Gdy byłem młodym dziennikarzem, choć jeszcze za starego się wcale nie uważam, czytałem często bardziej i mniej mądre książki na temat uprawianego zawodu, słuchając też z uwagą (co robię zresztą do dziś), starszych kolegów. Jeden z nich uświadomił mi coś takiego: "prawdziwy dziennikarz działa przez 24 godziny. Niby jest na urlopie, bankiecie, spacerze z rodziną, a jedno teoretycznie z niczym nie związane wydarzenie, jedno słowo, jedna osoba, mogą sprawić, że uśpiony tygrys medialny rusza na łowy". Zastanawiałem się przez pewien czas nad tym, bo jako osoba bezgranicznie zakochana w swojej profesji, właściwie ciągle, nawet podświadomie, szukałem tematu – na ulicy, uczelni, imprezie, nawet w domu.
Miałem jednak lat 20 i sądziłem, że to z wiekiem przechodzi. Dziś liczę kilkanaście więcej wiosen (aż wstyd o tym myśleć) i… wciąż jest niemal tak samo. Oczywiście moja ślepa miłość przeszła czas zauroczenia, burzy uczuć, w okres ustabilizowanego związku i przyjaźni. Nieraz dochodziło "między nami" do kłótni, lecz wciąż, nawet będąc żurnalistą branżowym, oddycham tym zawodem. Podobnie jak część z moich kolegów i koleżanek, stanowiących, no właśnie, czy mniejszość?
Nie miejsce, by szczegółowo pisać o sytuacji w mediach, ważne jest jednak to, że nadal są osoby kochające to co robią, pomimo… Nadal czuję dumę wykonując zawód dziennikarza/redaktora. To wspaniałe widzieć, gdy ktoś czyta mój artykuł, zrobione przeze mnie pismo lub ma do niego pozytywne i negatywne uwagi. Genialnie być w nietuzinkowych miejscach i rozmawiać z ludźmi, z którymi normalnie bym nie porozmawiał. Cudownie kreować w myślach ciekawe tematy, a potem je realizować, pokonując przed metą niejedną przeszkodę. Tak, dyżur całodobowy, całożyciowy mi nie przeszkadza )
Komentarze