Dzisiaj dzień wolny od pracy, to znaczy, że mogę usiąść w (s)pokoju z oknem na ogród i patrzeć na deszcz, który zacina ukosem od strony południa. Na starej przedwojennej posadzce z lichego betonu stoją dwie duże donice z lakierowaną powłoką w kolorze ciemnej zieleni; szkoda, że nie są matowe. W nich dwa oleandry – kupiłem je w zeszłym roku w markecie przy ulicy Długiej, były dwa razy mniejsze, a teraz zaczynają kwitnąć. Na parapecie obok hibiskusa, który cudem udało mi się odratować przy tej całej przeprowadzce późną jesienią zeszłego roku stoi fuksja wdzięcząc się za moją opiekę dorodnym kwiatostanem i bukietem pąków. Na deskach, które położyłem na dwóch równie starych jak ten dom, taboretach stoją sobie doniczki w rożnych kolorach, kształtach i wielkościach: w większych paciorecznik już wyrósł i czeka, w mniejszych orliki, pelargonie, a nawet bazylia. Ale nie o nich dzisiaj chcę napisać i nie o pogodzie – deszcz przestał zacinać, ale niebo zaciągnęło granatem, na tym tle odcina się biel i róż kwitnących wiśni i jabłoni – tylko o dwóch sprawach, które mnie od jakiegoś czasu zajmują.
Pierwsza, to tomik wiersza, który miał się ukazać, ale jeszcze długo się nie ukaże – a może porzucę ten pomysł, po co to komuś, no po co? Ci, którym przesłałem swój plik z materiałem na tomik dali ciała po całości. Nie wiem, czy są aż tak prości, czy może chcieli mnie najzwyczajniej w świecie obrazić? Kidy patrzę na nazwisko (…) i na to co do tej pory wydawali, to nie zostaje nic innego jak to drugie. Tak się nie składa i nie proponuje do wydania poezji. Trudno. Widać Opatrzność czuwa i mówi: „Po co ci to?”
Druga spawa, to dzieciństwo. Zanim pierwszy raz zataszczyłem swoją „Pierwszą czytankę” do szkoły, to już pięćdziesiąt lat!, w dni pochmurne jak ten dzisiaj siedziałem w kuchni z przyklejoną buzią do szyby okna i zadawałem babci pytania, czy te chmury, które tak się gromadzą nad nami nas nie przygniotą i gdzie teraz są te wszystkie ptaki, motyle, żabki i biedronki, czy się nie potopią?
Babcia obracając w palcach tajemnicze czarno-białe paciorki szeptała jakieś magiczne zaklęcia. Wtedy wydawało mi się, że się modli, aby deszcz przestał padać, że modli się aby uratować te moje żabki, ptaki, motyle, biedronki i inne stworzenia, które były dla mnie całym światem. Babcia też nim była. Deszcz, tak jak dzisiaj, przestał padać, chmury gdzieś się rozpłynęły, a ja na boso przemierzałem rzeki, morza i oceany. Na trawie znowu pojawiły się żabki i koniki polne, na kwiatach pszczoły i motyle. Ja, mały chłopiec, potrącałem łodygi kwiatów i gałązki krzaków, patrzyłem jak spadają z nich rzęsiste krople – robiłem deszcz. Aż przeszedł ten czas i ubrała mnie mama w jakiś garniturek, w którym źle się czułem – chciałem iść boso. Do pleców przytaszczono plecak i poszedłem piaszczystą drogą w kierunku miasta zostawiając wbrew mojej woli mój magiczny ogród. Babcia zostawiła ogród i mnie wcześniej – wyjechała do dużego miasta do mojego dziadka. To inna, jakże piękna historia na inną opowieść. A w szkole. Jakoś tak zaraz na samym początku pokazali nam film. Film był o wojnie i o szkole. Zobaczyłem na nim samoloty, z których bomby leciały na ludzi, był tam pan woźny, który kogoś ukrywał i jak przyszli żołnierze w innych mundurach to go zabili pod murem szkoły.
Od tamtej chwili zacząłem się bać ludzi w mundurach z bronią i warkotu samolotów. Od tamtej chwili pan woźny był dla mnie kimś wyjątkowym, kimś naprawdę ważnym i zawsze miałem dla nich szacunek.
Tu i teraz. Chmury odpłynęły gdzieś na południe i słońce wyszło. W ten pierwszomajowy dzień siedzę w (s)pokoju i planuję kolejne zadania na później. Pochyliłem się nad nowym wierszem i nie dbając zbytnio o detale wklejam. Po co mi jakiś tam tomik.
TRZY KROPLE, TRZY KROKI, TRZY SŁOWA
życie powstało z wody
człowiek przyroda kosmos
uczysz się chodzić
idziesz
bardziej chcesz być niż…
po co taszczyć te wszystkie mieć
wystarczy sumienie
a kiedy już dotrzesz siadasz
i wiesz
– wiatr jest pomocnikiem Boga
___________________________________
Pod tym linkiem trochę inspiracji:
https://www.flickr.com/photos/carolynwillitts/14066881007/in/album-72157644813321754/