
Zmieniało się przez ten okres grono „Rekomendowanych” blogów. Był taki okres, że rekomendowana była na przykład pani Magda Furman i tak sobie myślę, że spoko mogła by być dalej, na przykład na miejsce jednego „znanego” co nic nie napisał od roku prawie, a przez poprzednie dwa lata wyżył się twórczo li tylko 12 razy…
Blogi na WM zrobiły się faktycznie bardziej „ludzkie”. Te silnie zaangażowane w problematykę medialno – rynkową w części wygasły: Maciej Strzembosz nic nie napisał od 25 stycznia 2007, Leszek Jaworski od 4 kwietnia 2007. Zbyszek Ostrowski zakończył twórczość 13 sierpnia 2007 roku odnosząc się do sprawy wieloryba, który zawitał nie chcąco na Bałtyk. Szkoda; ze Zbyszkiem ramię w ramię zwalczaliśmy na debacie programowej zorganizowanej przez PO w maju 2007 roku ideę holdingu radia regionalnego. Skutecznie zresztą, może i za skutecznie bo później już nas (a mnie na pewno) wspomniane PO nie zapytało o zdanie. Trudno – odzywam się zatem jako „głos w niczyjej sprawie”. Tym „wypowiedziom” zresztą zawdzięczam swoją wstępną charakterystykę w gronie Członków Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej pod nazwą Uwolnij Media. W skrócie: „facet, który prowadzi blog na Wirtualnychmediach, a na nim porusza też kwestie nowelizacji ustawy medialnej”
Czasami mam też uczucie, że jestem czytany No bo to i licznik skacze i cuda się zdarzają. W kwestii cudów: w trakcie wstępnych polemik nad projektem nowelizacji ustawy (to był później ów druk 151) żądałem pokazania dokumentu, którego de facto nigdzie nie było. Tego samego dnia opublikował go na swoich stronach TVN24
No dobra – nie twierdzę, że byłem naczelną inspiracją
Blogi zrobiły się zatem bardzo „ludzkie” na WM, mniej branżowe. Chyba zrobiła się z nas fajna próbka owego „społeczeństwa przypadkowego” przywoływanego ostatnio przez Ewarysta Fedorowicza, czyli chce nam się dzielić myślami wszelkimi a nie tylko natury formalno – prawnej, z zakresu aspektów, niuansów, kuluarów i innych rzeczy, które się robią czasem za ważne.
Co zaś się tyczy ustawy to powstał taki moment wyczekiwania, w którym wszyscy już powiedzieli co mieli do powiedzenia i gdzie tylko mogli. Podobnie jak zwolennicy i przeciwnicy wprowadzenia stanu wojennego… Pozostaje czekać na otwarcie tajnych archiwów.
No i miało być o jeżach a wyszło jak zwykle
.