Bodaj najbardziej adekwatny dowcip o social mediach wymyślono i opublikowano w czasach PRL. Podziwiam wizjonerstwo autora, który tak trafnie opisał rzeczywistość komunikacji XXI wieku.
Dobry dowcip o social mediach
Rozmawia grupa ludzi. Podchodzi do nich facet i z zaciekawieniem nadstawia ucha. Po chwili zirytowany macha ręką, a odchodząc mówi: „co mi dupę zawracacie”!
I takie mamy otwarte social media końca drugiej dekady XXI wieku. Profesjonalna prasa została skanalizowane przez algorytmy i ograniczone zasięgi. Użytkownicy udostępniają z niej treści na podstawie przeczytanego tytułu i co najwyżej nagłówka. Ot, pasuje mi do osobistej wizji świata, to biorę! Wielkie słowa zużyły się już do cna, a emocje podnoszą się czasem do poziomów niebotycznych w sprawach zupełnie błahych. Człowiek stał się znów miarą wszechrzeczy jak w dobie sofistów.
Poziom komunikacji jest niezbyt wysoki i raczej ciągnie w dół niż w górę. Jedną z trwóg związanych z globalizacją było to, że zanikną autorytety, a ich miejsca zajmą gwiazdy i gwiazdeczki. Ci ostatni zapewne zostaną zastąpieni z czasem przez jednostki SI, co zresztą może wyjść na korzyść, bo AI powinna przynajmniej trzymać się logiki. W mojej ocenie ten strach przed upadkiem autorytetu to już nie jest prognoza, tylko fakt. Są ludzi, którzy czekają na to, co im ktoś popularny powie o wyniku wyborów, albo o sytuacji międzynarodowej. Co więcej, większe znaczenie ma dziś znajomość dynamiki mediów społecznościowych, na przykład tego, o której godzinie najlepiej zamieścić swoje treści, niż to, czy ma się coś do powiedzenia na jakikolwiek temat. Jako urodzony optymista mam nadzieję, że wyewoluuje to z czasem w jakąś dobrą stronę, tylko na razie tej tlącej się iskierki nie widzę. Przydałby się też Schopenhauer naszych czasów, który stworzyłby nową „Erystykę”, bo to idealistyczne działo powstało, gdyż filozof nie mógł ścierpieć, że ludzie mądrzy przegrywają w dysputach.
Na pożegnanie
Każda wędrówka i przygoda kiedyś się kończy. Ja zamykam dziś przygodę z blogowaniem. Tuzin lat to szmat czasu! Dzięki WirtualnymMediom poznałem mnóstwo świetnych ludzi, pod których wrażeniem jestem do dzisiaj. Ewaryst Fedorowicz, Mirosław Usidus, Marek Kacprzak, Jerzy Szygiel, Jerzy Wasiukiewicz i wielu innych. Z radością sięgałem i sięgam po ich teksty. Nawet jak się z jakąś myślą w nich zawartą nie zgadzam, miło mi poznać punkt widzenia ludzi ponadprzeciętnie inteligentnych.
Wyniosło mnie blogowanie tutaj na różne wyżyny, w tym do filmu dokumentalnego „Blogersi” w reżyserii Jarosława Rybusa (2011 r.) poświęconego polskiej blogosferze i komitetu wspierającego obywatelski projekt ustawy medialnej.
Dziękuję za wszystkie komentarze, polemiki, nawet za chłodną i szyderczą krytykę. A na koniec dobre słowo niech zechce ode mnie przyjąć i Marcin Szumichora – redaktor naczelny WirtualnychMediów, który mnie wpuścił w 2007 roku na te salony.
Gdyby ktoś mnie szukał, to można mnie znaleźć jako autora fantasy i S-F, pisującego pod własnym nazwiskiem, lub pseudonimem Wilk który jest. Jako redaktora kreatywnego branżowego kwartalnika „Doradca Kariery” albo świętokrzyskiego regionalistę, współpracującego ostatnio z magazynem „Projektor”! I oczywiście na dorocznych panelach dyskusyjnych poświęconych karierze w komunikacji w Instytucie Dziennikarstwa i Informacji Uniwersytetu Jana Kochanowskiego, które prowadzimy od 2009 roku z dr Tomaszem Chrząstkiem.
Wszelkiej pomyślności dla Was!