Idea marki Lubelskie jest świetna, choć nie można powiedzieć, że jakoś super odkrywcza. Ale chyba nie o to chodzi, by w budowie marki miejsca wyważać otwarte drzwi, albo co gorsza walić na oślep głową w ścianę. Czy jednak wystarczy sił, determinacji i pieniędzy by rzeczywiście zbudować silną i rozpoznawalna lokalną markę województwa lubelskiego?
Niedawno spędziłem kilka dni w Lublinie. Miałem okazję posłuchać, pooglądać i porozmawiać o marce województwa lubelskiego – a właściwie idei tej marki i próbach zbudowania jej zarówno od strony wizerunkowej jak i produktowej.
Założenia są ciekawe, choć oparte na przyrodzie, klimacie, spokoju, radości i celebrowaniu życia. Na tych samych fundamentach można by oczywiście zbudować markę chyba niemal każdego polskiego regionu – nawet Mazowsza – gdybyśmy tylko wyłączyli z niego Warszawę.
Zatem nie rzecz w idei, a sposobie jej wdrożenia. I tu, póki co, dostrzegam spójność i konsekwencję. Do wyborów samorządowych pozostały jeszcze trzy lata, więc jest szansa, że w tym czasie uda się zbudować przynajmniej silne fundamenty brandu „Lubelskie”.
To co pozytywne w działaniach urzędu marszałkowskiego województwa lubelskiego, to chęć i determinacja zbudowania marki regionalnej, która stanie się parasolem dla innych marek lokalnych. Już podczas konkursu „Kryształowa Elka”, w którego jury miałem zaszczyt pracować, dyrektor lubelskiej promocji zwracał uwagę, że powinny być doceniane przede wszystkim te projekty, które wpisują się w strategię marki lubelskie.
Mnie osobiście zachwycił projekt, a właściwie już żyjące swoim życiem przedsięwzięcie, wioski tematycznej „Rumiankowa kraina” i znajdującego się w niej wiejskiego SPA. Mam przed oczami spot województwa „Lubelskie – chwilo trwaj!”, w którym to młodzi, zapracowani ludzie uciekają z dużego miasta na łono natury i gdzie trafiają? No właśnie do takiej totalnej dziczy, na „zabitą dechami” wieś, gdzie mogą spać na sianie, bawić się w stodole, jeść zdrowe, naturalne produkty – czyli rzeczywiście oderwać się od codzienności. Oczywiście jest to sport dość ekstremalny i dla nielicznych – ale czy zawsze ilość świadczy o jakości?
Województwo prowadzi swoje działania dwutorowo. Dba o rozwój gospodarki i chce by lubelska „eLka” pojawiła się na produktach wytwarzanych na terenie województwa, a z czasem chce w hipermarketach tworzyć specjalne półki, regały z produktami pochodzącymi tylko z Lubelszczyzny.
W zakresie turystyki i „smakowania życia” w dosłownym znaczeniu tego określenia ruszyła właśnie kampania promocyjna „Smaki Lubelszczyzny”. To co mnie urzekło w tej kampanii to dobór mediów. Nie wydano kilku milionów na „pierdyliard” spotów w ogólnopolskich stacjach telewizyjnych, ale postawiono na konkretne miasta i reklamę w lokalnych mediach. W mediaplanie są lokalne serwisy internetowej, regionalne oddziały TVP i Polskiego Radia, lokalna prasa.
Jeśli działania marketingowe prowadzone przez Lubelskie będą dalej tak konsekwentne i prowadzone na odpowiednią skalę, są szanse, że uda się zbudować mocne fundamenty jej marki. Musimy jednak pamiętać, że póki co, wszystkie działania sprowadzają się przede wszystkim do obietnicy. Lokalne władze muszą zrobić wszystko, aby nie była to tylko pusta obietnica, która nie niesie za sobą niczego poza ładnymi obrazkami w spotach i dobrymi chęciami osób odpowiedzialnych za kreowanie marki Lubelskie. Teraz należy wyjść w region i szybko zabrać się do pracy u podstaw budując konkretne i odpowiadające na potrzeby przyjezdnych produkty.
Komentarze