Ubiegłej niedzieli tj. 23 kwietnia wieczorem trzymałam kciuki u obu rąk. Prawej za zwycięstwo Emmanuela Macrona, lewej – za zwycięstwo Realu Madryt. Trzymanie prawego kciuka pomogło – Macron wygrał, a o lewym widocznie pod koniec meczu zapomniałam i ten piekielny Messi w ostatnich sekundach spowodował, że Barca wygrała El Classico.
O ile z wielką pewnością możemy dziś powiedzieć, że Macron wygra drugą turę wyborów, to w wypadku La Ligi sprawa tytułu mistrza Hiszpanii jest ciągle otwarta…
Jaki jest stosunek do wygranej Macrona partii PO i całej opozycji – wiemy. Tymczasem jak widzę partię PiS zapowietrzyło i bąka coś niewyraźnie. Kiedy tak słuchałam powyborczego wystąpienia Marie Le Pen słyszałam wyraźnie całe frazy jakby wyjęte z ust Jarosława Kaczyńskiego, wygłaszane pod Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. Słowo naród nie schodziło im obojgu z ust…
A jednak, gdy w marcu tego roku Marie Le Pen ofiarowywała sojusz jemu i Orbanowi, Kaczyński jak żaba błota zarzekał się, że mu z nią nie po drodze, bo on z Unii nie chce wychodzić. Jest to poniekąd oczywiste, bo przecież pecunia płynąca z UE non olet. Czy PiS zatem cieszy z zwycięstwa Macrona?
Szef MSZ Witold Waszczykowski odwraca się do sprawy bokiem: „To są demokratyczne wybory w demokratycznym państwie i to zależy od społeczeństwa francuskiego, kogo wybiorą, a nic nam do tego”.
Prezydencki doradca prof. Andrzej Zybertowicz stwierdził: „Nikomu nie kibicuję. Do każdego z kandydatów można mieć zastrzeżenia z punktu widzenia naszego interesu narodowego. Prezydent Andrzej Duda będzie współpracował z każdą osobą, która przez naród francuski będzie wybrana prezydentem”.
Dopiero eurodeputowany PiS prof. Zdzisław Krasnodębski - dodajmy zaufany człowiek J. Kaczyńskiego, z którym udawał się latem ub. roku na tajne spotkanie z A. Merkel w Mesebergu - puścil farbę: – „Mówi się o nim, że nie jest ani prawicowy, ani lewicowy –stwierdził. Niektórzy mówią, że nie jest ani kobietą, ani mężczyzną. Niedawno w gazecie niemieckiej pojawił się komentarz, że to androgen.”.
I chociaż Macron jako jedyny z 4 kandydatów na prezydenta Francji nie trawi Putina, to jednak ten liberalny socjalista trudny będzie też do strawienia przez naszą prawicę, bo chce on przyspieszenia integracji Unii, a zatem jest orędownikiem Europy różnych prędkości. I tylko patrzeć jak prawicowy elektorat w Polsce dowie się, że 39 letni Macron ma żonę o 24 lata starszą (nawiasem mówiąc ładną i sympatycznie uśmiechającą się kobietę), która jeszcze jako nauczycielka literatury uwiodła swojego ucznia. A zatem to stara zdzira i amoralna kobieta. Albo, że ożenił się z nią w 2007 r. nie z miłości, ale by przykryć fakt, że jest gejem. Te plotki zwłaszcza gorliwie rozpowszechniane były w Rosji.
Prawicowy elektorat w większości nie czyta książek zblazowanego intelektualisty Michela Houellebecqa w rodzaju jego „Platformy”, bo bez tego wie, że tam na Zachodzie, a zwłaszcza wśród francuskich elit, to tylko „nihilizm, cynizm, sarkazm i orgazm” a na dodatek ateizm. Myślę, że gdy przyjdzie na to pora,, Macron stanie się wygodnym celem dla ataków polskiej, katolickiej prawicy. Kiedyś, jeszcze za komuny mówiło się – „zgniły Zachód”.
I ta komunistyczna retoryka nie tylko w tej sprawie do nas z pewnością powróci…A nasz biedny Ryszard Petru ma znowu pecha, bo podobno ma taki sam uśmiech jak Macron.
P.S..
Po napisaniu powyższego Macron dziś czyli w sobotę już zdążył się PiS-owi narazić. domagając się sankcji dla Polski za nieprzestrzeganie standardów Unii Europejskiej.No, to miałam dobrą intuicję… Zaczyna się…