Sztuka kochania


wtorek 07/02/2017

Film, który właśnie pod tym tytułem wszedł na ekrany ma szansę pobicia rekordów frekwencji, bo podobno już w pierwszy weekend obejrzało go ponad ćwierć miliona widzów. Ja też.

Przed pójściem do kina oczywista przypomniała mi się własna młodość. Należałam bowiem do pokolenia, którego nie wprowadzało się w miłosne tajniki, co najwyżej straszyło się konsekwencjiami i powtarzało, że najpierw nauka, a romanse potem.

Traf jednak chciał, że u mojej koleżanki mieszkał jakiś czas jej kuzyn niejaki Stasio – student chemii. Ów Stasio, ktoregoś dnia przyniósł do domu książkę „Małżeństwo doskonałe” napisaną w 1926 r. przez Theodora Hendrika Van de Velde, holenderskiego lekarza położnika. Z wypiekami na twarzy, pod jego nieobecność podczytałyśmy kilka rozdziałów tej książki. Nie miałyśmy pojęcia , że w 1930 r. Papież Pius XI autora tej książki nazwał „burzycielem” małżeństwa”, a w następnym roku książka znalazła się w indeksie dzieł zakazanych, a za czytanie, a nawet jej przechowywanie groziła ekskomunika. Nie wiem jak długo obowiązywała, ale książka ta była dostępna za moich czasów tylko w bibliotece uniwersyteckiej. Zatem, gdy dorosłam swoje pierwsze kroki skierowałam do tej biblioteki i tam poinformowano mnie, że można ją czytać tylko na miejscu. No i wtedy okazało się, że cierpię na alergię z powodu jakiś książkowych grzybów czy kurzu, bo gdy otworzyłam tę książkę doznałam uczucia gwałtownego łaskotania w gardle zmuszającego mnie do takiego kaszlu, że zalewałam się łzami. Wszyscy obecni w bibliotece zaczynali się zatem oglądać na źródło hałasu, a mnie dodatkowo czerwieniały uszy, bo wydawało mi się, że wszyscy widzą jakież to dzieło właśnie studiuję. Po kilku podejściach jednak książkę tę przeczytałam. Kiedy w 1976 r. Michalina Wisłocka wydała swoją „Sztukę kochania” ja byłam już kobietą dojrzałą i dzieciatą i kompletnie nie rozumiałam szumu i sensacji z powodu tej publikacji. Samą Wisłocką poznałam już jako kobietę zbliżającą się do sześćdziesiątki, ponieważ zaprosiłam ją do Telewzji na program o aborcji. Dodam, że był to chyba pierwszy i jedyny w czasach schyłkowego Gierka program na ten temat. Jej głównym oponentem był jak go określano wówczas „szalejący” ksiądz Małkowski (ten sam, ktory po latach odprawiał egzorcyzmy pod Pałacem Prezydenckim). Program narobił wiele szumu, ale nie o tym chcę teraz pisać. Zdziwiła mnie bowiem Wisłocka jako taka, a raczej jej wygląd. We wzorzystej, nieodłącznej chustce na głowie, wprawdzie dość wysoka i szczupła, o twarzy bynajmniej nie wskazującej na ślady dawnej, wielkiej urody, o ruchach raczej zamaszystych niż kobiecych, bez śladów babskiej kokieterii. W rozmowie konkretna i rzeczowa. Patrząc na nią nie tylko w mojej głowie rodziło się pewnie pytanie: – I cóż taka kobieta może wiedzieć o seksie?

Po latach z opowieści jej córki oraz książki Wioletty Ozminkowski „Sztuka kochania gorszycielki”, które stanowiły podstawę filmu dowiadujemy się, że wiedziała i to dużo. Na początku było nieudane i nieszczęśliwe małżeństwo, a „niebo otworzyło” się jej dopiero, gdy skończyła 38 lat za sprawą pewnego marynarza, co to nie z jednego pieca chleb jadł. Miejscem tej euforii były Lubniewice, dokładniej pałac, którym zawiadywał wówczas FWP. Tak się składa, że i ja w owych Lubniewicach byłam 2 lata później, niż Wisłocka, bo zakwaterowano tam w 1961 roku młodzież, która „spontanicznie” miała witać bohatera kosmosu Jurija Gagarina na zlocie w Zielonej Górze. Potwierdzam zatem, że w owym czasie i pałac i okolica były przepiękne. Co więcej – miejsce było chyba magiczne, bo i ja przeżyłam tam największe w swoim życiu miłosne uniesienia i aczkolwiek z trudem to  jednak cnotę zachowałam. Dziś pałac popada w ruinę. Wprawdzie w 2013 r. kupił go hrabia Jan Lubomirski-Lanckoroński wraz z żoną Dominiką Kulczyk, ale na nich ów czar nie zadziałał, bo jak wieść niesie para ta rozwiodła się. A może nie byli tam nigdy razem? A może byli, ale za krótko? Na użytek filmu jakoś „ogarnięto” główny hall z przepięknym kominkiem i pokazano taras z widokiem na jezioro, ale żal serce ściska, że to miejsce tak zaniedbano. Nie mniej Lubniewice polecam – wierzę w coś takiego jak genius loci. Film polecam też.

 Pałac w Lubniewicach w roku 1961.


Moje najnowsze wpisy

 

La Madraque

wtorek 24/08/2021

       Przepraszam, bo tak bez ”żadnego trybu” ot tak “z czapy” chcę Wam dziś napisać trochę o B.B. która przez dwie dekady czyli…


Mądre głupoty

wtorek 31/03/2020

I o czym tu biedny człowieku możesz napisać felieton kiedy od trzech tygodni siedzisz na zadku w domu łykając piguły, wycierając nos i pokasłując. A…


Na kwaratannie

poniedziałek 23/03/2020

Wiadomo… Ludzie zawsze dzielili się na tych co mają szczęście i na tych co mają pecha w życiu… Czasem też to szczęście zmienne bywa, co…


Myjąc ręce

wtorek 17/03/2020

Jak Państwo pewnie zauważyli, oczywiście Ci co czytają moje felietony, do tej pory nie wspomniałam słowem o koronawirusie i sama starałam się żyć do tej…


Zaraźliwe emocje

poniedziałek 09/03/2020

Proszę Państwa! Byłam na Konwencji. Wyborczej ma się rozumieć, bo słowo konwencja ma w języku polskim kilka znaczeń i można ją np. przestrzegać, poddać się,…


Rząd się wyżywi

wtorek 03/03/2020

Czy Polska jest jeszcze krajem praworządnym i demokratycznym? – pyta coraz więcej osób. Czy praworządność jest już w kompletnej zapaści? – martwią się uczestnicy konferencji…


Trzymaj się

poniedziałek 24/02/2020

Tak się w moim życiu składa, że dość często, nie tylko racji wykonywanego zawodu, ale też tak prywatnie napotykam w swoim życiu ludzi, którzy potem…


Lewą czy prawą

wtorek 18/02/2020

Wróciłam właśnie ze spotkania dziennikarzy z ambasadorem Markiem Prawdą, a dokładniej z dyrektorem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce i chciałam w pierwszej chwili opisać Państwu…


Brytole

wtorek 11/02/2020

31 stycznia Brytyjczycy wypisali się z Unii Europejskiej. I właściwie to nie powinnam o nich pisać, bo nie jestem ekspertem od spraw międzynarodowych, a brytyjskich…


Moda na nostalgię

wtorek 04/02/2020

Na dworze zima szara, ciemna i smutna, w polityce branie się za łby i słowa, które już dawno przestały być eleganckie, a tu jeszcze ze…