Sprawa niejakiego guru dziennikarstwa, Kamila Durczoka już dawno spadła z tapety. Co tam jeszcze zostało? Acha! Odszkodowanie dla Durczoka i wsjo budiet orajt – jak mawiają Amerykanie.
Niedawno usłyszałem od znajomej, że telewizja i radio to jeden wielki burdel. Znajomej akurat w jednym z takich burdeli – telewizja regionalna w takim tam zadupiu – jakaś, cytuję „k..wa” odbiła męża, więc ta znajoma ma powód tak mówić.
Ta co znajomej jej chłopa odbiła rozpirzyła wszystkie małżeństwa z krótkim i… innych zresztą w tym burdelu nie ma, stażem. Znajoma nie jest garbata, nie jest też szpetna, jak dajmy na to Olejnik przed liftingiem. Ot fajna babeczka w dobrym wieku i bardzo dobrym stanie.
W tym miejscu muszę przyznać się bez bicia, że jakąś dekadę temu za użycie zwrotu: „w bardzo dobrym stanie” pewna posłanka poszła ze mną do sądu. Ubawu było co nie miara, gdyż niejako przy okazji wyszły zupełnie inne kwiatki, które miały zostać słodka tajemnicą pani byłej posłanki i jej mocodawców. Mam nadzieję, że moja znajoma nie jest tak próżna i przed oblicze ślepej mańki zwanej w literaturze fachowej – Temida, mnie nie pociągnie.
Wczoraj, i dziś też, usiadłem na chwilę – więcej czasu nie mam – przed telewizornią i popatrzyłem na te twarze, gęby, mordy… Tutaj drobna prośba. Niech każdy sam sobie wedle własnego uznania albo innego widzimisię przypasuje któryś z przywołanych rzeczowników do konkretnej osoby.
Jak już tak sobie usiadłem i popatrzyłem, to do głowy przyszła mi jedna dziesiąta myśli – na więcej nie mam czasu ani ochoty. Skoro media posługujące się obrazem i fonią to jeden wielki burdel, to ten, który wywołał skandal z Durczokiem musiał mieć w tym wyraźny interes albo żal. Nie wnikam, czy Kamil komuś odbił żonę, czy męża tudzież zgwałcił kogoś lub komuś nie dał się zgwałcić. Nie mój cyrk nie moje małpy.
Patrzę akurat na jedną taką mordę i sobie myślę dwutorowo, czyli dualistycznie, że się wyrażę bardziej literacko; jak takie cus może gadać do ludzi po drugiej stronie burdelu, to raz. A dwa: już wiem dlaczego do telewizji, i radia czasem też, zapraszane są takie tuzy polityki jak: Niesiołowski, Grupiński, Palikot, Kalisz czy inny taki, albo dajmy na to taka Czubaszek.
Do burdelu nikt porządny nie chodzi przecież.
Reasumując. Trudniąca się najstarszym zawodem świata przy drodze jest o tyle uczciwa bo wie co do niej należy i ile wziąć od strudzonego drogą kierowcy tira, tudzież innego auta: zna swoją wartość i miejsce – nie udaje damy choć niekiedy maniery może mieć lepsze od tej z telewizji. A ta w telewizji, nieistotne, czy w spodniach czy w kiece mimo, że pracuje w burdelu stara się innym wmówić, że jest niczym ta woda źródlana i razem z tymi od polityki udają że szambo to perfumeria. W tej „perfumerii” niebawem odbędą się jakieś wybory. Jakie, nie wiem i nie interesuje mnie to wcale. Jedno jest pewne – Kukiz tego burdelu (telewizja i radio) nie rozbije. Nie rozbije też politycznego Radiokomitetu; prędzej spotka Boga na swojej drodze, a o to nie trudno bowiem do wyborów, tych na jesieni, zostało jeszcze całkiem sporo weekendów i jeśli nie g r a s u j ą c y, to zawsze zostaje sprawdzona metoda na wywrotkę ze żwirem. Czego ani Pawłowi ani tym, którzy Kukiza lubią nie życzę.