Z ofensywą śniadaniowa rusza „Puls”, który zmierzy się z „Kawą czy herbatą”. TVN zarzucił „Dwójce” kopiowanie ich porannego programu „Dzień dobry TVN. Ja zastanawiam się nad wytoczeniem procesu TVN. Jak zabawa – to zabawa! W kotka i myszkę.
To było tak. Dawno, dawno temu, kiedy byłem małym chłopcem siedziałem sobie przy kuflu piwa albo szklance mleka (nie pamiętam dokładnie) z Tomkiem Złotosiem, Piotrem Świącem i innymi młodymi orłami gdańskiego ośrodka TVP. Debatowaliśmy nad kształtem i nazwą nowego programu porannego. Padło na „Dzień dobry, tu Gdańsk”. Ja podałem trzy człony nazwy, zaimek „tu” wtrąciła przechodząca w okolicy bufetu Jola Stefanowska. I tak zostało. W programie, który na antenie prezentowany był przez 10 lat, były krótkie rozmowy na różne tematy, felietony filmowe, przegląd prasy, porady kucharskie, informacje. Nic dziwnego zatem, że gdy usłyszałem o „śniadaniowych” pretensjach TVN do „Dwójki” o kradzież formatu zatrząsłem się ze śmiechu. Bo ktoś tam „widzi źdźbło w oku brata swego, a belki w swoim oku nie widzi”. Procesu o nazwę i zawartość programu nie wytaczam, bo do ostatniego eurocenta mogliby mnie z kolei wydoić prawnicy telewizji z Niemiec ( tam jest program „Guten Morgen Deutschland” ) albo USA ( „Good Morning America” ). A sama formuła „śniadaniówki” jest tak ograna, że przypisywanie sobie autorstwa jest chyba megalomanią. Chyba, że chodzi tu o zemstę za przejście dziennikarzy porannego programu z TVN do TVP. Ale z drugiej strony Prokop i Wellman też nie wzięli się w stacji Walterów z księżyca. I nikt z TVP nie biegnie do prasy czy sądu z płaczem w tej sprawie.
Teraz walki o gospodynie domowe, bezrobotnych i wagarowiczów przystępuje „Puls”. To ma być ABC, NBC i Fox w jednym. Amerykanie od zawsze kochali ranne „Morning show”, które ogląda się podczas mycia zębów czy przełykania śniadania. Pytanie tylko na ile te doświadczenia potrafi wykorzystać „Puls o poranku”?! Patrząc na zapowiedzi i oczekiwania związane z „Puls raportem” i zaprezentowaną rzeczywistością trudno liczyć na cud. Ale sama chęć przystąpienia do rywalizacji z największymi pokazuje, że w Polsce prawdziwa rywalizacja o porannego widza dopiero się rozpoczyna. Wszystko dlatego, że pasma popołudniowe są tak „napompowane”, że tam wielkich przesunięć w udziałach w rynku już się nie dokona. A jeśli już to ogromnym kosztem. Poranek to co innego. Do niedawna była tylko „Kawa czy herbata”, a poza tym nudy. Każdy posiadacz pilota miał do wyboru – programy rolnicze, powtórki najsłabszych seriali, TV- shopy albo bajki dla dzieci. Teraz będzie można przebierać w propozycjach. A telewizje liczą na żniwa. To pasmo znakomicie nadaje się dla reklamodawców od proszków, past, pampersów czy pożywki. Nie mówiąc o kolorowych gazetach czy zabawkach. I nie ma co mówić, że walka śniadaniówek nie ma sensu, bo bezrobotni wyjechali do Anglii. Teraz zastąpią ich matki z wyżu demograficznego. A i patrzące w telewizor ich dzieci, za chwilę staną się ważnymi konsumentami. Z gotówką i prawem głosu.
Wielka szkoda, ze tej śniadaniowej walki o świcie nie zobaczę. Żadna telewizja nie zastąpi zdrowego snu.
.