Pegasus, czy bardziej passus nowoczesnej i ciągle rozwijającej się „gry w państwa”. A skoro państwo, to aparat ucisku i przymusu. A skoro aparat przymusu, to wojsko, policja i tajne służby; większy lub mniejszy terror, ale zawsze terror. Tym większy im silniej akcentuje się rzeczownik demokracja, który wyświechtany staje się sloganem.
Od incydentu z Romanem Giertychem cała uwaga została sprytnie przerzucona na osławioną maszynkę do szpiegowania zupełnie pomijając istnienie tysiąca innych czynnych 24/h przez 365 dni w roku. Objaśnienie zagadnienia funkcji i działania Pegasusa jakoś mija się na skrzyżowaniu czasu i postępu. Zapytam przekornie: czym współczesne służby mają się posługiwać? Dalej donosicielstwem i szklanką przyłożoną do ściany sąsiada?
Od chwili wynalezienia motyki sporo czasu upłynęło i tyle krwi upuszczono w ramach rozmaitych pomysłów na lepszą przyszłość zapominając dodać – tylko dla niektórych.
A tak przy okazji, i tutaj mam mały dylemat, czy zakwalifikować rozmowę ze specjalistą Citizen Lab, Johnem Scott- Railton jako niefortunny wypadek przy pracy, czy celowe nakierowanie na faktyczne ogniwo zła? Otóż ów pan w wywiadzie udzielonym dla Gazeta.pl stwierdził:
„To bardzo interesujący wątek. NSO Group, które jest producentem Pegasusa, utrzymuje, że jest cały szereg restrykcji, których klienci używający Pegasusa muszą przestrzegać. Dotyczy to w szczególności atakowania telefonów w Stanach Zjednoczonych i Izraelu.”
Czy z tego można wyprowadzić pewnego rodzaju równanie, czy bardziej wniosek:
Wymienione dwa państwa; jedno wielkie, które ocieka sloganem, tak samo jak ocieka krwią tych, którzy stali (stoją) na drodze rzekomym wrogom demokracji i, o dziwo wolności, o których najwięcej mogliby powiedzieć unicestwieni rodowici mieszkańcy Gór Skalistych, więźniowie obozu Guantanamo, rodziny i krewni ofiar w Wietnamie, Laosie, Iraku, Syrii (sic)
Drugie niewielkie, ale uwierające (niczym drzazga w bucie) i wywierające we współczesnym świecie wpływ na cały region i świat. Jak się powszechnie uważa, ale mówić o tym nie wypada, Izrael to w najczystszej formie państwo faszystowskie.
I oto „tajemnicza skrzynka” z tajemniczym oprogramowaniem, które jednak da się wyśledzić (sic) w tajemniczy sposób niczym Arka Przymierza wylądowała w okolicach ogrodów Jaffy dając koncesję na jej używania zgarnia, jak to w żydowskim geszefcie bywa, ogromne – jak ogromne, cicho sza – pieniądze za szpiegowanie i robienie samych złych rzeczy, jak i w tym przypadku mają to specjaliści od „aj waj”.
Dwa potężne totalitaryzmy, jeden zuchwale zwący się „wolność i demokracja” drugi, o którego zbrodniach pisać nie wolno (sic) posiadają koncesję na modelowanie współczesnego świata wg ich uznania i podważania.
No i w ten sposób dochodzimy do Polski i suwerenności. Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości czego rzecz dotyczy polecam zapoznanie się czym jest państwo, a czym państwo suwerenne i ile tych suwerennych zostało zdemolowanych przez w/w, a ile zostało, i jak bardzo wadzą Jankesom i Żydom.
Języczkiem u wagi jak zawsze są jeszcze Angole, ale to to samo drzewo…
I jeszcze jedno. W tej całej naszej awanturze wcale nie chodzi ani o „konia” ani o jakąś tam Basię, tylko o cały wóz.