Wczoraj był protest pod Sejmem. Dziś mamy #DzieńBezPolityków w mediach. W normalnym roku nazywa się to: „Dzień dobrych wiadomości”. Nie wiem, czy to zauważyliście, ale to w „dni dobrych wiadomości” nie mówi się o polityce.
Do narodowej dyskusji postanowiłem dodać kilka słów o ewentualnych skutkach wprowadzenia obostrzeń dla pracy dziennikarzy w Sejmie.
Dołączając się do manifestowania poglądów i dziennikarskiej solidarności dodam na wstępie, że rozumiem intencje Marszałka. Rozumiem, że chce bronić prestiżu Sejmu, w czym mu zdjęcie śpiącego posła i posłanek jedzących sałatkę na sali obrad plenarnych, bynajmniej nie pomagają. Niestety drogę wybrał najgorszą z możliwych. Zamiast zmobilizować posłów, żeby trzymali fason, postanowił ograniczyć możliwość dostępu do wybrańców ludu dziennikarzom.
Wiecie, jakie będą skutki (bo Pan Marszałek ewidentnie nie wie)? Jedni politycy będą fotografować i nagrywać innych, i wrzucać co się da w media społecznościowe (albo podrzucać prasie). I o to się mogę założyć z każdym „o piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe”, jak to wyraził Edward Stachura.