Od pewnego czasu mam takie uczucie, że wszystko czego do tej pory się uczyłam, wszystkie pewniki, a przede wszystkim prawa logiki stanęły na głowie.
No np. kiedy słyszę, że ktoś w głosowaniu otrzymał wynik 1:27 to znaczy, że wygrał i należy go obrzucać kwiatami, albo, gdy było się członkiem Solidarności, to stało się tam gdzie stało ZOMO… Ostatnio usłyszałam, że pan prezydent Duda wygrał, bo Senat odrzucił jego wniosek o referendum konstytucyjne.
Mój dyskomfort jest tym większy, że niestety przed laty, w przeciwieństwie do ogółu i większości dziennikarzy, skończyłam wydział prawa, gdzie przez 5 lat uczyłam się zasad logiki, prawa rzymskiego, historii doktryn polityczno-prawnych, teorii państwa i prawa itd. i włos mi na głowie staje dęba na widok tego, co obecnie z prawem się wyprawia. To tak jak gdyby pojawili się lekarze-znachorzy i stwierdzili, że oni wiedzą lepiej, wiara w wirusy i bakterie nie obowiązuje, szczepienia są więc niepotrzebne, a od teraz kto może leczyć będą decydowali oni, a ministrem zdrowia i jego urzędnikami będą członkowie partii „Nauka to przesąd”.
Z kolei lekarz-chirurg czyli marszałek Senatu Stanisław Karczewski wypowiada się na temat prawa czyli zajmuje stanowisko wobec ekspertyz prawników kancelarii Senatu i oznajmia: – Ja się z tym nie zgadzam. No i zdanie chirurga jest ważniejsze i decydujące, bo partia natchniona przez swojego prezesa wie lepiej co ludziom czyli suwerenowi potrzebne.
Jeszcze jakoś przebolałabym, że na czele Ministerstwa Sprawiedliwości stoi średnio douczony magister prawa, który nawet żadnej aplikacji nie robił, za to z rozmachem i szaleństwem jakobina w oczach wszystko reformuje, wywraca do góry nogami, wycina komunistów, nawet tam gdzie ich nie ma, oskarża i feruje wyroki jeszcze przed werdyktem sądu…
Gorzej, że swoje ministerstwo obsadził jeszcze większymi nieukami i dyletantami niż on sam. Stanowisko wiceministra w tym resorcie pełni niejaki Patryk Jaki, nie prawnik, bo absolwent wydziału politologii, zwolennik kary śmierci, przeciwnik gejów i imigrantów. To pod jego nadzorem powstała nowelizacja nieszczęsnej ustawy o IPN, która wprowadzała karę więzienia za przypisywanie narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez nazistowskie Niemcy. Tygodnik „Wprost” przyznał mu 10 miejsce na liście 50 najbardziej wpływowych Polaków. Pełen tupetu, z 33-letnią bezczelnością na pucołowatej twarzy startuje w kampanii na prezydenta Warszawy podpierając się sukcesami w aferze reprywatyzacyjnej i popisując się jednocześnie nie tylko brakiem doświadczenia ale i nieuctwem. Jego znajomość greki i łaciny jest porażająca ( patrz jego „hekatumba” i argument „ad persona”).
To pracownicy obecnego Ministra Sprawiedliwości pichcą jedną po drugiej nowe ustawy, które co rusz to trzeba nowelizować. Ta do tycząca Sądu Najwyższego doczekała się już 5 nowelizacji, a pewnie będzie i szósta bo w tym pędzie i w nocy nie zauważono, że ta nowelizacja ustaw o sądach w jednym z przepisów odsyła do artykułu, który nie istnieje. Na błąd legislacyjny w ustawie wskazywał w trakcie wtorkowego wystąpienia w Senacie Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, ale któż by go tam słuchał…
Moi drodzy! Konstytucja amerykańska weszła w życie w 1789 r. i od tego czasu doczekała się zaledwie 27 poprawek. Do jej zmiany potrzeba 2/3 głosów członków obu izb.
Wyobrażacie sobie to szaleństwo legislacyjne w Polsce, gdyby PiS mógł zmieniać konstytucję? Ja wolę sobie tego nie wyobrażać.
I od pewnego czasu zastanawiam się czy w Polsce demokracja nie wyradza się nam w ochlokrację. Z dwojga złego wolałbym rządy mędrców – taką zmodyfikowaną wersję państwa Platona. Tak. Wiem, że śni mi się utopia…