Tydzień upłynął na dalszej dewaluacji pisania listów. Dyspucie o wolności słowa i luźnych rozważaniach na temat mediów publicznych i mediów narodowych. Do kompletu przyjechał na chwilę do Polski Premier Węgier, a ja doszedłem do dwóch wniosków. Po pierwsze – wiele z polskich problemów wynika z tego, że się po prostu za mało książek czyta. Po drugie – tęsknoty za młodością można realizować w różny sposób, niekoniecznie z opornikiem w klapie marynarki od Armaniego.
Media publiczne – media narodowe
Ostatnią formacją, która bohatersko odpolityczniała media publiczne, była Platforma Obywatelska. W efekcie tej zaciekłej walki o oddanie mediów narodowi dokonano ich podziału między PO, PSL i SLD (czy może lepiej byłoby w tym miejscu wspomnieć o stowarzyszeniu Ordynacka i pierwszoplanowej roli Włodzimierza Czarzastego, który zresztą przeszedł w ostatnim okresie radykalną przemianę – zgolił wąsy).
Poprzednio media odpolityczniały PiS, LPR i Samoobrona, i też nie wyszło. Może więc faktycznie należy tę farsę zdjąć z afisza? Coraz częściej przypominają mi się słowa Macieja Strzembosza, który m.in. w udzielonym mi w 2011 roku wywiadzie powiedział: „znikłyby wszystkie problemy mediów publicznych, gdyby z nich wyodrębnić spółkę odpowiedzialną za newsy i publicystykę, i podporządkować bezpośrednio prezydium Sejmu”.
Kiedy bowiem politycy zaczynają odpolityczniać albo unaradawiać media publiczne, to w debacie trwa zażarta wymiana zdań na temat:
1.Głównego wydania „Wiadomości”
2.Jednego z politycznych talk show
A jaki to jest fragment programu? Promil promila? Niestety politycy, cytując starszego kolegę, to gatunek, który słucha, ogląda i czyta tylko i wyłącznie sam o sobie. Przyjmując to zdanie za pewnik, chciałem też zauważyć, jak duża odpowiedzialność spoczywa na: wydawcach, redaktorach, prezenterach i prowadzących te właśnie newralgiczne punkty
programu. I jak gigantyczne znaczenie ma zachowanie w nich neutralności.
Wolność słowa, czyli jak zostałem PiSiorem
Spróbowaliście kiedyś z obecnymi Obrońcami D., czy wolności słowa porozmawiać, przedstawiając przy tym inne poglądy, niż te głoszone przez nich („zamach” etc.). Polecam. Doświadczenie wyjątkowo przykre, ale warto to przeżyć. Ja przy okazji zostałem PiSiorem. O to akurat łatwo, wystarczy nie potakiwać i ciszej klaskać. A jak się okazało, że nie jestem zagorzałym sympatykiem rządzącej formacji, to przemianowano mnie na hipokrytę. Bo się silę na bezstronność i trzymam faktów, a powinienem stać albo po lewej, albo po prawej stronie. Środek ma nie istnieć. No cóż, pamięć mam nadal dobrą, więc pytam, dlaczego nie machano szablami na sejmikach lokalnych, kiedy „Gazeta Wyborcza” pisała o tym, że poprzednia koalicja przejmuje Trybunał Konstytucyjny, a media publiczne potraktowano, jak zwykły łup polityczny? Znalazłem zresztą na to odpowiedź lub przynajmniej propozycję odpowiedzi.
Podsumowując ten wątek – niech nas Bóg broni przed taką miłością bliźniego, wolnością słowa i demokracją, jaką Obrońcy D. proponują.
Przygniecenie wielkimi słowami
List do Ministra Kultury skierowali socjologowie, zaniepokojeni procedowaniem nad Trybunałem Konstytucyjnym. Wypadałoby zapytać, gdzie oni w czerwcu 2015 roku byli? Tu odpowiedź mam pozytywną. Rozumiem, że ludzie w pewnym momencie się zwyczajnie „wściekają”. Coś ich zaczyna boleć bardziej niż zwykle i chcą jakoś zareagować. OK – sam się wściekłem latem 2001, patrząc na sondażowe poparcie dla formacji postkomunistycznych i zaangażowałem się na parę lat w życie polityczne RP. Standardową odpowiedź z sieci, brzmiącą: „lepiej późno, niż wcale” mogę zatem tolerować. Chociaż socjolodzy raczej powinni obserwować, co się dzieje w kraju, w trybach permanentnych, a nie z okazji braku okazji.
Dochodzę też do wniosku, że to są jakieś tęsknoty za przejściem do legendy. Żeby stworzyć coś, co byłoby na miarę takiego „Listu 34”. Tyle że to w demokracji żaden wyczyn. Pisać można wszystko, apelować, podpisy zbierać, demonstrować. A tym, którzy nie czują już różnicy z czasami, kiedy „słowo słychać było jak dynamit” (Jan Krzysztof Kelus „Piosenka patetyczna”) polecam lekturę dramatu, który napisał Vaclav Havel. Ma on tytuł: „Protest”.
W tym oporniku w klapie drogiej marynarki czuję, patrząc na rzecz socjologicznie, też jakąś tęsknotę za powrotem do młodości. Jak to stało w dowcipie podsumowującym hasło: „komuno wróć”! „Panie, za komuny to ja na czwarte piętro wchodziłem bez zadyszki”! To zresztą potwierdzają wspomnienia manifestantów wrzucane w Social Mediach: „Pamiętam jak w 1989…” Ćwierć wieku minęło…
No cóż – ja spotkałem się przypadkiem z bliskim kumplem z osiedla w kinie na „Przebudzeniu mocy”. Można więc i tęsknoty za młodością chmurną i niepokorną realizować w inny sposób. Nawet jeśli przy okazji dochodzi się do konstatacji, że „za naszych czasów” głównymi bohaterami sagi byli biali mężczyźni, ale to dziś takie niepoprawne politycznie…
Przyznaję, że nigdy fanem happeningów politycznych nie byłem i nigdy nie będę (chociaż wspomniane już ponad ćwierć wieku temu, też chodziłem). Obecne kryteria uliczne, już mnie potwornie zmęczyły. Program jakiś poproszę drogie formacje opozycyjne. Chętnie przeczytam i się odniosę.
Minister Waszczykowski i „Das Bild”
Żal ministra spraw zagranicznych, wywołany tym, że z jego słów wyłapano tylko cyklistów i wegetarian, to znowu efekt tego, że się książek nie czyta. Niemiecki noblista – Heinrich Böll opisał bardzo szczegółowo, jak funkcjonuje ta gazeta, w dziele „Utracona cześć Katarzyny Blum” (wydanie polskie – 1976 rok). Pan Minister miał czterdzieści lat na lekturę – to dosyć dużo…
Rok Henryka Sienkiewicza
Rok Bieżący ogłoszono Rokiem Henryka Sienkiewicza. Pragnąłbym, żeby z tej okazji przestano używać słów Kmicica „kończ waść, wstydu oszczędź” niezgodnie z kontekstem. I, żeby opis bitwy pod Grunwaldem dziennikarze zaczęli brać ze źródeł (wydanych i w tłumaczeniu), a nie z „Krzyżaków”.
Na koniec – metafor – przeróbka myśli Sokratesa
Jeśli istnieje ktoś, kto dzieli naród (psuje), powinien być i ktoś, kto naprawia (jednoczy). Dziś nikogo takiego nie ma (vide historia – jak zostałem PiSiorem)
P.S. Dwa pytania (tak poza ofem ):
- Czy obrońcy praw zwierząt zaapelowali do WOŚP w sprawie huku fajerwerków w trakcie „światełka do nieba”?
- Dlaczego, kiedy o zamach mówi Macierewicz a o sfałszowaniu wyborów, stanowiących fundament demokracji, Kaczyński jest to „siara”, a kiedy wrzeszczy na ulicy człowiek z nikąd (Ok. znany podobno jako alimenciarz słabo radzący sobie na rynku pracy), to jest to spoko i cool?