Wiosna idzie, proszę Państwa! A jednak wyszłam bardzo smutna i zgaszona ze spotkania z historykiem prof. Andrzejem Friszke, które odbyło się 2 marca w „Klubie Sosnowym” z inicjatywy grupy KOD-u z warszawskiego Wawra. Nie tylko dlatego, że akurat tego wieczoru zacinał zimny wiatr i strugi deszczu lały się z nieba. Nie było bowiem miło słuchać, że grozi nam powtórka z historii czyli powrót PRL-u. A profesor takie symptomy właśnie widzi.
Po pierwsze, jego zdaniem podobnie jak wtedy, rządzi nami jedna partia a funkcję ówczesnego pierwszego sekretarza PZPR pełni obecnie prezes PIS-u czyli Jarosław Kaczyński. Jest gorzej, bo nawet dość apodyktyczny W. Gomułka musiał liczyć się ze zdaniem Biura Politycznego, czyli wiele decyzji musiało zapadać kolegialnie, po uprzednich dyskusjach. Poszczególni zaś członkowie tegoż kolegium odpowiadali za poszczególne działy administracji czy gospodarki. A taki E. Gierek, to już zupełnie niektóre rzeczy sobie odpuścił i scedował je na innych. Tymczasem prezes Kaczyński chce zarządzać wszystkim z wyjątkiem ministerstwa obrony, no i kompletnie nie interesuje go gospodarka, na której w dodatku się nie zna. Ten ciężar przerzucił na barki M. Morawieckiego wyposażając go w takie kompetencje, jakich nie miał w Polsce nikt od czasów Hilarego Minca, czyli wicepremiera w rządzie Bolesława Bieruta.
Prezydent, premier, nawet marszałek sejmu pozbawieni zostali samodzielności. Co najwyżej pani premier może się zająć problemami społecznymi typu 500 plus. Trybunał Konstytucyjny, Krajowa Rada Sądownictwa, a teraz i sądy powszechne, armia, a wkrótce i samorządy zostaną zdominowane przez członków PiS.
Swój elektorat prezes Kaczyński opiera na elemencie plebejsko-katolickim. Na nim zrobił nieoczekiwaną furorę S. Tymiński i jego partia X, potem A. Lepper, częściowo AWS z M. Krzaklewskim. PiS zgarnął też częściowo dawny elektorat SLD. A o czym ten elektorat marzy? O tym właśnie, aby wróciły dawne czasy, czyli duże zakłady przemysłowe, gdy człowiek miał wprawdzie niedużą, ale stałą pensję i nie było ważne, co ten zakład produkuje, a państwo często jeszcze do tego dopłacało. Temu elektoratowi nie przeszkadza brak demokracji. Poszanowanie zaś prawa nigdy w Polsce nie było w modzie – najpierw oszukiwało się zaborców, potem państwo sanacyjne, a jeszcze potem komunistów. Nie przeszkadza też autorytaryzm. Nie od dziś zauważono, że na PIS głosuje się na ziemiach należących onegdaj do zaboru rosyjskiego. Tam zawsze kłaniano się przed carem, czapkowano przed naczalstwem. W PRL-u te różnice zostały schowane, nie było wyboru, bo wszyscy głosowali na jedną partię, wszyscy oglądali ten sam program w TV, a do teatru wożono całe zakłady pracy. Teraz, gdy mamy wybór okazało się, że większość narodu woli muzykę disco polo od muzyki klasycznej, wieczór w pubie z puszką piwa od wizyty w teatrze, czy obrazkową gazetę typu tabloid od książki lub poważnego czasopisma.
Do takich ludzi nie przemawia się rozsądnymi argumentami, lecz gra się na emocjach. Na PIS-wskich wiecach krzyczy się zatem na opozycję: komuniści i złodzieje a zebrani wierzą, że gdyby odebrać tym „złodziejom” zagrabiony majątek, to im wszystkim byłoby od razu dobrze i bogato. Profesor Friszke ma dużo pretensji i chyba słusznych pod adresem naszej edukacji. I już nawet nie chodzi oto, że pytana wczoraj przez niego na egzaminie studentka nie znała daty wybuchu pierwszej wojny światowej. Po prostu „odpuściliśmy” sobie młodzież i nie dziwmy się potem, że szuka ona rozrywki i poczucia wspólnoty w kibicowskich klubach sportowych, czy nawet narodowych demonstracjach pod źle nam kojarzącymi się symbolami.
Na zakończenie profesor też nas pocieszał, że… wiosna idzie….