Pisałem wcześniej, że nie ma tyle miejsca po prawej stroni, by zmieściły się wszystkie istniejące tytuły. Moja prognoza sprawdza się w przypadku tytułów grupy Gremi.
Katastrofalnie spada nakład „Uważam Rze”, rekordowo zaś „Rzeczpospolitej”. Okazuje się, że Hajdarowicz zarżnął kurę znoszącą złote jajka. Te tytuły bez dziennikarzy, którzy do nich pisali (i tworzyli „Uważam Rze”) mają mało wartość, bo czytelnicy przerzucili się na inne tytuły. Zyskały nie tylko nowe „W Sieci” i „Do Rze”, ale jak wskazują wyniki sprzedaży (ZKDP) także „Gazeta Polska Codziennie” (jedyny dziennik tzw. niepokornych prawicowych publicystów, bo takim nie jest, dogorywający chyba „Nasz Dziennik”?).
Jednak w dłuższej perspektywie nie jest m0żliwy jednoczesny sukces wszystkich tytułów prawicowych – kto je będzie kupował i kto lokował w nich reklamy? Już teraz widać różnicę miedzy „W Sieci” a „Do Rze”. Pierwszy tytuł ma nie tylko palmę pierwszeństwa, ale też odebrał z tego tytułu premię – jest monitorowany przez ZKDP, ma w miarę pewną pozycje. Tymczasem deklarowana sprzedaż „Do Rze” to od 60 do 120 tysięcy egzemplarzy. Nawet jeśli te dane byłyby prawdziwe to świadczą o jednym – liczna czytelników zorientowanych na prawicową „niepokorną” publicystykę jest ograniczona.
Mogą oni, jak również inni – zainteresowani nowościami wypróbowywać nowo-wchodzące tytuły, ale nie mogą w dłuższym czasie dzielić swojego zainteresowanie na wszystkie z nich, W gruncie rzeczy są one klonami z jednego tzw. niepokornego prawicowego pnia. Więcej piszą w nich często ci sami autorzy, co prowadzi w końcu do monotonii tematycznej i częstych autoplagiatów.
Okazuje się, że sytuacja tytułów nominalnie prawicowych po pewnym krótkotrwałym sukcesie może stać się bardzo skomplikowana. Z rynkowego punktu widzenia sensowne byłoby, tak na prawdę, by konkurenci wzajemnie się powykupywali, ale to chyba niemożliwe. Jeśli tak nie będzie, istniejące na rynku słabsze tytuły będą pogarszać wyniki lepszych i ciągnąć je na dno. Różnorodność podmiotów i opinii, która istnieje w internecie w postaci portali prawicowych nie może mieć przełożenia na rynek prasy drukowanej z powodu o niebo wyższych kosztów prowadzenia działalności.
W tej sytuacji nie jest dziwne, że pomimo spadku nakładu tytuły nie biorące udziału w tej prawicowej paranoidalnej konkurencji, pomimo spadku nakładu, zyskują.
Z przyjemnością wziąłem do ręki egzemplarz „Dziennika. Gazety Prawnej”, by odkryć, że dzięki brakowi jadowitej, napuszonej politycznej publicystyki i zrównoważonej oraz w miarę obiektywnej treści tytuł ten jest po prostu przyjemny do czytania!