To ulubione powiedzonko całej szkoły polskich komentatorów piłkarskich – smakowite, ale podobno niepoprawne. Maksymę tą wziąć do serca pownien miłośnik haratania gały premier Tusk oceniajać konsekwencje piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 w Polsce. Euro na pewno były sukcesem propagandowym, piarowymi marketingowym. Zwyciestwo było jednak pyrrusowe, dodatkowo żadna z drużyn nie chciała się podłożyć orłom Smudy. Sukces Euro da się porównać do sucesu tzw. Czterech Reform, które wyniosły koalicję proto-POPiSu (czyli AWS-UD) do władzy, a sprowadziły na nasz kraj cztery plagi, bałagsn i kosztowało kolosalne kwoty pieniędzy.
Niestety rację przyznać muszę europosłowi Zbigniewowi Ziobrze, który w wystąpieniu telewizyjnym parę dni temu, wspomniał o polskim ewenemencie -lawinowym bankructwom w branży budowlanej następującym po rekordowych dotacjach na drogi, które z budżetu Uni otrzymała Polska. Lepszej okazji już nie będzie, a ta która była zoatała w mistrzowski sposób spartolona. Rzekome oszczędności w wydatkach na budowę autostrad spowodowały, że: po pierwsze, część planowanych odcinków w ogóle nie skończono, po drugie, znaczna część jest fatalnej jakości i po trzecie, najgorsze, że upadek firm branży budowlanej, zwiększył rosnące już bezrobocie i pogłębił kryzys gospodarczy w Polsce.-
A przecież możemy być dumni ze stadionów, które zostały po Euro! Tak, ale dumą nikt nie zapłaci gigantycznych (a właściwe gargantuicznych) kosztów utrzymania stadionów. A przecież to działanie to niczym wywalanie otwartych drzwi. W krajach bogatszych od nas, przy okazji takich imprez planuje się, jak po imprezie zmniejszyć, zmienić przeznaczenie lub nawet rozebrać stadion. A u nas? Czekanie na cud i przekonanie, że zadłużone samorządy jakoś sobie poradzą. Z przerażeniem czytam, że w Łodzi, podobnie jak w Warszawie pączkują stadiony. I Widzewowi i LKS-0wi taką zabawkę pani prezydent wybuduje, bo znowu ważniejsze są głosy wyborców, a nie trzeźwy rozum, rozsądek i kalkulacja ekonomiczna. Wydawałoby się, że przykład niezapełnionych stadionów przemówi do wyobraźni polskich polityków. Niemniej nie jest to przymiot, którym politycy są najbardziej obdarzeni. I jak tu nie kląć na Polnische wirtschaft?
„Nowe przysłowie Polak sobie kupi, że przed szkodą i po szkodzie głupi”.