Ograniczenie dystrybucji materiałów dziennikarskich to poważna represja. Źle, gdy dotyczy to konkretnych materiałów dziennikarskich (jeszcze gorzej materiałów jeszcze niepowstałych), a najgorzej całego tytułu. Tygodnik „W Sieci” już nie może ukazywać się pod tym tytułem, wydawca wpadł na pomysł skrócenia na „Sieci”. Sąd błyskawicznie zareagował na żądanie Gremi, która ma od 2011 r. portal pod podobnym tytułem (częściowo pokrywającym się). Co ciekawe, nie było skargi, gdy „W sieci” działało w otoczeniu wirtualnym, przez co istotnie wówczas stanowiło konkurencję na tym samym rynku. W innych sprawach dziwimy się opieszałości sądu, a tu od razu taka szybka decyzja. Podobnie błyskawicznie zadziałał gdański sąd na sygnał europosła Jacka Kurskiego. Zablokowano publikację artykułu (na temat życia prywatnego europosła) tygodnika „Nie” , który jeszcze nie powstał. Słuszna z założenia ochrona prywatności posłużyła jako usprawiedliwienie cenzury prewencyjnej (mimo wszystko to chyba jednak pyrrusowe zwycięstwo, a nie blitzkrieg Jacka Kurskiego).
Te dwie sprawy łączy jedno błyskawiczne działanie sądu, w sprawach, wydaje mi się, wybitnie niejednoznacznych. Czemu nie ma takiej szybkości w typowych sprawach gospodarczych? Czy bez posiadania wpływów udałoby się komu innemu uzyskać tak szybko zadowalające decyzje sądu? – śmiem wątpić.
Zaraz, zaraz , a kiedy ostateczne decyzje sądu? – pewnie jak w przypadku filmu „Witajcie w życiu” po 14 latach…;)