W przerwie meczu Borussia – Bayern, czyli na jakieś czterdzieści kilka minut przed „kolizją” Lewandowskiego z Mitchellem Langeraka przełączyłem na kanał Polsat News. W szkiełku, oprócz prowadzącego, ujrzałem dwie gadające głowy: Marek Konkolewski z KGP rozmawiał z jakimś specjalistą od bezpiecznej jazdy – niestety nie znam gościa, ale mówił sensownie i do rzeczy w przeciwieństwie do mł. insp. Marka Konkolewskiego z Biura Ruchu Drogowego KGP, znanego z częstych, pełnych pasji wystąpień przed kamerami telewizji i zaangażowania w zwalczanie piratów drogowych.
Pan, umówmy się, że na potrzeby tej notki nazwę go „Gadająca Głowa Nr 1.” upierał się przy regulacji przepisów prawa drogowego, które pozwalałyby zabierać prawo jazdy za przekroczenie dozwolonej prędkości o 30 km w terenie zabudowanym.
Pan inspektor był temu przeciwny, a kiedy pan Gadająca Głowa Nr 1 rzucił hasło „Frog”, nie wiadomo czemu pan inspektor Konkolewski stał się nagle adwokatem tego szaleńca twierdząc, że pan Robert N. na pewno już się zresocjalizował i gdyby mógł cofnąć czas, to na pewno nie powtórzyłby swoich wyczynów. Dodał też, że pan N. żałuje tego co się stało, że jest już innym człowiekiem.
Pan Gadająca Głowa Nr1 przerwał ten wywód swojemu rozmówcy (obaj panowie byli na „ty”) aby nie wyrokował zanim tego nie uczyni sąd. Mimo tej riposty, Konkolewski z godnym uporem maniaka dalej oczyszczał „Froga”. Wtedy postanowiłem przesiąść się na inny kanał; mecz jakoś nie za bardzo mi leżał więc uczepiłem się filmu „13”.
Tak się zastanawiam nad tym wczorajszym adwokackim popisem Marka Konkolewskiego i coś mi mówi, że „Frog” musi mieć grubo, że jest coś, albo ktoś, kto oczyszcza temat, bo jak inaczej skoro taki orędownik zwalczania piratów drogowych nagle broni najgroźniejszego pirata III RP?! I jak się ma temat przekraczania prędkości: przedstawiciel ruchu społecznego – za takiego odebrałem Gadającą Głowę Nr 1- chce aby przekroczenie dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym o 30 km skutkowało cofnięciem uprawień, a pan inspektor stanowczo staje okoniem do takiej propozycji twierdząc, że byłoby to zbyt radykalne rozwiązanie. Zatem o co chodzi panie Marku?
tak sobie myślę, że gdyby ten przepis wszedł w życie – a wszystkie znaki na niebie, ziemi i na wodzie, pod wodą toże, wskazują, że nie dojdzie do tak „zbyt radykalnych rozwiązań” cytując p. Marka – to połowa funkcjonariuszy policji, tej w mundurach i tych po cywilu też, utraciłaby swoje uprawienia już po tygodniu. Jedni mają w dupie przepisy myśląc systemowo dawnymi czasami, że on to pan władza, a inni nawet gdyby nie myśleli systemowo, to i tak spieszą się i zapierdzielają prawie jak ten „Frog” aby na czas odwieźć narzeczoną, żonę, matkę tudzież kochankę przełożonego do fryzjera na ten przykład.
Tak sobie myślę, że jak tak dalej będzie i pan inspektor Marek będzie się rozmieniał na drobne, to niebawem dojdziemy do miejsca, w którym trzeźwość rozminie się jej zaprzeczeniem. No bo skoro wczoraj w rozmowie dwóch panów – zupełnie nie wiem po co w studio był prowadzący? – obaj doszli do wniosku, że kierujący po przysłowiowym piwku jest bardziej ostrożny gdyż ma świadomość, że jest na nielegalu, a zdecydowaną większość wypadków popełniają trzeźwi, to śmiem twierdzić, że po piwku jeździ każdy gliniarz i jest to oko puszczone dla swoich kolegów, co o każdej porze dnia w służbie i poza nią cechuje męski oddech.