Dziennikarz to też kibic. Po strzelonej bramce przez Rafała Murawskiego w meczu z Austrią Wiedeń na 4:2 żurnaliści nie wytrzymali. W miejscu dla prasy ludzie zaczęli skakać, tańczyć, ściskać się, nie bacząc na załamanych gości. Oni przeżywali swoją chwilę szczęścia paręnaście minut wcześniej, ale Polacy są bardziej spontaniczni. Wraz z obrońcą Lecha – Manuelem Arboledą płakali nie tylko kibice, pracownicy Lecha, łzy w oczach mieli również ludzie mediów. – Nie sądziłem, że doczekam takich chwil na boisku przy ul. Bułgarskiej, nie sądziłem – niemal łkał mój starszy kolega, który widział w życiu już wiele. Przez ostatnie lata podziwialiśmy końcówki Manchesteru United, czy choćby podczas ostatniego Euro Turków, Niemców, Austriaków (sic!). W Polsce jednak jest ktoś taki jak Franciszek Smuda. Kilkanaście lat temu Widzew pod jego wodzą w ostatnich minutach przechylił szanse meczów z Legią i Broendby Kopenhaga. Od czasu kiedy prowadzi Lecha, również na Bułgarskiej dochodzi do horrorów. Przypadek? Na pewno nie – po prostu Franz potrafi przekonać pilkarzy do walki o wszystko. Wiele osób teraz na pewno napisze podobne peany na temat trenera Lecha, dodając „od razu wiedziałem, że tak będzie”. Ja przyznaję, nie byłem zwolennikiem jego przyjścia do Kolejorza i nawet sądziłem, iż szybko odejdzie z klubu. Teraz otwarcie oświadczam: myliłem się. Dziękuję Panie Trenerze – to była jedna z najwspanialszych chwil w moim życiu. Nigdy Panu ani zespołowi tego nie zapomnę. I tu znów wdziera się kibic do osoby, której obowiązkiem jest zwykłe przekazywanie informacji. Jednak są chwile, gdy emocje biorą górę. I w tym przypadku to nie jest wcale negatywne zjawisko…
Dziennikarze a kibicowanie

Komentarze