Podobnie jak każda szanująca się organizacja również państwa mają swoją komunikację wewnętrzną i zewnętrzną. Mają też cele długofalowe, które kolejne rządy, a nawet pokolenia przekazują sobie do realizacji. Nazwijmy to interesem narodowym. Oczywiście dużą rolę odgrywa polityka zagraniczna i dyplomacja, ale tę spójność, jak się zdaje, w rozsądnie funkcjonującym kraju szanują wszyscy jego przedstawiciele. Polska, w kontekście polityki historycznej, zaprzepaszcza obecnie jedną szansę za drugą. Cóż się potem dziwić, że nas traktują jak pachołków. Dziś lider opozycji jedzie do Brukseli, żeby tam mówić, o niewrzucaniu do jednego worka demokratycznej władzy i narodu, bo to dwie różne sprawy. Czyżby? Zastanówmy się nad tym przez chwilę.
Na przykład ważną sprawą dla Niemiec jest przekonanie świata, że II wojna światowa to zamierzchła przeszłość, która nie ma dziś większego znaczenia. Zagłady Żydów w Polsce dokonali jacyś naziści, a ci to w zasadzie są tożsami z narodowcami, ci z kolei występowali i występują wszędzie. Zdecydowanie najgorsi w tym momencie historycznym byli Polacy, bo to na ich terytorium powstały obozy zagłady. Masakra Wielunia nie jest z tej perspektywy aktem istotnym, bo przecież wcześniej zaatakowali Westerplatte, gdzie „Niemiecki żołnierz rzucił rękawicę polskiemu i wygrał lepszy” etc.
Polska dyplomacja jest w tej sprawie wyjątkowo „dupowata” (mogę dyplomatycznie napisać, że: nieskuteczna, jeśli wolicie). Gdyby tak nie było, nie był też takiej wersji serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” i powracającego co chwilę hasła Polish Death Camps. Byłoby trudno i o to, żeby nazwać fregatę „Schleswig Holstein”. A już na pewno nikt normalny okrętu o takiej nazwie, nie wpuściłby na polskie wody terytorialne…
Są też ważne momenty II wojny światowej, o których nie chcą pamiętać ani Anglia, ani tym bardziej Francja. Kiedy polscy żołnierze ginęli w bunkrach nad Wizną i w okopach półwyspu helskiego, na zachodzie trwała dziwna wojna. Powiedzmy to głośno i szczerze. Gdyby państwa zachodniej Europy zachowały się wówczas tak, jak należało, nie byłoby:
•sześciu lat wojny na starym kontynencie i jego zniszczenia,
•zagłady Żydów w Polsce (sic!),
•żelaznej kurtyny,
•czterdziestu czterech lat komunizmu.
Słyszę teraz, że Komisja Europejska robi mojemu krajowi jakąś łaskę, bo nie blokuje dopływu funduszy (a jak twierdzą „Fakty” TVN – może, w ramach restrykcji), to chcę im przypomnieć, że są spadkobiercami tamtych, złych decyzji. Nie ma kraju, który ucierpiał podczas II wojny światowej bardziej niż Polska. Nikt też nie zachował się godniej, walcząc na wszystkich frontach za tę wolność, co to ma być i nasza i wasza. Powinniśmy o tym przypominać – wszyscy i wszędzie.
Jeśli my nie zadbamy o nasze interesy, nie zrobi tego nikt. Bo kto ma przypomnieć o skutkach dziwnej wojny na przykład dla zagłady ludności żydowskiej? Jan Tomasz Gross? Nie, Gross, woli przeinaczać treść źródeł (proszę się nie oburzać – to fakt), by odciągać winę od Anglii, Francji, Niemiec i Stanów Zjednoczonych a zrzucić ją na Polskę. Jakież to wygodne dla zachodniego świata!
Kolejny fakt, o który powinniśmy się upomnieć – wszyscy. Odkąd Władimir Putin przestał chwilowo być bohaterem zachodniej lewicy, w związku z aneksją Krymu i agresją na Donbas, pojawiła się szansa, by przypomnieć, że mur w Berlinie upadł nie dlatego, że była głasnost i pieriestrojka. Wszystko w tej historii rozpoczyna Solidarność.
To jest moment w historii, w którym należało upomnieć się o tę pozycję, która nam się zwyczajnie należy. O poszanowanie dla faktów i prawdę historyczną! Co powiedzieliśmy światu? Powiedzieliśmy, żeby ratował nas przed nami samymi, bo demokrację mamy zagrożoną…
Powiem to raz jeszcze – o, jakież to wygodne dla zachodniego świata!