„Blogotok #2 Akcja” – krótka relacja z wydarzenia


niedziela 23/11/2014

W piątek 21 listopada w kultowym kieleckim kinie „Moskwa” spotkali się entuzjaści blogowania, żeby wysłuchać, co mają do powiedzenia zaproszeni goście i obejrzeć „Blogersów”, w towarzystwie reżysera filmu Jarka Rybusa. Było miło, bardzo sprawnie organizacyjnie. Spokojnie mogę polecać „Blogotok” jako wydarzenie, którego partnerem warto być,  a stosunek do eventów „środowiskowych” mam zdecydowanie niechętny*.

Słowo o organizacji – w Sieci funkcjonuje sympatyczna i krótka strona Blogotoku, jako miejsca spotkań miłośników blogowania, społeczność na Facebooku, poszczególne edycje zamieniły się zaś w społecznościowe „wydarzenia”. Impreza szybko wyrobiła sobie markę i już przy drugiej edycji organizatorzy stanęli przed trudnym wyborem uczestników, gdyż zgłosiło się zdecydowanie więcej chętnych, niż było miejsc. Projekt przekroczył też ramy lokalne, wzbudzając zainteresowanie wśród miłośników zjawiska z całej Polski (być może trzeci blogotok zyska rangę międzynarodową? – wcale bym się nie zdziwił. Internet to zjawisko globalne).

Ponieważ „Blogotok #2” wiązał się z obejrzeniem dokumentu podsumowującego „przewagi” środowiska, które rozpoczęło swoją przygodę z blogowaniem w XXI wieku (zdjęcia miały miejsce w 2010 roku, a pierwszy pokaz w 2011), naturalnym partnerem stało się prężne Stowarzyszenie Kultury Filmowej „Kino Mówi”, a miejscem Sala Studyjna kina „Moskwa”.
Myślę zresztą, że fakt zorganizowania spotkania ludzi ceniących wolność wypowiedzi właśnie w „Moskwie”, mógł w obecnej sytuacji geopolitycznej zyskać szerszy rozgłos.

Wracając do opisu. Sprawna rejestracja. Torba z, jak się to ostatnimi czasy określa „darami losu”, zajęcie wygodnego miejsca i już można posłuchać prezentacji. I tu jak zwykle – „jest coś, co Ci się podoba i cała reszta, która Ci się nie podoba”, że powołam się na słowa Rogera Glovera z Deep Purple. Nie zawsze ludzie, którzy osiągają sukces w sieci, lub potrafią pisać, posiadają też umiejętność mówienia i interakcji z salą, która sama sobie przyznała prawo do wtrącania się w wypowiedzi. ;-) I tu nie było źle. Trzy prezentacje z pięciu były naprawdę dobrze poprowadzone, a słaba była tylko jedna. Myślę, że można to uznać za sukces.

Kilka słów o programie

Jako pierwszy wystąpił Rafał Sobierajski. Skupił się na temacie wątków muzycznych na blogach. Stawiając pytanie, dlaczego tak mało jest w nich słów o muzyce. Rafał mówił, że ludzie pozytywnie reagują na „wrzucane” w social mediach melodie i, że blogów muzycznych jest nikczemnie mało, bo ludzie niepotrzebnie boją się „hejtu”. Nie wiem, czy miał rację. Czasami piszę o muzyce. Fakt, rzadko, głównie w kontekście komunikacyjnym (na przykład: „O muzyce w komunikacji”, „Łańcuszki i wyzwania w social mediach”, „Disko polo – Dupościsk – Poland”, „Formatowanie bloga i Metal Hammer Festival”, „Internet i heavy metal” i „Heavy Metal a sprawa Polska część II”). Pamiętam jednak kiedy postanowił przestać prowadzić bloga Hirek Wrona, właśnie ze względu na „hejterów”, chociaż wtedy nie używało się jeszcze tego pojęcia. Miało to miejsce 8 sierpnia 2009 roku (vide: „Ostatni wpis”).

Rafał Sobierajski Blogotok

Jako drugi głos zabrał autor bloga Zabijgrubasa (Edwin Zasada), opowiadając o swoich powodach do rozpoczęcia blogowania, na które chyba złożyła się część planu walki z nadwagą (coś na kształt: kultura winy i kultura wstydu). Jeśli stanowiło to na dla niego wsparcie i – co więcej – wzmocniło innych w walce z własnymi słabościami i kilogramami przy okazji, to ta opowieść jest OK. Tym bardziej, że pokazuje ładnie jaki jest „powód, dla którego piszę”.

Michał Szatiło – najsłabsza prezentacja wieczoru. Ten referent sprawiał wrażenie życia w przekonaniu o swojej zajebistej zajebistości, niestety niespecjalnie coś szło poza owym przekonaniem. Zresztą, może się mylę i po prostu rolę Internetu rozumiemy dramatycznie inaczej, albo moja ocena to efekt braku umiejętności / doświadczenia z zakresu wystąpień publicznych u Szatiły? Nevermind, jedziemy dalej.

Przerwa – głodni mogli się posilić, a spragnieni napoić i to fajnym żarciem, nie z sieciówek, a z oferty oryginalnych partnerów lokalnych.

Po przerwie AleMeksyk (Magda Leki i Łukasz Sawa). Duety to poważna sprawa. Trochę niedograny podział na role i charakter wystąpienia. Nie przekonałem się do kuchni meksykańskiej, ale było trochę o warsztacie blogerów kulinarnych i autorzy pokazali, że mają pasję.

Na finiszu bloger roku ONET-u. Jak słyszę o blogerach roku, to z automatu mam stosunek negatywny, ze względu na absurdalny tryb wyłaniania laureatów. Michał Szafrański okazał się jednak sensownym facetem, mającym coś ciekawego do powiedzenia o planowaniu kampanii w sieci. Była to finałowa i jedna z lepszych prezentacji.

Na koniec pokaz „Blogersów”. Dawno nie widziałem tego filmu. Odczucia – lata płyną, a ja się nic nie starzeję. Za to poprawiłem akcent. :-P

Na koniec nagroda dnia, czyli najważniejszy z „darów losu”. Autor najlepszej fotki wrzuconej z „Blogotoku” na Instagram w trakcie imprezy wygrał lot na lotni. Gratulacje. :-)

Podsumowując – sprawnie poprowadzone i przeprowadzone spotkanie. Dograne od momentu informacji w sieci, poprzez rejestrację uczestników, aż do zrealizowania cyklu prezentacji wraz z przerwą i trzymaniem dyscypliny czasowej. Spodziewam się, że impreza zyska dużo pozytywnych opinii. Jeśli ktoś szuka wydarzeń, których chciałby zostać partnerem, a grupę docelową „Blogotoku” uzna za atrakcyjną, to z czystym sumieniem polecam. To będą dobrze zainwestowane środki.

Szczere gratulacje dla Organizatorów, za profesjonalizm i pozytywną stronę działań. Dziękuję za zaproszenie (Paulina to do Ciebie) – było miło! :-)

Blogotokowe linki:
Blogotok wydarzenie
Blogotok społeczność
Blogotok strona

*Słowo wyjaśnienia. Ten niechętny stosunek zaczyna się od czasów Blog Forum Gdańsk I (grudzień 2010). Fajna impreza z zakresu marketingu terytorialnego i niewiele więcej. Z zasady na spotkaniach „środowiskowych” nie bywam (żałuję absencji tylko na jednym wydarzeniu – na Blogośniadaniu w Kielcach, które odbyło się w ogrodzie włoskim XVII wiecznego Pałacu Biskupów Krakowskich). Czytam za to relacje, które tylko utwierdzają mnie w tej postawie.

Gdybym miał podzielić typy relacji, to są ich trzy kategorie:
•Zdystansowane – te nie są liczne i piszą je „znani i lubiani”, którzy mają po prostu taką pozę
•Huraoptymistyczne – 98%. To jest dobra strona medalu – entuzjazm środowiska pokazuje pozytywny power i chęć działania. O tym, że „entuzjazm sprzedaje”, nie muszę nikogo ze specjalistów od marketingu przekonywać
•Malkontenckie – 0.5%. Często tworzone przez tych „znanych i lubianych”, których zaproszono, ale nie poproszono o wystąpienie, albo tych, którym nie smakowało darmowe żarcie, picie lub nocleg – nieistotny margines.

Z lektury relacji wynikają jeszcze dwie moje uwagi. Część wydarzeń przypomina znane obrazki ze spotkań Amway’a, czyli rozmowa kręci się o tym, jak zarobić na blogu? W sferze komunikacyjnej z relacji wynika zaś, że występujący „znani i lubiani” oraz huraoptymistyczni wynaleźli w ich trakcie „koło na nowo”.

Tu moment na zatrzymanie. Wcale specjalnie inny nie byłem. Do tworzenia strategii kampanii komunikacyjnych dochodziłem sam i zajęło mi to kilkanaście lat temu półtora roku. Tych samych umiejętności można nabyć na przykład w trakcie czternastotygodniowego kursu. To spora oszczędność czasu, trzeba przyznać. Pozostaje dzika satysfakcja, że się doszło do czegoś samemu. Niestety dochodzenie samemu, wcale nie musi być cool.

Tematyczny fragment dla miłośników literatury dziecięcej (Piotr Wojciechowski, Z kufra pana Pompuła, Warszawa 2002, s. 34). Sytuacja: do pana Pompuła przyjechał Leon ze wsi Pięćmorgi i powiedział, że ma nowy samochód, ale czuje się nieszczęśliwy. Wehikuł zmodernizowano na podstawie uwag Indianina Sokole Oko. Kiedy prace zakończono, powrócił Kot, wysłany przed remontem po wodę z bulgoczącego źródełka.

„Pani Pies szturchnął Kota nosem.
- (…) Zobacz (…) jaki samochód zrobiliśmy dla Leona. Najlepszy indiański samochód.
- To rower – powiedział Kot. – Bardzo ładny.
Pan Pompuł klasnął dłonią w czoło.
- Rower, rzeczywiście! Ależ dureń ze mnie! – Odkryłem coś, co dawno zostało odkryte!
- Nie martw się! – powiedział Sokole Oko. – Krzysztof Kolumb też odkrył coś, co my znaliśmy dawno. Wynalazek jest dobry nie dlatego, że jest nowy. Dobry jest, gdy można go polubić.”

Tym optymistycznym akcentem zakończę. Ruszam czytać relacje innych uczestników.


Moje najnowsze wpisy

 

Dowcip o social mediach na koniec

piątek 31/05/2019

Bodaj najbardziej adekwatny dowcip o social mediach wymyślono i opublikowano w czasach PRL. Podziwiam wizjonerstwo autora, który tak trafnie opisał rzeczywistość komunikacji XXI wieku. Dobry…


Marketing i sztuczna inteligencja

środa 06/12/2017

Każde działania marketingowe powinny zaczynać się wewnątrz (organizacji, czy jednostki terytorialnej). W czasach upowszechniającego się dostępu do Internetu i mediów społecznościowych w zasadzie nie ma…


#DzieńBezPolityków - krótki komentarz o oczywistych skutkach wprowadzenia zakazu

piątek 16/12/2016

Wczoraj był protest pod Sejmem. Dziś mamy #DzieńBezPolityków w mediach. W normalnym roku nazywa się to: „Dzień dobrych wiadomości”. ;-) Nie wiem, czy to zauważyliście,…


Dlaczego „Wiadomości” TVP są do kitu?

środa 30/11/2016

Na początek poszukajmy odpowiedzi na tytułowe pytanie. Dlaczego „Wiadomości” TVP są do kitu? Bo są stronnicze? A kto nie jest? Bo uprawiają nachalną propagandę? Fakt,…


Wyjęli mi sukienkę z koszyka… (rzecz o wyprzedażach w sklepach internetowych)

czwartek 18/08/2016

Wyobraźmy sobie taką sytuację. Stoimy w kolejce do kasy. Pani pyta: czy zapłacimy kartą, czy gotówką? Dokonujemy bohatersko tego prozaicznego wyboru. Zaglądamy do koszyka i…


Komunikacja w dyplomacji (dziwna wojna, zagłada Żydów i Solidarność)

poniedziałek 23/05/2016

Podobnie jak każda szanująca się organizacja również państwa mają swoją komunikację wewnętrzną i zewnętrzną. Mają też cele długofalowe, które kolejne rządy, a nawet pokolenia przekazują…


Obrona demokracji – kampania społeczna skazana na (nie)powodzenie?

czwartek 19/05/2016

Kampanie społeczne w Polsce często straszą. Nie wiem skąd bierze się przeświadczenie, że odbiorca wystraszony więcej zapamiętuje z przesłania. Przypominacie sobie na przykład tego ducha…


Błękitny Marsz w czasach social mediów, czyli nie tędy droga

czwartek 12/05/2016

Obrazek – sobota 7 maja 2016 roku, pośpieszny przegląd treści na Facebook.com. Większość znajomych: grilluje, trenuje przed biegiem, albo biegnie, łazi po górach, koncertuje albo…


Metafor weekendowy (odcinek IV)

niedziela 10/01/2016

Tydzień upłynął na dalszej dewaluacji pisania listów. Dyspucie o wolności słowa i luźnych rozważaniach na temat mediów publicznych i mediów narodowych. Do kompletu przyjechał na…


Metafor (po) weekendowy (odcinek III)

poniedziałek 04/01/2016

Przysnąłem i dlatego „Metafor” dopiero dzisiaj. Zresztą – wczoraj i tak pewnie nikt by go nie przeczytał, bo zaangażowani politycznie czytają tylko i wyłącznie sami…