Przez ostatnie miesiące, goszcząc posłanki i posłów w programie "Czarno na białym" w Superstacji, miałem okazję zaobserwować jacy są politycy i na czym naprawdę im zależy. Okazało się, że parlamentarzyści dają się lubić. Pod warunkiem, że nie mówią o polityce.
Politycy zastępują dziś w większości nijakie gwiazdy show biznesu. Wielu z nich po prostu pcha się do telewizji drzwiami i oknami. Niektórzy przychodzą, żeby „sprawdzić co słychać” i czekają tak długo, aż ktoś zaprosi ich do studia lub przed kamerę. A telewizjom, zwłaszcza informacyjnym, jest to bardzo na rękę. W ten sposób koło politycznego narcyzmu samo się nakręca.
Wielu polityków chętnie zgadza się na udział w lżejszych programach, takich jak "Czarno na białym". Wiedzą, że będziemy im proponować robienie takich rzeczy, na które zazwyczaj się nie zgadzają. My, korzystając z okazji, wkręcamy ich maksymalnie. A oni najczęściej na wszystko się zgadzają i czasami robią rzeczy naprawdę absurdalne. I tak posłanka Senyszyn w naszym programie tańczyła ze striptizerem, Renata Beger chciała iść do więzienia, Jerzy Urban wystąpił w peruce a la Doda, Julia Pitera dokleiła sobie wąsy, Jacek Kurski gładził nogi naszej telewizyjnej koleżanki, Piotr Gadzinowski zatańczył miotając swoją partnerką, zaś Tadeusz Cymański wykonał swoim barytonem piosenki w stroju co najmniej dwuznacznym.
Zarówno my, jak i nasi goście, bawimy się przednie kręcąc ten program. Przy tym prowokujemy polityków, aby pokazali swoje prawdziwe oblicze. Wielu z nich zależy przede wszystkim na władzy i pieniądzach. Jedna z posłanek przyznała się, że "polityka jest lepsza niż seks". Inna dała do zrozumienia, że pociąga ją młody szef partii, do której należy. Kiedy jeden z posłów ugrupowania bardzo prawego i sprawiedliwego zaczął wychwalać swojego wodza, miałem wrażenie, że właśnie wypuścili go z jakiejś sekty. Inny poseł, zgadnijcie który, przyznał się do swoich manipulacji mówiąc wprost: "parę rzeczy w życiu mi wyszło i przez to paru ludzi nie zostało tym, kim chciało".
Z takich na pozór luźnych i rozrywkowych rozmów, w których politycy nie muszą kontrolować się na siłę, wynika więcej niż z niejednego sztywnego programu publicystycznego pełnego kłótni i oskarżeń. Ja już wiem na kogo zagłosować. A Wy?
.