Zastanawiałem się, czy o tym pisać, bo nie prędko mi do ujawniania faktów z mojego życia prywatnego, nawet sprzed lat. W końcu doszedłem do wniosku, że nawet chwila z królem popu warta jest przypomnienia.
Kiedy ktoś umiera, automatycznie włączają się wspomnienia. Pamiętam wrzesień 1996 r. Miałem wówczas 21 lat i nawet nie podejrzewałem, że kiedyś będę dziennikarzem. Pamiętam, kiedy Jackson przyleciał na koncert do Warszawy. Pamiętam medialne zamieszanie wokół jego wizyty, tłumy przed Marriottem i sam występ robiący wielkie wrażenie.
Oczywiście najbardziej utkwiły mi w pamięci dwa momenty, kiedy ja, kolega i koleżanka (dzięki Beata) mogliśmy spotkać się z nim twarzą w twarz. Pierwszy raz odbyło się to w sklepie z zabawkami (a jakże). Żeby zrobić mu przyjemność ubraliśmy się wszyscy w stroje, w których chodzili sprzedawcy. Uniformy miały kolor czerwony i przypominały "napoleońskie" mundury, w których Michael występował w latach 80. Piosenkarz wchodząc do sklepu spojrzał na mnie i szepnął coś do ochroniarza (może myślał, że jestem pracownikiem sklepu). Zrobiliśmy sobie z nim zdjęcia, złożył nam autografy i ruszył w głąb szukać zabawek.
Pamiętam jego wielkie czarne oczy, bladą twarz spowitą drobnymi, ukrytymi pod grubą warstwą makijażu bliznami. Pamiętam jego cienki głosik i niepewne, nieśmiałe ruchy.
Drugi raz byliśmy koło niego, kiedy odwiedził dom dziecka na Ochocie. Pamiętam tłum okolicznych dzieci, które zwisając z ogrodzenia czekały na swojego idola. Pamiętam, że nie mogłem oprzeć się, żeby nie dotknąć go w ramię. Za to dostałem ostrą reprymendę od jego ochroniarzy.
Zastanawiam się, dlaczego również my, Polacy, tak przeżywamy śmierć Michaela Jacksona. Przecież jego muzyka to po prostu rytmiczne, melodyjne i pełne emocji piosenki pop. Jego kawałki nie były tak przełomowe dla rozwoju muzyki rozrywkowej, jak nagrania Elvisa czy Beatlesów. Kluczem do zagadki Jacksona jest jego niestandardowa osobowość. Z jednej strony uznawany był za dziwaka, z którego śmiało się pół świata. Z drugiej strony jawił się jak nierzeczywista postać z baśni, jak wydawało się wielbiącej go drugiej połowie świata.
Całe dorosłe życie otaczała go tajemnica. Dopiero teraz wychodzą na światło dzienne fakty z jego przeszłości. Wcześniej tylko przeczuwaliśmy, teraz wiemy na pewno, że był nieszczęśliwy i bardzo cierpiał. Płaczemy po nim dlatego, bo wbrew pozorom był do nas podobny. Jednakże dla mnie pozostanie niezwykle utalentowanym artystą i królem muzyki pop, jakiego już nigdy nie będziemy mieć.
.